Pożar w bloku w Rzeszowie
- Obudziłam się przed siódmą. Słychać było karetki. W życiu bym się nie spodziewała, że to u nas się pali - mówi Urszula Chmiel, mieszkanka 9 piętra. - Poczułam w mieszkaniu dym. Otwieram drzwi na klatkę schodową a tu nic nie widać, tylko kłęby siwego dymu.
Kobieta pobiegła do łazienki, namoczyła ręczniki i położyła pod drzwiami, żeby dym nie wdzierał się do mieszkania.
- Obudziłam córkę i mówię: pali się w bloku. Nie wiem konkretnie gdzie. Byłyśmy spanikowane, bo nie było szans na ucieczkę, na wyście na korytarz i zjechanie windą w dół. Prąd był wyłączony. Słyszałam tylko po kolei wybijane okna - opowiada kobieta.
W pożarze ucierpiało 5 osób, w tym 3 dzieci. Z objawami podtrucia trafiły na oddział toksykologii Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.
- Moja bratowa została zabrana do szpitala, bo mieszka na trzecim piętrze, naprzeciw mieszkania, które się paliło - mówi Dorota Zambryło. - Brat ma półtoraroczne dziecko. Akurat nie było go w domu. Całe szczęście. Nie wiem, co by się stało, gdyby byli w mieszkaniu - mówi rozdygotana.