Klasyczny rozrusznik serca ma wielkość zbliżoną do płaskiego pudełka zapałek. Do tego dochodzą jeszcze jedna lub dwie elektrody oraz bateria. Urządzenie jest stosowane w przypadku zaburzeń pracy serca, gdy bije ono zbyt wolno. Taki stan może prowadzić do zawrotów głowy, omdleń, a nawet zatrzymania krążenia i śmierci.
- Co roku wszczepiamy pacjentom w naszym szpitalu około 500 stymulatorów pracy serca. Jednak nie każdemu możemy pomóc tą metodą. U części osób, np. z anomalia mi żylnymi, lub u pacjentów, u których doszło do zakażenia wszczepionego wcześniej rozrusznika, jedyną szansą na pomoc była zazwyczaj operacja kardiochirurgiczna, obciążona niekiedy sporym ryzykiem powikłań. Teraz możemy takim chorym pomóc w sposób bezpieczniejszy i mało inwazyjny, czyli wszczepiając mikorozrusznik - wyjaśnia prof. Andrzej Przybylski, szef Kliniki Kardiologii w KSW nr 2 w Rzeszowie.
Urządzenie wygląda niczym mikrorobot lub nabój z małymi haczykami. Ma długość ok. 2 cm, szerokość ok. 5 mm. Stymulator kryje w swoim wnętrzu baterię, która ma działać 10 - 12 lat. Po tym czasie możliwe jest ponowne wszczepienie innowacyjnego rozrusznika. - Dotychczas zabiegi z wykorzystaniem mikrorozruszników wykonywały tylko dwa szpitale: w Poznaniu i Zabrzu. Dziś i nasz szpital dołączył do tego wąskiego grona - nie kryje radości prof. Przybylski.
Rozruszniki wszczepiono wczoraj dwóm pacjentom. Pierwszym była 41-letnia kobieta, u której z powodu anomalii żylnej nie powiodła się próba wszczepienia klasycznego rozrusznika. Lekarze rozważali operację kardiochirurgiczną.
- Ponieważ pacjentka cztery miesiące temu została mamą i karmi dziecko piersią, to klasyczna interwencja chirurgiczna wiązałaby się dla niej z dużymi problemami w pierwszych tygodniach po zabiegu. Dlatego podjęliśmy decyzję o wszczepieniu jej mikrorozrusznika - wyjaśnia prof. Przybylski.
Zabieg u niej trwał tylko 40 minut. Rozrusznik wprowadzono do serca przez niewielkie nacięcie w pachwinie. Pacjentka była cały czas przytomna, czuje się dobrze i do domu wyjdzie prawdopodobnie już dzień po zabiegu.
- Drugim pacjentem był 51-latek, który przeszedł wcześniej dwa zabiegi wszczepienia klasycznego rozrusznika. W obu wywiązało się zakażenie ropne, pacjent przeszedł już operację kardiochirurgiczną, a bez rozrusznika jego serce nie byłoby w stanie pracować - podkreśla specjalista.
Rzeszowscy lekarze planują, że w tym roku wykonają w sumie 10 zabiegów z użyciem nowatorskiego rozrusznika.
- Ma on same zalety i tylko jedną wadę: wysoką cenę. Sądzę jednak, że w ciągu kilku lat metoda ta upowszechni się i mikrorozruszniki będą wszczepiane rutynowo - kwituje prof. Andrzej Przybylski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?