Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PSL: Potrzeba więcej pieniędzy, sił i ludzi do zwalczania afrykańskiego pomoru świń w kraju i na Podkarpaciu

Anna Janik
Działacze PSL podkreślali na wczorajszej konferencji prasowej konieczność skutecznej walki z wirusem ASF.
Działacze PSL podkreślali na wczorajszej konferencji prasowej konieczność skutecznej walki z wirusem ASF. Krzysztof Łokaj
Pierwszy przypadek choroby afrykańskiego pomoru świń na Podkarpaciu postawił na nogi wszystkie służby. Głos w sprawie zabrali też politycy, którzy obawiają się dalszego rozprzestrzeniania się wirusa.

Pierwszy przypadek ASF na Podkarpaciu stwierdzono pod koniec ubiegłego tygodnia w miejscowości Nowe Sioło w gminie Cieszanów w powiecie lubaczowskim. Utrzymywane w nim było 19 sztuk trzody chlewnej w różnym wieku. Badanie laboratoryjne próbek pobranych od świń z tego gospodarstwa zostało wykonane w Puławach.

Za mało pieniędzy i ludzi

Konferencję prasową na ten temat zwołał wczoraj poseł PSL Mieczysław Kasprzak, który uważa, że dotychczasowe działania rządu w tej sprawie są niewystarczające.

- To, co dziś obserwujemy w kraju napawa nas dużym niepokojem. Dwa miesiące temu w Polsce było 165 ognisk ASF, a dziś już 185 zagród zostało objętych tym wirusem. Jeżeli w takim tempie będzie się to rozprzestrzeniać, choroba dotrze na tereny wszystkich województw - mówi Mieczysław Kasprzak. - W Hiszpanii walczono z ASF 25 lat i poradzono sobie z tym dopiero, kiedy zabito ostatnią sztukę trzody chlewnej hodowanej w tym kraju - grzmi.

Wojewoda informuje, że 1 sierpnia w godzinach popołudniowych, potwierdzono wystąpienie ogniska afrykańskiego pomoru świń w gospodarstwie, w którym utrzymywane było 19 sztuk trzody chlewnej w różnym wieku. Badanie laboratoryjne próbek pobranych od świń z tego gospodarstwa zostało wykonane w krajowym laboratorium referencyjnym ds. Afrykańskiego pomoru świń w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym – Państwowym Instytucie Badawczym w Puławach.CZYTAJ DALEJZOBACZ TEŻ: Wstrząsające pożegnanie. Świnka nie może pogodzić się ze stratą przyjaciela po 13 latach razem

Pierwsze ognisko afrykańskiego pomoru świń w regionie. W mie...

Działacze PSL podkreślali, że walkę z afrykańskim pomorem świń musi być zdecydowana i wymaga znacznie więcej pieniędzy. Tymczasem rząd zmniejszył nakłady na rolnictwo. Służb weterynaryjnych jest za mało, a laboratoria nie mogą sprawnie prowadzić badań.

- Służby wykonały bardzo dobrze swoją pracę podczas zabezpieczania ogniska ASF u nas w gminie, pracowano po 10 godzin dziennie, ale mają ograniczone możliwości sprzętowe, finansowe i kadrowe - mówi Zdzisław Zadworny, burmistrz Cieszanowa. - To państwo musi zadbać o to, żeby te środki spływały tam, gdzie są potrzebne, a rolnicy, którzy tracą trzodę, czyli swoje podstawowe źródło utrzymania, dostali pomoc na jej odbudowę. Musi funkcjonować też skup interwencyjny - wylicza.

WIDEO: Minister Ardanowski o bioasekuracji i świadomości rolników - ASF

Wirus ASF szybko się roznosi

I dodaje, że w walkę z ASF-em na ziemi lubaczowskiej włączyli się także „terytorialsi”, którzy sprawdzają teren, poszukując m.in. szczątków zwierząt. W gospodarstwie, w którym stwierdza się ognisko choroby niemal wszystko, od samej trzody chlewnej przez paszę, ubrania i narzędzia jest utylizowane. Wirus może się bowiem rozprzestrzenić także tą drogą. Dlatego działacze PSL mocno podkreślali fakt, że walka z ASF nie będzie skuteczna, jeżeli rząd nie wstrzyma niekontrolowanych dostaw pasz ze wschodu. Ukraina jest bowiem terenem „zapowietrzonym” wirusem.

- Ognisko stwierdzono u nas w małym gospodarstwie, ale przecież zaledwie 100 km dalej w okolicach Mielcu i Dębicy są gospodarstwa, wytwarzające wiele tysięcy ton tucznika - podkreśla Zbigniew Micał, szef rzeszowskiej izby rolniczej.

- Wirus jest już w pięciu polskich województwach. Boję się, że niedługo pół Polski będzie zagrożone ASF-em, a zachodnie firmy nie będą już chciały kupować naszych produktów - dodaje.

I podkreśla, że w zamrożonym mięsie wirus przetrwa nawet 3 lata, w produktach przerobionych 2-3 miesiące, w kale lub krwi - miesiąc.

Jak wyjaśniła Nowinom Janusz Ciołe, zastępca podkarpackiego wojewódzkiego lekarza weterynarii, wirus ASF atakuje tylko świnie, dziki i świniodziki. W żaden sposób nie przenosi się na człowieka, zarówno podczas kontaktu z chorym zwierzęciem, jak i zarażonym mięsem. Wirus ASF nie przenosi się drogą powietrzną, do zarażenia trzody hodowlanej może dojść za to poprzez kontakt ze znalezionymi szczątkami dzika. Także pies lub kot oraz gryzoń może przynieść mechanicznie wirusa do gospodarstwa.

Rozwój wirusa następuje od czterech do dziewięciu dni. Na uszach i skórze zwierzęcia pojawiają się zasinienia i zaczerwienienia, występuje wysoka gorączka, a zwierzę pada. Afrykański pomór świń jest chorobą, której się nie leczy, nie ma też przeciwko niej szczepień. Padłe zwierzęta muszą być utylizowane, ponieważ stanowią zagrożenie szerzenia się choroby. Niestety, jeśli wdanej hodowli dojdzie do zarażenia jakiegoś osobnika, wybija się całe stado. Wskaźnik śmiertelności w przypadku tego wirusa sięga stu procent. Straty ponoszą więc głównie hodowcy.

POLECAMY:

Trwa przebudowa dworca lokalnego w Rzeszowie. Jej koszt to 20 mln zł

Największe atrakcje turystyczne Podkarpacia

Te słodycze były hitem lat 90. Które produkty zniknęły ze sklepowych półek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24