Przed tarnobrzeskim sądem ruszył wczoraj proces 53-letniego Wiesława L. z Mielca, który pobił ojca tłuczkiem do mięsa, a potem udusił.
Dobry, uczynny, grzeczny, spokojny. Robił zakupy, opiekował się chorym na nowotwór ojcem. Nigdy żadnych interwencji policji, nigdy żadnych awantur ani skarg ojca na zachowanie syna. W takim świetle przedstawiali wczoraj świadkowie - sąsiedzi 86-letniego Franciszka L. i jego syna, Wiesława.
W to, co wydarzyło się 7 listopada ubiegłego roku, nie może też uwierzyć siostra nieżyjącego, a zarazem ciotka oskarżonego.
- Wiesiu? Ja nie wierzę, że Wiesiu ojca uderzył. Musiał się pomylić mówiąc policji, że zabił. Daję rękę uciąć, że jeśli sąd go wypuści, to on nikomu krzywdy nie zrobi - zeznawała 80-letnia kobieta. - Mój brat był starszy, schorowany. Pewnie się przewrócił i uderzył głową. Ale Wiesiu na pewno nic mu nie zrobił.
Wczoraj tylko jeden z sąsiadów nie do końca miał dobre zdanie o oskarżonym. Co prawda nie słyszał ani awantur, ani jego kolega Franciszek nie skarżył się na syna, lecz jedna rozmowa dała mu do myślenia.
- Powiedział do mnie, że kupuje piwo i papierosy dla syna, żeby nie mieć kłopotów. Co miał na myśli, nie powiedział - zeznawał świadek, starszy mężczyzna. - I on nadużywał alkoholu, prawie codziennie popijał piwo.
Sam oskarżony podobnie jak podczas przesłuchania na policji i później w prokuraturze, także i przed sądem nie był w stanie wyjaśnić motywu zbrodni.
- Nie wiem, co się ze mną stało. Próbuję sobie to pozbierać do kupy i dalej nie wiem. Być może to efekt długotrwałego stresu, napięcia psychicznego bo w marcu straciłem pracę, dwa miesiące później ojciec dowiedział się o nowotworze - wyjaśniał 53-letni Wiesław L. - Nie miałem żadnego motywu, byłem trzeźwy. Nie wiem, co się stało i dlaczego to zrobiłem.
W poniedziałek 9 listopada przed południem do komendy policji w Mielcu zadzwonił mężczyzna. Powiedział, że zabił ojca. Podał adres, imię i nazwisko, a na miejscu pokazał tłuczek do mięsa. Wyjaśnił, że do zbrodni doszło w sobotę rano.
Wstał rano i z kuchni przyniósł metalowy tłuczek do mięsa. Uderzył nim kilka razy (co najmniej trzy) leżącego na wersalce ojca w głowę. Starszy mężczyzna spadł - syn go podniósł na wersalkę, a następnie przycisnął poduszka jego twarz. Martwego rodzica przykrył kołdra i poszedł na piwo. Następnego dnia też pił. W poniedziałek wykręcił numer 997. Grozi mu nawet dożywocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Były ukochany Maryli nieźle się urządził! Jasiński mieszka lepiej niż ona! | ZDJĘCIA
- Prywatne nagranie Sary James wyciska łzy z oczu. Oddała hołd ukochanej babci
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób