O dramatycznej sytuacji 200-osobowej załogi jednej z hut szkła w Krośnie pisaliśmy we wtorek. Z powodu finansowych problemów firmy wygaszona została wanna do wytopu szkła. Spółka Milomax, która jest właścicielem majątku upadła, ale pracodawcą dla załogi nie była ona, ale inna spółka: Warsaw Trust Advisors. Pracowników nikt nie poinformował, co dalej. Załoga nie dostała wynagrodzeń za marzec, cześć także za luty.
W środę rano do zakładu przy ul. Lotników przyjechał przedstawiciel spółki zatrudniającej załogę. Pracownicy nazywają go prezesem.
Chcieliśmy z nim porozmawiać. Zadzwoniliśmy sprzed bramy zakładu, z prośbą o krótką rozmowę. Nie zgodził się.
- Nie mam dziś czasu. Mam ważniejsze sprawy na głowie - stwierdził i rozłączył się.
Jak opowiadali pracownicy, prezes nie zdecydował się na ogólne spotkanie z załogą, choć ludzie na takie spotkanie i wyjaśnienie całej sytuacji liczyli.
Wszedł do swojego gabinetu. W pewnej chwili przed bramę podjechał samochód policyjny. Okazało się, że prezes poprosił o interwencję. Według niego pracownicy uniemożliwiali mu opuszczenie zakładu.
Po kilkunastu minutach mundurowi z patrolu wyszli z budynku, wsiedli do auta i odjechali.
- Interwencja nie była konieczna. Funkcjonariusze nie potwierdzili słów zgłaszającego. Co prawda byli ludzie zgromadzeni przed biurem, ale nikt nie blokował wyjścia - wyjaśnił Paweł Buczyński, rzecznik prasowy KMP w Krośnie.
Prezes oświadczył pracownikom, że kto chce, może się zwolnić "z winy pracodawcy" a on przyjmie i podpisze stosowne dokumenty. Większość ludzi była tak zdesperowana, że zdecydowała się na takie właśnie wyjście z patowej sytuacji.
- Pracowałem w tej hucie od lat - opowiadał nam jeden z mężczyzn. - Kiedyś to był bardzo dobry zakład. Ale upadł, potem zmieniały się nazwy i było coraz gorzej. Moim zdaniem tu już nie ma perspektyw. Zwolniłem się. Jestem szlifierzem, mam doświadczenie. Liczę, że znajdę zatrudnienie w Krośnieńskich Hutach Szkła.
- Prezes namawiał mnie, żebym jeszcze została - opowiada jedna z kobiet, pracująca przy obróbce szkła. - Obiecał, że zapłaci. Ale ja nie wierzę. Jak wierzyć, skoro nie dostałam wypłaty za luty, za marzec? Zawsze trzeba było wypraszać pieniądze. Nie przelewano nam wynagrodzeń na konta, dostawaliśmy je w ratach, do ręki. W dzisiejszych czasach to przecież absurd.
Na początku tygodnia wypowiedzenia pocztą otrzymało kilku kierowników. Prezes uznał ich za wichrzycieli. Wczoraj nie pozwolił im wejść do zakładu.
- Oskarżył mnie, że ukradłem narzędzia - mówi jeden z nich.
Pracownicy nie wiedzą, czy dostaną zaległe pieniądze (choć prezes obiecał, że tak). Martwią się też, czy będzie miał kto wypisać im świadectwa pracy.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?