Przepisy utrudniają życie rolnikom na Podkarpaciu

- Czas skończyć z biurokracją - uznał Marian Ryznar, wójt Wiązownicy i napisał list otwarty do ministra rolnictwa i rozwoju wsi.

- Wystarczy stworzyć prosty mechanizm dopłat, bez zbędnej biurokracji obciążającej gminy. Skoro są takie możliwości, to czemu nie wrócić do sprawdzonych wzorów - pyta retorycznie wójt Ryznar. Wie co mówi, bo rolnicy przypominają mu to niemal codziennie.

- Za premiera Olszewskiego do każdego hektara były doliczane należne kwoty. Bez wypełniania zbędnych papierów - mówi Marian Fiałek. Oficjalnie jest rolnikiem z Jarosławia. Ma tam 20,12 ha ziemi.

Stertę papierów o zwrot podatku akcyzowego zawartego w cenie oleju napędowego wykorzystywanego do produkcji rolnej już złożył do "swojej" gminy. W sąsiedniej gminie, Wiązownicy, ma zaledwie 0,60 ha. Tu musi również złożyć podobny plik papierów. - A nawet jedno zaświadczenie więcej. Że jestem…rolnikiem - śmieje się z biurokracji.

Po złożeniu papierów dostanie w gminie Wiązownica 50 złotych dopłaty. - Dla rolnika każdy grosz się liczy, dlatego trzeba się godzić na bzdurne przepisy - komentuje z przekąsem.

Urzędniczki toną w stertach papierów. - W tej chwili wprowadziliśmy do systemu komputerowego około 500 spraw. A czeka jeszcze blisko setka - wylicza Grażyna Socha, inspektor z referatu podatkowego w gminie Wiązownica.

Jaką receptę ma wójt Ryznar? - Po prostu należny podatek akcyzowy za olej wypłacać wraz z płatnościami unijnymi. System jest sprawdzony i działa doskonale. Miałyby to robić terenowe Agencje Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa a nie gminy - napisał we wniosku do ministra.