Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Pecka rozbił za dwa punkty i wygrał w rzeszowskiej Ósemce turniej "Nie lubię poniedziałków". Dobry występ zawodnika Nowin

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner był blisko pokonania późniejszego triumfatora zawodów. Ostatecznie zajął 5. miejsce.
Tomasz Ryzner był blisko pokonania późniejszego triumfatora zawodów. Ostatecznie zajął 5. miejsce. Archiwum Ósemki
23 bilardzistów wzięło udział w drugim turnieju z cyklu „Nie lubię poniedziałków – 3x9”. Na koniec najlepszy okazał się Robert Pecka, który w finale nie pierwszy raz zmierzył się z Witoldem Hajdukiem.

To był ciekawy turniej. Wielkie brawa zebrał Jerzy Gonet, bo potrafił z rozbicia wpakować do łuz trzy dziewiątki. Wspominany Witek w meczu z Januszem Stawarzem przegrywał już 0:6, ale uratował skórę. Dla odmiany Jan Cyrul prowadził już 7:2 w pojedynku z Grzegorzem Marcem i...

– Zachciało mi się zagrać kombi. Nie trafiłem i mecz uciekł – komentował popularny „Johny”, kapitan koszykarzy rzeszowskiego Startu.

Chyba największy „fun” bilardowa brać miała pod koniec meczu Tomasza Ryznera z Romanem Gałuszką. Ten pierwszy prowadził wysoko, ale gdy od celu dzielił go jeden punkt, zaczął knocić kolejne meczowe bile. Pan Roman nadrobił trochę dystansu, ale przeciwnik w końcu wycelował tam gdzie trzeba, wygrał 8:5 i w swoim drugim w życiu starcie w NLP zaliczył pierwszy ćwierćfinał. Tam mógł dokonać prawdziwego wyczynu, ponieważ prowadził z nieco rozluźnionym Pecką 7:5. „Dziadek” jednak w porę się skoncentrował i w sumie dość łatwo urwał się ze stryczka.

– W pewnym momencie tego tego meczu poczułem ucisk przełykowo krtaniowy – żartował po wszystkim Robert, który w półfinale ograł 8:3 wspomnianego Grześka Marca.

Jeśli chodzi o Witka, to jego droga do finału wiodła przez lewą stronę drabinki turniejowej, na która trafił już po pierwszej rundzie, przegrywając 5:8 z Dariuszem Buczyńskim. Kubeł zimnej wody dobrze Witkowi zrobił, bo w kolejnym meczu zaskakująco wysoko (8:2), pokonał Sebastiana Krupę. Później zaliczył wspomniany wyżej mecz z Januszem Stawarzem (8:6), a następnie wygrał wojnę nerwów z Arkadiuszem Nawojskim (8:7). W ćwierćfinale pokonał Jurka Goneta 8:3, a w półfinale nie dał szans Mirkowi Dąbrowskiemu (8:0).

Finał turnieju był interesującym pojedynkiem. Witek miał swoje szanse na ogranie Roberta, ale ostatecznie rutyna i doświadczenie wzięły górę. „Dziadek”, który, przypomnijmy, w poprzedniej edycji była najlepszy zarówno w rankingu, jak i zawodach Masters, przy stanie 6:6 wpakował z rozbicia dwie punktowane bile do łuz i mógł przyjmować gratulacje za zwycięstwo.

- Była szansa, żeby ten mecz potoczył się lepiej dla mnie, ale w pewnym momencie dopadł mnie nerwy, co miało wpływ na dokładność uderzeń. Wygrałem tydzień temu, powinienem wygrać ten mecz, więc jestem trochę zły na siebie. Z drugiej strony nie ma też co za bardzo narzekać, bo przecież w meczu z Januszem byłem już prawie poza turniejem, ale jakoś się uratowałem – komentował po finale Witek.

– Ciekawy, zacięty mecz, ale w sumie nic w tym dziwnego. Witek zawsze walczy, zawsze jest groźny. Było ciężko, ale, nie da się ukryć, miałem trochę szczęścia. Przy rozbiciu wpadły mi dwie punktowane bile i mogłem się cieszyć z wygranej – podsumował Robert.
Ciekawiej niż zwykle było też, jeśli chodzi o Jackpota. Prawo zagrania o finansową pule otrzymał od losu Arek Nawojski. Dobrze rozbił, mógł kontynuować grę, ale kiedy od celu dzieliły go cztery bile, musiał grać niełatwe kombi. Sztuka się nie powiodła i za tydzień do wygrania będzie jeszcze więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24