Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parszywe oblicze futbolu

Piotr Gielo
Głównym "terenem" działalności osób trudniących się ustawianiem meczów była druga liga, czyli ówczesny przedsionek ekstraklasy
Głównym "terenem" działalności osób trudniących się ustawianiem meczów była druga liga, czyli ówczesny przedsionek ekstraklasy Paweł Relikowski
"Zepsucie", "zgnicie", "rozkład moralny", "uwiedzenie" - w szczególności to ostatnie słowo jak ulał pasuje do nastroju, który towarzyszy mi przy pisaniu tego tekstu. Na powyższe pojęcia można bowiem trafić poszukując znaczenia łacińskiego corruptio. Etymologia wyrażenia "korupcja" w polskim ujęciu również sprowadzała się do haseł typu "psucie się" czy "rozkład moralny". Warto zwrócić uwagę na fakt, że pojęcie to istniało już w języku łacińskim.

Korupcja pojawiła się już bowiem w starożytnym Rzymie, gdzie sprawowanie najważniejszych urzędów zarezerwowane było dla najbogatszych. Przykładowo, tylko zamożni obywatele byli w stanie utrzymać z własnej kieszeni zarządców zbierających daniny, czy też finansować przeróżne plany miejskie. Po zamordowaniu jednego z cesarzy rzymskich armia podała do wiadomości publicznej informację, iż tron obejmie ten, kto zapłaci najwięcej. Cesarzem został jeden z najbogatszych senatorów - Dudius Julianus. Romae omnia venalia esse - ten powszechny aforyzm oznaczał w wolnym tłumaczeniu "w państwie rzymskim do kupienia jest wszystko".

Zabiorę Cię, drogi Czytelniku, w ponurą podróż, której finałem jest absurdalna konkluzja. Nieskazitelny dowód na prawdziwość banalnego stwierdzenia, że miłość jest ślepa. Wydarzenia, które szczegółowo opiszę poniżej, w oczywisty sposób rujnują autorytet piłki nożnej. Osobiście, będąc człowiekiem świadomym istnienia wszechogarniającego kłamstwa, powinienem stać na czele krytyków piłkarskiego szału. Rzeczywistość wygląda jednak zgoła odmiennie, ponieważ cierpię na chorobę futbolową. Krótko mówiąc - jestem uzależnionym od piłki nożnej psychopatą. W innym wypadku przedmiotowe wydarzenia skutecznie obrzydziłyby mi wychwalanie Królowej Sportu. Zanim jednak wyłożę karty na stół, cofnijmy się w czasie i przestrzeni do industrialnego serca Wielkiej Brytanii.

Sheffield, rok 1857. Nastąpiło wtedy epokowe wydarzenie, które bez cienia wątpliwości wpłynęło na przebieg mojego życia - powstanie "Sheffield Football Club". Założyciele pierwszego w historii klubu piłkarskiego nie wiedzieli wtedy, że ich działanie odbije się, niczym palec boży, na współczesnej historii cywilizacji ludzkiej. To wtedy nastąpił przełom w wieloletnim sporze o reguły formalne gry w football. Robotnicy z Sheffield opowiedzieli się za zasadami zabraniającymi łapania piłki w ręce. Odmiennego zdania pozostała znaczna większość kraju. Rozłam ten stanowi początek istnienia dwóch najpopularniejszych dziś drużynowych dyscyplin sportowych: piłki nożnej i rugby. Dzisiaj piłka nożna to już nie tylko dyscyplina - postępująca globalizacja wepchnęła football na szczyt popularności na całym świecie. Jej historia niesie za sobą cały wachlarz wartości związanych z nadzieją i wolnością. Choć z pozoru pozostaje bez znaczenia dla ważnych, życiowych spraw w istocie stanowi jednak kropelkę dobra w zalewie międzyludzkich konfliktów. Duch zdrowej, sportowej rywalizacji od zawsze nas jednoczył.

