Jagiellonia Białystok w poprzednim sezonie rozczarowywała swoich kibiców. Klub z Podlasia skończył na 9. miejscu w PKO BP Ekstraklasie, a apetyty były na pewno dużo większe. W trakcie rozgrywek pracę stracił dobrze znany na Podkarpaciu Bogdan Zając, a sezon drużyna dograła pod wodzą Rafała Grzyba. Pewnym jednak było, że w kolejnych rozgrywkach „Jagę” poprowadzi ktoś inny i zdecydowano się ponownie postawić na Ireneusza Mamrota.
Czerwiec tego roku w ogóle był bardzo ciekawy w białostockim klubie, bo właśnie wtedy prezesem przestał być Cezary Kulesza, który niedawno został wybrany sternikiem Polskiego Związku Piłki Nożnej. To on bez wątpienia był ojcem wszystkich sukcesów Jagiellonii, która jest dwukrotnym wicemistrzem Polski, a także zdobywcą krajowego pucharu.
Już bez niego w roli sternika zaczęła się budowa drużyny na nowy sezon. Zmian kadrowych było sporo, a przede wszystkim do zespołu dołączył Michał Pazdan, którego zadaniem było zostać liderem defensywy, która w poprzednim sezonie nie stanowiła monolitu. Na wyciąganie zbyt daleko idących wniosków jeszcze jest zbyt wcześnie, tym bardziej że były reprezentant Polski nie mógł zagrać w dwóch ostatnich meczach swojego zespołu. Ale na razie gra obronna wciąż nie jest mocnym punktem Jagiellonii.
Drużyna trenera Mamrota straciła bowiem w dotychczasowych meczach 7 bramek, a to tylko pokazuje, że jest jeszcze co poprawiać. Nieźle, ale nie rewelacyjnie, jest w ofensywie. Tu liderem jest Jesus Imaz, który potrafi momentami czarować na boisku i bez wątpienia gracze PGE Stali będą musieli mieć na niego baczenie. Spore niebezpieczeństwo grozi im również choćby ze strony Tomasa Prikryla, a i Fedor Cernych potrafi dać się we znaki rywalom, choć pokazuje to trochę za rzadko. A przed zamknięciem okienka transferowa klub pozyskał jeszcze dobrze znanego w Mielcu Michała Żyrę. Będzie więc kim straszyć.
„Jaga” miała świetny początek sezonu, bo w pierwszych trzech meczach wywalczyła 7 punktów. Na dzień dobry był remis z Lechią Gdańsk, na następnie wygrana 3:0 Raków Częstochowa. A to musi robić wrażenie, bo wszyscy dobrze wiemy, że zespół Marka Papszuna potrafi bronić, jak mało kto w naszej lidze.
Po tym przyszło zwycięstwo z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza i nagle trudno wytłumaczalna porażka z Górnikiem Zabrze. Wszystkie te mecze Jagiellonia grała na własnym boisku. Dopiero w 5. kolejce zagrała pierwszy raz w delegacji i uległa Cracovii. Zaraz przed przerwą reprezentacyjną był remis, również na wyjeździe, z Wartą Poznań. Łącznie więc zespół Ireneusza Mamrota ma na swoim koncie 8 punktów, a więc tylko oczko więcej, niż mielczanie.
Trudno z pełną odpowiedzialnością pisać, że któryś z tych zespołów będzie zdecydowanym faworytem sobotniego spotkania, choć oczywiście „Jaga” u siebie zrobi wszystko, aby wrócić na zwycięską ścieżkę. Ten najbliższy mecz będzie 14. w historii rywalizacji pomiędzy tymi drużynami.
I bilans zdecydowanie jest na korzyść mieleckiej drużyny. Ekipa z Podkarpacia w dotychczasowych starciach wygrywała aż 8 razy. Jagiellonia lepsza była tylko dwukrotnie, a trzy raz był remis. Właśnie podziałem punktów zakończyło się ostatnie spotkanie tych zespołów, które odbyło się w kwietniu tego roku i było 3:3. W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu lepsi natomiast byli mielczanie, wygrywając na własnym boisku 3:1.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Niewielu wie, że jest wnukiem Wodeckiego. Leo Stubbs już raz próbował sił w rozrywce
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice