Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces prezydenta Tarnobrzega. Prokuratura zarzuca mu przyjęcie łapówki. Grzegorz Kiełb nie przyznaje się do winy [ZDJĘCIA]

ram
Z zarzutem przyjęcia łapówki wysokości 20 tysięcy złotych w poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu stanął zawieszony w czynnościach prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb. Nie przyznał się do stawianego mu zarzutu, tłumacząc, że pieniądze przyjęte od radnego miejskiego i zarazem przedsiębiorcy Dariusza Kołka, nie były łapówką lecz pożyczką na przyszłą kampanię wyborczą.

Sąd rozpoznając sprawę jednoosobowo (sędzia Jacek Morzycki), przy braku sprzeciwu stron, przychylił się do wniosku licznie zgromadzonych dziennikarzy i wydał zgodę na relacjonowanie przebiegu procesu, z wyłączeniem rejestracji wyjaśnień składanych przez oskarżonego.

Prezydent powtórzył to, co już kiedyś mówił, że zgadza się na publikację danych osobowych oraz swojego wizerunku.

- Nie przyznaję się do zarzucanego czynu - oświadczył Grzegorz Kiełb i rozpoczął składanie obszernych wyjaśnień.

Mówił o swojej kilkunastoletniej, luźnej znajomości z Dariuszem Kołkiem, którego znał z racji swojej pracy w urzędzie (Wydziału Urbanistyki, Architektury i Budownictwa). A Kołek był radnym i przedsiębiorcą, więc uzgadniał tam różne sprawy biznesowe.
Jak relacjonował Kiełb, ta znajomość pozostała luźna nawet wówczas, gdy on został prezydentem miasta.

- Pan Dariusz Kołek zintensyfikował swoje przychodzenie do mnie w 2017 roku. Na pewno było to po sesji absolutoryjnej, bo otrzymałem od niego sms z gratulacjami z tytułu otrzymania absolutorium. Nigdy wcześniej takich sms od niego nie otrzymałem - mówił prezydent. - Także w 217 roku złożyłem deklarację, że będę się ubiegał o reelekcję. Pan Dariusz Kołek na kilku spotkaniach, które nie były aranżowane przeze mnie a sam przychodził do mojego gabinetu niekiedy czekając na korytarzu albo w sekretariacie, zadeklarował wsparcie mojej przyszłej kampanii wyborczej. Między październikiem a listopadem 2017 roku tych rozmów było kilka.

Grzegorz Kiełb mówił, że Dariusz Kołek zaoferował wsparcie finansowe wysokości około 100, 150 tysięcy złotych.

- Mówił, że wcześniej pomagał prezydentowi Mastalerzowi a teraz chciał pomóc mnie. Mówił, że Platforma Obywatelska nie będzie wystawiać swojego kandydata - wyjaśniał oskarżony prezydent. - Ja nie oczekiwałem wsparcia Platformy, ale umówiliśmy się na takie ciche wsparcie. Dariusz Kołek nie miał mi pomagać w żaden inny sposób. W tym samym okresie o wsparciu kampanii Dariusz Kołek rozmawiał też z Jolantą Kociubą, należącą do grona moich zaufanych osób. Ona też była zdziwiona takimi deklaracjami.
Kiełb podkreślał, że Dariusz Kołek był żywo zainteresowany miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego w osiedlach Mokrzyszów i Centrum, gdyż posiada tam nieruchomości pod przyszłe galerie handlowe. Jak mówił, plany te uchwalane były od 2015 roku i wówczas Dariusz Kołek rozmawiał z naczelnikiem Wydziału Urbanistyki, Architektury i Budownictwa, dopytując, na jakim etapie miejscowe plany są.

- Któregoś dnia, między listopadem 2017 a styczniem 2018 roku, po umówieniu wizyty Dariusz Kołek przyszedł do mnie z zoną oraz z inwestorem, który zainteresowany był zbudowaniem galerii handlowej na jego terenie w Mokrzyszowie. - Już wtedy podpisali umowę przedwstępną - wspominał Grzegorz Kiełb.

Prezydent podkreślał, że nigdy próbował utrudniać procedowania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, a wręcz przeciwnie – zależało mu na szybkim ich uchwaleniu. Nie tylko tych dwóch, ale też innych, dotyczących między innymi osiedla Dzików, terenów nad Jeziorem Tarnobrzeskim i u zbiegu ulic 11 Listopada i Kopernika.