Najważniejsza data ligi polskiej to, moim zdaniem, 26 czerwca 2006 r. To wtedy zatrzymano Ryszarda F. Owszem, tego "Ryszarda F." - słynnego "Fryzjera" (ubolewam nad faktem, że w powszechnej świadomości nie utrwalił się inny pseudonim: "Szczota"). Tłem niniejszych rozważań jest bowiem korupcja w polskim ujęciu - temat rzeka. To właśnie w 2006 roku przeżyłem pierwszy poważny futbolowy kryzys egzystencjalny. Trzy lata wcześniej sejm RP uchwalił wtedy nowelizację kodeksu karnego, a w polskim prawie pojawiła się definicja legalna "przekupstwa sportowego". Dopiero przepis art. 296b kodeksu karnego spenalizował przestępstwo korupcji w sporcie. Była to reakcja na powszechność tego typu "zwyczajów". O ile istniała wcześniej możliwość ścigania za przekupstwo urzędnicze, związane ze sprawowaniem funkcji publicznych, to dopiero 1 lipca 2003 roku pojawiły się prawne mechanizmy przerwania podłych procederów wpływających na wyniki sportowe w Polsce.

Trzy lata później postawiono zatrzymanemu "Fryzjerowi" między innymi zarzut założenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, która "ustawiała" większość rezultatów piłkarskich na poziomie zarówno ekstraklasy, jak i niższych lig. Wyrażenie "większość" ma tu kolosalne znaczenie. Mówimy bowiem o ogromie zjawisk korupcyjnych. Nie bez powodu we wstępie zaznaczyłem, że wszystko, co kochałem okazało się kłamstwem. Aby przybliżyć skalę korupcji w polskiej piłce przytoczę w tym miejscu garść statystyk. Wszystkie dotyczą jedynie wydarzeń, które nastąpiły po 1 lipca 2003 roku i miały miejsce do pierwszych zatrzymań (gdyż wiele osób z szeroko pojętego "środowiska" mądrze wstrzymało się z ustawianiem meczów, w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji).

Zacznijmy zatem od faktu, że w toku postępowania przygotowawczego (około trzyletniego) postawiono zarzuty łącznie ponad 650 osobom. Ujawniono działalność korupcyjną działaczy ponad 80 klubów piłkarskich I, II i III ligi. W rozgrywkach drugoligowych (dzisiaj formalnie I. liga) sezonu 2003/2004 brało udział dwudziestu sześciu sędziów. Spośród nich zarzuty postawiono dwudziestu dwóm. W następnym sezonie z dwudziestu ośmiu sędziów, zarzuty usłyszało dwudziestu czterech. Z kolei z dwudziestu sędziów prowadzących rozgrywki Ekstraklasy w sezonach 2003/2004 oraz 2004/2005, aż czternastu było podejrzanych o popełnianie przestępstw korupcyjnych. Idąc dalej, w rozgrywkach drugoligowych sezonu 2003/2004 brało udział osiemnaście zespołów - z każdym z nich wiążą się poszczególne zdarzenia o charakterze korupcyjnym. Jedynie kilka klubów w najwyższej klasie rozgrywkowej pozostało "czystych", co w praktyce sprowadza się do braku dowodów.

Głównym "terenem" działalności osób trudniących się ustawianiem meczów była druga liga. Była ona niejako przedsionkiem do piłkarskiego raju, czyli polskiej Ekstraklasy (tak, ja też nie mogę powstrzymać się przed szyderczym uśmiechem, zachowajmy jednak powagę sytuacji). Dla mniejszych klubów oznaczała nieporównywalnie większe zarobki - pochodzące z praw telewizyjnych, czy też większego zainteresowania kibiców i sponsorów. Z drugiej strony, degradacja do trzeciej ligi - ze względu na specyfikę regulaminu rozgrywek - z góry oznaczała wielkie trudności związane z ponownym awansem. Druga liga stanowiła dla przestępców idealne fundamenty pod działalność, ponieważ od początku do końca sezonu „wszyscy grali o wszystko”. Dwa pierwsze zespoły miały zapewniony bezpośredni awans do I ligi, trzecia zaś "ekipa" w tabeli musiała o awans rozegrać dodatkowe mecze barażowe. Drużyna zajmująca miejsce od czwartego do dziesiątego pozostawały na kolejny sezon w II lidze. Te zajmująca miejsca od jedenastego do czternastego musiały walczyć o utrzymanie, rywalizując w dodatkowych meczach barażowych. Wreszcie dwie najgorsze były bezpośrednio degradowane do III ligi.

Termin "polska piłka nożna" śmiało mógłby zatem występować jako definicja pojęcia "korupcji w sporcie". Przypomnę, że mówimy tu o bardzo krótkim okresie. Przed 2003 rokiem mieliśmy do czynienia z przeróżnymi "aferami", które jednak nie znalazły swojego finału, ze względu na brak stosownych przepisów.

Bardzo ciekawy jest mechanizm, którym posługiwał się legendarny "Fryzjer". Człowiek ten do dzisiaj uważany jest sporadycznie za "pionek" w wielkiej grze. Na szczęście nie jest to prawda. Jest jednym z głównych winowajców stworzenia z polskiej piłki, za przeproszeniem, szamba, zapełnianego sukcesywnie poprzez genialne manipulowanie całym środowiskiem piłkarskim. W tym celu stworzył rozległą sieć powiązań. Tak szeroką, że doprowadziło to wręcz do wewnętrznej akceptacji takiego stanu rzeczy. Wywróciło to do góry nogami powszechnie przyjęty w społeczeństwie system moralny. W świecie piłkarskim przyjmowanie i wręczanie korzyści majątkowych było na porządku dziennym, jak kupowanie ciepłych bułeczek w sobotni poranek.

Z pozoru mechanizm ten wydaje się prosty, jak budowa cepa - nieuczciwy działacz piłkarski wręcza korzyść majątkową równie nieuczciwemu sędziemu, który w zamian za tę korzyść doprowadzał do umówionego rezultatu. Aby jednak łapówkę wręczyć odpowiedniej osobie, należało wpierw dowiedzieć się, który sędzia będzie prowadził dane spotkanie. Decyzja PZPN-u przydzielająca sędziego do prowadzenia danego spotkania była ściśle tajna, a działacze mogli poznać jej treść dopiero w dniu rozgrywania meczu. Idąc dalej, praca sędziów podlegała ocenie obserwatorów PZPN. Oceny wystawione za jakość prowadzenia kolejnych spotkań miały ogromny wpływ na losy sędziego w następnym sezonie - to one decydowały czy sędzia dostanie szansę w wyższej lidze, pozostanie w obecnej, czy na skutek mizernej jakości sędziowania "spadnie" do niższej klasy rozgrywkowej. W praktyce nawet jedna słaba nota mogła się okazać przełomowa w kontekście kariery sędziego. W rezultacie, przekupienie zarówno sędziego, jak i obserwatora, dawało gwarancję dotrzymania zawartej "umowy". W ten sposób sędzia mógł bowiem spokojnie manipulować wynikiem meczu, bez obaw o swoją karierę.

Prawdziwą sztuką było jednak urzeczywistnienie tych z pozoru nieskomplikowanych założeń teoretycznych. Wyznaczenie na dany mecz konkretnej pary sędziego i działacza było niełatwym zadaniem. Tu pojawia się "Fryzjer". Był przede wszystkim pośrednikiem w negocjacjach, które na ogół odbywały się drogą rozmowy telefonicznej. Zazwyczaj sędzia i działacz nie znali się osobiście, więc żadna ze stron nie miała pewności, że rozmawia z właściwym człowiekiem. Natomiast głos pośredniczącego "Fryzjera" z czasem znał już każdy. W środowisku piłkarskim nazywano tę funkcję "ojcem chrzestnym". Z niewiadomych przyczyn Ryszard F. zdominował wykonywanie w Polsce tego "zawodu".

