Każde z artystów prezentuje w Jaśle jeden ze swoich cykli rzeźb: Mendzelewski - "Artefakty", Jankowska - "Tullus Mater".
- Prace przyciągają oryginalnością - podkreśla Jadwiga Steliga z JDK. - Nie można ich zaszufladkować, bo nie dość, że - jak mówi Mendzelewski - kiedyś tworzono w stylu; dziś już nie ma stylów i każdy może zobaczyć w nich co tylko chce, to stworzone zostały z niekonwencjonalnych materiałów.
Tworzywem Mendzelewskiego jest drut budowlany połączony żywicą syntetyczną z wypełniaczami, zapatynowany w kolorach zielono-ziemistych; tworzywem Jankowskiej - źdźbła traw, płatki kwiatów, cząstki mchów i paproci, drobniutkie strzępki tkanin, wszystko spojone klejem wikolem.
- Ale Jankowska pokazuje też niezwykłe obrazy, skomponowane z tej samej materii, lecz niczym nie związanej - dodaje Steliga.
Można je podziwiać, bo po "usypaniu" zostały uwięzione pomiędzy podkładem z papieru czerpanego lub kokosowego a szkłem antyramy. To ulotne piękno, bo gdyby szkło nagle się rozprysło, obraz rozpadłby się na cząstki, z których powstał.
- Rzeźby z cyklu "Artefakty", to jakby pozostałości czegoś, co kiedyś istniało w innej formie, miało jakieś przeznaczenie, żyło, albo komuś służyło, a czas to zmienił i dziś jest już tylko wspomnieniem, czystą formą, którą każdy interpretuje na swój sposób. Mendzelewski uchwycił jeden moment z całego długiego procesu, który wciąż trwa - mówi Steliga.
- Przez to, że coś obumiera, tworzy się następne życie, pozostają tylko cząstki, które żyją własnym życiem. Tak samo każdy z nas pozostawi po sobie tylko wspomnienia. To są takie właśnie zatrzymane wspomnienia, kadry pewnego etapu degradacji, ale jednocześnie tworzą się nowe formy - mówił artysta.
Rzeźbiarz pokazuje, że forma tak naprawdę nie zanika, tylko się przeobraża i daje początek nowym formom.
Zwiedzającym rwystawę rzeźby przypominają świat, który widzieli pod wodą, łodzie, które ktoś bardzo dawno temu wyciągnął z jeziora, oparł o coś i tak pozostały, egipskie sarkofagi, fragmenty prehistorycznych motyli, gigantyczne kokony, resztki małży...
Agnieszka Jankowska zatytułowała swój cykl "Tullus Mater". W dosłownym tłumaczeniu, jest to "Matka rodząca", ale artystka ukazuje temat znacznie szerzej, odnosząc go zarówno do kobiety rodzącej, matki ziemi, z której kiełkuje ziarno, jaja, z którego wykluwa się pisklę, kokonu, z którego wyłania się motyl. Jej inspiracją były formy przyrody.
Wernisaż wystawy był okazją do poznania artystów i porozmawiania o ich inspiracjach. Uświetnił go występ Mirosława Godfryda, wychowanka JDK, który zaśpiewał dwie arie starowłoskie przy akompaniamencie Ewy Grzebień, instruktorki muzyki w JDK. Mirosław Godfryd obecnie jest uczniem szkoły muzycznej II stopnia w Krakowie, gdzie uczy się śpiewu w klasie Jacka Ozimkowskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Na co Anita Sokołowska przeznaczy wygraną? Zaskakująca odpowiedź jej partnera
- Edward Miszczak w ogniu pytań! Brakuje mu słów w rozmowie o Dagmarze Kaźmierskiej
- Co się dzieje na głowie Sykut-Jeżyny? Kolejny tydzień i kolejna zmiana [ZDJĘCIA]
- Żona Stuhra wyjada po nim resztki i się tym chwali! Wymyśliła na to nową nazwę