- Nie ukrywam, że te dwa plany dotyczące Mokrzyszowa i Centrum były niejako priorytetem, gdyż w czasie kampanii wyborczej w 2014 roku deklarowałem, że powstanie galeria handlowa - mówił prezydent. - Nieprawda jest również to, co twierdzi Dariusz Kołek, że namawiałem go do ataków personalnych na sesjach Rady Miasta na pana radnego Kamila Kalinkę i opcje, jaką reprezentuje (PiS - przyp. red).

Oskarżony prezydent przekonywał, że pomimo deklaracji wsparcia przyszłej kampanii wyborczej Dariusz Kołek nie był w jakiś nadzwyczajny sposób przez niego traktowany.

- Z tych wielu spotkań z Dariuszem Kołkiem tylko jedno zostało przeze mnie zainicjowane. To było 16 stycznia 2018 roku. I podejrzewam właśnie dlatego tylko rozmowa z tego dnia jest dołączona do akt sprawy, bo poprzednie byłyby na moja korzyść. Wtedy, 16 stycznia poprosiłem o to wsparcie, o którym rozmawialiśmy wcześniej. Mowa była chyba o 20 tysiącach złotych pożyczki, te pieniądze miały być odłożone na przyszłą kampanię - kontynuował Grzegorz Kiełb.

Prezydent nie mógł mówić o tym, co jest objęte klauzulą tajności i mimo wniosku sądu nie zostało odtajnione. To treści nagrań, jakich dokonał Dariusz Kołek.

Jak mówił Grzegorz Kiełb, niecały miesiąc później - 14 lutego Dariusz Kołek zadzwonił do niego (po wcześniejszej wizycie w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym) i powiedział, że za parę dni będą się mogli spotkać, ale jeszcze wcześniej da mu znać kiedy.

Dodał, że 21 lutego Dariusz Kołek, co nie było w jego zwyczaju, poprzez Biuro Rady Miasta zapisał się w kalendarzu spotkań z prezydentem Kiełbem na konkretną godzinę. Wchodząc do gabinetu chciał, żeby gospodarz zamknął drzwi, ale prezydent nie widział takiej potrzeby, bo nie traktował pieniędzy jak łapówkę.

Dariusz Kołek przyszedł z pieniędzmi, które przekazał prezydentowi. W dwóch kupkach było po 10 tysięcy złotych. Prezydent jeden plik schował do marynarki, drugi włożył do szuflady biurka. Po tym nic obaj nie rozmawiali, Dariusz K. pospiesznie wyszedł. Zaraz po jego wyjściu do gabinetu weszli agenci CBA i zatrzymali prezydenta. Dodał, że być może umowę spisaliby dwa, trzy dni później. Nie zdążyli.

- Nie miałem więc żadnego wpływu na ten plan, dokumenty z projektem uchwały w biurze Rady Miasta były dwa tygodnie wcześniej. 22 lutego miejscowy plan miał być uchwalony na sesji i nie miałem żadnego wpływu na głosowanie radnych. Do nikogo nie dzwoniłem, nikogo nie namawiałem do popierania uchwały ani do blokowania - mówił Kiełb. - Jeszcze odniosę się do zeznań radnego Kamila Kalinki, który odbył spotkanie z Dariuszem Kołkiem, gdzie niby Dariusz Kołek miał ze łzami w oczach interweniować u pana Kalinki, że ja zmuszam go do łapówki. Poza tym Kamil Kalinka zeznał, że do spotkania doszło trzy miesiące przez moim aresztowaniem a pan Kołek stwierdził, że doszło do niego po 16 stycznia.

Prezydent dodał, że ani on nie uzależniał uchwalenia miejscowych planów od pomocy finansowej ze strony Dariusza Kołka, ani Kołek nie uzależniał pożyczki pieniędzy od uchwalenia planu.

Dariusz Kołek wezwany w charakterze świadka na poniedziałkową rozprawę nie odebrał wezwania dwukrotnie awizowanego. Sąd zarządził przerwę do 29 października, w tym czasie policja postara się doręczyć mu wezwanie osobiście. Jeśli to się nie uda, sąd może nawet zarządzić doprowadzenie świadka przez policję.


ZOBACZ TEŻ: W Przemyślu ruszył proces byłego marszałka podkarpackiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24