W ten sposób, "ojcem chrzestnym" polskiej piłki został były właściciel salonu fryzjerskiego (tak, faktycznie pan Ryszard był zwykłym fryzjerem). Dzięki niemu działacze klubu nie tracili cennego czasu na zdobywanie tajnej wiedzy o obsadzie meczów. Mogli zażyczyć sobie, chociaż nie zawsze, konkretnych sędziów i obserwatorów. Zgłaszali swoje propozycje korupcyjne "Fryzjerowi" i jedynie z nim negocjowali kwoty łapówek. On przekazywał ustalenia właściwym sędziom i obserwatorom. Uprzedzał ich również o planowanym bezpośrednim kontakcie telefonicznym ze strony działacza klubowego. Powszechnym zwyczajem było przekazywanie niezarejestrowanych przez operatorów sieci komórkowych numerów. Instytucja "ojca chrzestnego" była czymś absolutnie normalnym. "Fryzjer" Pośrednik wyręczał nawet sędziów i obserwatorów, negocjując ceny ustawienia meczu i dbając jednocześnie o w miarę stały poziom cen. Tak, korupcja w piłce nożnej rozwinęła swą pajęczynę do tego stopnia, że koniecznym stało się stworzenie "cennika".

Po pewnym czasie Ryszard F. miał już tak rozległe kontakty w środowisku, że potrafił dotrzeć z propozycją korupcyjną niemalże do każdego sędziego lub obserwatora. Przez te znajomości potrafił także niemalże każdemu sędziemu zapewnić odpowiednią notę obserwatora, niezależną od rzeczywistego poziomu sędziowania.

Powyższy mechanizm nie był jednak idealny, ponieważ nie dawał stuprocentowej skuteczności. W finałowym etapie swojej działalności "Fryzjer" dokonał korupcyjnego majstersztyku. Dopuścił się przekupstwa najważniejszej osoby w polskim środowisku sędziowskim – Przewodniczącego Kolegium Sędziów PZPN. Korumpując szefa polskich sędziów zapewnił sobie bezwzględną skuteczność w kreowaniu piłkarskiej rzeczywistości. Uzyskiwał bowiem unikalną wiedzę o pytaniach i odpowiedziach na egzaminy sędziowskie. Wynikało to z faktu, że pytania i odpowiedzi znała jedynie jedna osoba w kraju, czyli szef sędziów we własnej osobie. Przecież sam te pytania układał.

Podsumowując powyższe, najbardziej przerażające jest społeczne "znieczulenie" moralne wewnątrz środowiska piłkarskiego. Trafiłem na pewną anegdotkę o bliżej nieokreślonym klubie Ekstraklasy. Trener tego klubu wszedł przed meczem do pokoju sędziowskiego i oznajmił dżentelmenom, że nie mają już pieniędzy, więc od tej pory będą grali sportowo - bez łapówek. Na twarzach sędziów pojawiło się zdumienie, graniczące z politowaniem. "Długo tak nie pociągniecie" - usłyszał trener. I faktycznie, po dwóch, trzech kolejkach należało zacząć zbierać pieniądze na korzyści majątkowe dla sędziów. Zostali sprowadzeni na Ziemię.

Od powyższych wydarzeń minęło już ponad dziesięć lat. W tym czasie na całym świecie doszło do niezliczonej ilości przestępstw korupcyjnych, co do których mam pełną świadomość istnienia. Mimo to, napędzam tę brudną spiralę, tworząc swoją bezgraniczną miłością do piłki idealne "miejsce pracy" wielu kryminalistom. "Afera Fryzjera" to oczywiście wierzchołek góry lodowej. Piłka nożna jest niestety opluwana pod różnym kątem - czy to w naszej rodzimej formie, czy to w formie prania brudnych pieniędzy, czy też stosowania dopingu.

Wszystko, w co wierzyłem, okazało się nieprawdą. Wszystko, co bezgranicznie kochałem, co ukształtowało moje życie i co wielokrotnie wywoływało zarówno ekstazę, jak i spazmy płaczu. Piłka nożna, w moim rozumieniu, jest parszywym kłamstwem. Panoszący się od wieków wirus zjada football, wysysając mu szpik kostny. Paradoksalnie i ja karmię się tym oszustwem. Świadomie wielbię wyreżyserowany spektakl, próbując tę świadomość zakopać w odmętach rozumu. Jestem piłkarskim psychopatą i zawsze nim będę. Nigdy jednak nie pojmę, dlaczego brnę w coś tak oczywiście zakłamanego. I chyba właśnie na tym polega choroba futbolowa. Parafrazując pewien rzymski aforyzm: "w piłce nożnej do kupienia jest wszystko".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Parszywe oblicze futbolu - Gol24

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24