Pensjonariusze nie mają wyboru

Na przeszkodzie stoją skostniałe przepisy.

W teorii dają one ludziom możliwość wybrania miejsca pobytu na stare lata, a w praktyce okazuje się, że trafiają oni wyłącznie tam gdzie są akurat wolne miejsca.
Nie chcą nas słuchać

Marian Bielecki od lat mieszka w domach pomocy społecznej. Obecnie w Brzózie Królewskiej.

- Wcześniej byłem w kilku domach, wszędzie jest tak samo. Warunki kiepskie, a starych ludzi traktuje się jak rzeczy. Dlatego chcę się przenieść do prywatnego domu - mówi Bielecki.

Hieronim Bałut, który w Brzózie mieszka od czterech lat też chce zmienić dom. - Chcę jeszcze parę lat pożyć w godnych warunkach - mówi.

- Tu nas straszą, że jak się przeniesiemy do prywatnego domu, to po miesiącu nas wyrzucą, bo nie będziemy mogli zapłacić, tyle ile oni chcą.

Nikogo nie wyrzucę

Na Podkarpaciu działa 48 państwowych Domów Pomocy Społecznej oraz jeden prywatny - DPS "Leśniówka" w Turzy koło Sokołowa Młp. W 2006 roku z budżetu wojewody na bieżącą działalność domów przekazano ponad 75 mln zł

- Ja nikogo wyrzucał nie będę - denerwuje się Jacek Jakubiec, współwłaściciel prywatnego DPS "Leśniówka" w Turzy koło Sokołowa. - Prywatny dom działa na takich samych zasadach jak państwowe.

- Przepisy owszem dopuszczają działalność prywatnych domów pomocy, ale kierować do nich pensjonariuszy możemy tylko wtedy, kiedy w państwowych brakuje miejsc. A nie brakuje - mówi Mirosław Przewoźnik, dyrektor wydziału opieki społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie. - Takie jest prawo.

- To prawda, ale gdzie w tym wszystkim dobro pensjonariusza i jego rzekome prawo wyboru? - pyta retorycznie Jacek Jakubiec.