Premier przekonywał żeby wstąpić do Unii

Premier prowadził wczoraj w woj. podkarpackim kampanię przed referendum europejskim. Podczas spotkania z młodzieżą, stwierdził, że Polska straci, jeśli w referendum Polacy zagłosują przeciw integracji. - Inwestorzy, którzy będą chcieli zainwestować u nas pieniądze, mogą to chcieć zrobić np. Słowacji lub Litwie które będą w UE. Inwestorzy, którzy u nas są, mogą wycofywać swój kapitał, bo chcą uczestniczyć w dużym europejskim rynku. Obniży się ranga naszego kraju - mówił Miller.
Zdaniem premiera referendum to jedna z najważniejszych decyzji w naszej historii, która zdecyduje o losach pokoleń. - Można w nim głosować na "tak" lub "nie", ale każde z tych słów oznacza co innego - mówił szef rządu.
- Czy wejście do UE nie jest ostatnią deską ratunku dla pana rządu, który nie ma pomysłu na rządzenie Polską - pytała Elżbieta Dzierżak, przewodnicząca Rady Miasta Rzeszowa z LPR, która przed przyjazdem Millera, rozdawała młodzieży antyunijne ulotki.
- To nie UE spowodowała, że mamy takie bezrobocie. To politycy, którzy rządzili w Polsce w ostatnim pięcioleciu. To oni przyjęli program schładzania gospodarki, bo uważali, że rozwijamy się zbyt szybko - odparował Miller.
Jednak podczas konferencji prasowej, premier Miller nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć, czy gdyby referendum nie było wiążące (frekwencja zbyt niska), będzie to miało jakieś konsekwencje polityczne dla jego rządu. Zdaniem premiera niska frekwencja jest przede wszystkim lekcją dla obywateli, bo w referendum Polacy zdecydują o szansach rozwoju dla kraju. Także wczoraj premier spotkał się z mieszkańcami Chorzelowa w gminie Mielec i mieszkańcami Mielca.