Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitbull pogryzł strażnika miejskiego na służbie

Anna Janik
Andrzej Południak, strażnik miejski z Rzeszowa, podczas interwencji został zaatakowany przez niebezpiecznego psa.

To miała być rutynowa interwencja, związana z wycinką drzew. W środę na ul. Goździkową Andrzej Południak, strażnik miejski z ponad 20-letnim stażem pracy pojechał razem z partnerem, z którym zwykle pełnił służbę. Po straż miejską zadzwonili mieszkańcy zaniepokojeni wycinką drzew na sąsiedniej działce.

Nagle na posesji pojawił się mężczyzna, który na widok strażniczego munduru wpadł w szał. Dlaczego się tam zjawił nie wiadomo. Nie miał żadnego związku z interwencją, nie był właścicielem działki ani nie był odpowiedzialny za wycinkę.

- Zupełnie bez powodu zaczął nam ubliżać, wyklinać. Wiedząc jak reagować na takie sytuacje, zignorowaliśmy go i wsiedliśmy do wozu. Wtedy podszedł do nas i próbował wybić przednią szybę - opowiada Andrzej Południak. - W pewnym momencie wyciągnął nóż i podszedł z nim do drzwi od strony mojego partnera. Moim obowiązkiem było więc zrobić wszystko, żeby koledze nie stała się krzywda - opowiada strażnik.

Dlatego wybiegł z wozu, wytrącił napastnikowi nóż z ręki i próbował go obezwładnić. Ten jednak się wyrwał i pobiegł w stronę ogrodzenia, za którym trzymał swojego psa, mieszańca rasy pitbull. Pies rzucił się na strażnika i dotkliwie go pogryzł po prawej ręce i nodze. Jakby tego było mało jego właściciel okładał leżącego na ziemi strażnika jego własną tonfą. Jedyne, co ten był w stanie zrobić to osłaniać się jedną ręką przed spadającymi na jego głowę ciosami. Jednocześnie słyszał, jak właściciel szczuje psa i zachęca do jeszcze większej agresji, a z niego samego się naśmiewa.

57-latek z głębokimi ranami szarpanymi trafił do szpitala. Przeszedł operację ręki, podczas której lekarze zszywali mu poszarpane fragmenty skóry. Rokowania są dobre.

- Na szczęście pies nie uszkodził mi żadnych ścięgien i nerwów, normalnie będę mógł ruszać palcami. Opatrzność czuwała - cieszy się mężczyzna. - Oczywiście ból jest duży, nawet nie wiem ile mam tych szwów, bo pod opatrunkiem jest jedna wielka rana. Ale czuję się dobrze, koledzy i przełożeni z pracy są dla mnie bardzo życzliwi, a najbardziej wzruszył mnie telefon od mojego partnera, który dziękował mi za to, że wtedy uchroniłem go przed atakiem - dodaje.

Właściciel psa został zatrzymany

Policja ustaliła, że 59-letni właściciel psa podczas incydentu był nietrzeźwy.

- Został zatrzymany, a jego pies trafił do schroniska na obserwację. Policjanci ustalili, że ma aktualne szczepienia - mówi kom. Marta Tabasz-Rygiel, rzeczniczka KWP w Rzeszowie. - Wstępne ustalenia wskazują, że pies jest mieszańcem podobnym do pitbulla, więc nie podlega przepisom dotyczącym ras uznawanych za niebezpieczne - dodaje.

Gdyby 9-letnia suka była rasowym pitbullem, na jej posiadanie właściciel musiałby mieć zgodę. Ponieważ jest mieszańcem, o żadne pozwolenia starać się nie musi.

- Ta kwestia będzie jeszcze dokładnie wyjaśniana, a materiały w tej sprawie zostały przesłane do Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie z wnioskiem o wszczęcie śledztwa dotyczącego czynnej napaści na funkcjonariuszy Straży Miejskiej, kierowania gróźb karalnych, znieważenia oraz uszkodzenia mienia - mówi kom. Tabasz-Rygiel. - Czyn ten zagrożony jest karą od roku do lat 10 pozbawienia wolności - dodaje.

Strażnik zaatakowany kijem baseballowym

To nie pierwszy przypadek, kiedy rzeszowski funkcjonariusz stracił zdrowie podczas służby. 8 lat temu został zaatakowany kijem baseballowym podczas interwencji na os. Baranówka. Chuligani dostali surowe wyroki, w tym kary więzienia. 3 lata temu udzielając pomocy ofiarom wypadku drogowego poważnie uszkodził sobie odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Nie tylko próbował uwolnić zakleszczoną w samochodzie pasażerkę, ale także nie dopuścił do zapalenia się auta. O tym jak pomaga innym nie chce jednak mówić. Twierdzi, że to po prostu jego praca, która z założenia jest służbą drugiemu człowiekowi.

- Czasem społeczeństwo ocenia nas dość surowo, sprowadzając naszą pracę do wypisywania mandatów, ale tak nie jest - dodaje Andrzej Południak. - Dla mnie najważniejsze w całej tej historii, która wydarzyła się przecież w okresie około świątecznym jest to, że nie mam sobie nic do zarzucenia jako funkcjonariusz i jako człowiek, bo zrobiłem co mogłem, żeby mój partner wyszedł z tego cało - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24