MKTG SR - pasek na kartach artykułów

PKO BP Ekstraklasa. PGE Stal Mielec przegrała z Lechem Poznań, choć zaczęło się bardzo dobrze

Miłosz Bieniaszewski
Miłosz Bieniaszewski
Joao Amaral (przy piłce) zdobył jedną bramkę, a Lech Poznań pokonał PGE Stal Mielec
Joao Amaral (przy piłce) zdobył jedną bramkę, a Lech Poznań pokonał PGE Stal Mielec Waldemar Mazgaj
Przez dziesięć minut w Poznaniu pachniało sensacją. Lech zrobił jednak swoje i zasłużenie pokonał PGE Stal Mielec.

30. kolejka PKO BP Ekstraklasy układała się po myśli mieleckich piłkarzy, bo porażek doznały Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław. Gdyby tak drużynie Adama Majewskiego udało się zapunktować, to już w ogóle by było pięknie.

Problem polegał jednak na tym, że mielczan czekało starcie z Lechem Poznań, a więc zespołem mierzącym w tytuł mistrzowski, zespołem, który musi wygrywać już do końca i wreszcie takim, który dysponuje niesamowitą siłą ognia.

Duet Mikael Ishak-Joao Amaral w tym sezonie zdobył 27 bramek w lidze, a więc niewiele mniej, niż cała mielecka drużyna. Tak, ekipę z Podkarpacia czekało niesamowicie trudne zadanie.

- Patrząc na nasze ostatnie rezultaty dla wielu ludzi pewnie nierealne jest, że zdobędziemy tam choćby punkt, natomiast nie jedziemy tam się położyć, tylko po to, aby powalczyć i jak najbardziej wierzymy, że coś tam ugramy – mówił przed meczem trener mielczan.

O ambicję i determinację jego drużyny można było być spokojnym. Aby jednak coś ugrać w Wielkopolsce trzeba też było liczyć na szczęście.

„Kolejorz” w środku tygodnia grał mecz awansem z Górnikiem Łęczna i już do przerwy prowadził 3:0. Należało się więc spodziewać szturmu miejscowych od pierwszego gwizdka i tym razem. Powody do optymizmu dawał natomiast fakt, że mielczanie, odkąd wrócili do ekstraklasy, z Lechem jeszcze nie przegrali, a poprzedni mecz w Poznaniu niespodziewanie wygrali. Teraz takie rozstrzygnięcie byłoby jednak jeszcze większą sensacją.

I tym zapachniało na samym początku. Pewnie jeszcze nie wszyscy kibice zasiedli na trybunach i trzeba było przecierać oczy. Cios zadała bowiem PGE Stal, która nie wyszła na boisko na miękkich nogach, tylko przeprowadziła ładną akcję, Maksymilian Sitek zagrał do Dominika Steczyka, który przyjął ją sobie kierunkowo i bez zastanowienia uderzył.

Mielczanie szybko zostali jednak zepchnięci do defensywy i z prowadzenia mogli się cieszyć dziesięć minut. To tylko jeszcze mocniej napędziło miejscowych, którzy w zasadzie zamknęli rywala na jego połowie. Mielczanie dzielnie się bronili, a jak już Lechowi udawało się dochodzić do strzałów, to szwankowało wykończenie.

W końcu jednak defensywa gości pękła. Antonio Milić idealnie wypuścił Pedro Rebocho, który zagrał do Ishaka, a ten obrócił się i oddał płaski strzał. Rafał Strączek powinien był sobie z tym uderzeniem poradzić, lecz futbolówka zatrzepotała w siatce.

To nie zadowalało "Kolejorza" i cały czas gra toczyła się na połowie mielczan. Próbowali Pedro Tiba i Milić, ale piłka mijała bramkę gości. To był jednak sygnał, że po zmianie stron gospodarze wcale nie będą zamierzali się skupiać na bronieniu, tylko są głodni kolejnych bramek.

I miejscowi ruszyli do ataków od początku drugiej połowy, co szybko dało efekt. Sami jednak nie trafili do bramki gości, a uczynił to Mateusz Żyro, który niefortunnie podbił piłkę głową po dośrodkowaniu Tiby i Strączek był bez szans.

Wtedy gospodarze oddali trochę pole PGE Stali i to goście zaczęli coraz częściej konstruować akcje ofensywne. Dwukrotnie było groźnie po dośrodkowaniach z rzutu rożnego Macieja Domańskiego, ale Bożidar Czorbadżijski i Marcin Flis nie trafiali w bramkę.

Trzecia próba okazała się już skuteczna, do bramki trafił Oskar Zawada, ale po sprawdzeniu sytuacji gola arbiter nie uznał, bo napastnik mielczan najpierw odepchnął Milicia. Wciąż było więc 3:1 dla gospodarzy, ale otrzymali poważne ostrzeżenie. Goście mieli natomiast kolejny dowód, że Lecha można jeszcze postraszyć.

Goście szukali gola kontaktowego, dwukrotnie zakotłowało się w polu karnym gospodarzy, ale "Kolejorz wychodził z opresji. A miejscowi powinni byli zadać przynajmniej jeszcze jeden cios tuż przed końcem, lecz dwukrotnie strzałami w poprzeczkę szybkie kontry kończył Michał Skóraś.

Skończyło się więc na dwubramkowym zwycięstwie Lecha, które było zasłużone, ale mielczanie dali też pewne powody do optymizmu. Przede wszystkim podobać się mogła ich postawa od momentu, kiedy stracili trzecią bramkę. Widać, że ta drużyna ma potencjał, co pozwala wierzyć, że w ostatnich czterech kolejkach ugra jeszcze tyle punktów, aby się utrzymać.

Lech Poznań – PGE Stal Mielec 3:1 (2:1)

Bramki: 0:1 Steczyk 2, 1:1 Amaral 12, 2:1 Ishak 31, 3:1 Żyro 49-samobójcza.

Lech: van der Hart – Pereira (62 Kędziora), Satka, Milić, Rebocho – Skóraś, Murawski, Tiba (75 Kwekweskiri) , Amaral (75 Kownacki ż), Kamiński (75 Ba Loua) – Ishak (89 Marchwiński). Trener Maciej Skorża.

PGE Stal: Strączek – Czorbadżijski, Matras, Flis – Żyro (69 Wrzesiński), Kasperkiewicz (77 Granlund), Urbańczyk (58 Zawada), Getinger (58 Wawszczyk) – Sitek (69 Kłos), Steczyk, Domański ż. Trener Adam Majewski.

Sędziował Stefański (Bydgoszcz).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24