Rząd podniósł podatek VAT. Czekają nas kolejne podwyżki

- Mam ok. 1,5 tys. zł emerytury. Na rachunki wydaję ok. 800 zł. Reszta zostaje na życie, w tym na kosztowne leki - wylicza Aleksandra Lewicka z Rzeszowa. - Gdyby nie pomoc dzieci, trudno byłoby mi kupić np. pralkę, gdyby mi się nagle zepsuła. Rząd powinien zacząć od cięcia wydatków wynagrodzeń dla polityków, a nie o podwyższania podatków - denerwuje się.

- PO wystawiając w wyborach prezydenckich swojego kandydata wiedziała, jaki jest stan finansów publicznych. W końcu szefem rządu jest ich człowiek, prawda? To albo udawali, że nie wiedzą albo kłamali w żywe oczy, obiecując wzrost gospodarczy - irytuje się @Z, internatuta portalu nowiny24.pl

Ceny pójdą w górę

Wczoraj rząd zatwierdził Wieloletni Plan Finansowy. Od przyszłego roku główna stawka VAT będzie wynosiła 23 proc. Opozycja nie pozostawiła na nim suchej nitki:

- Za tę podwyżkę zapłacą wszyscy obywatele, bo wszyscy przecież płacą za usługi i towary. To zły sygnał, bo ujawnia bardzo trudną sytuację finansową państwa i nieudolność władzy. Jeszcze kilka tygodni temu słyszeliśmy w PO obietnice wyborcze o obniżaniu podatków. To nieuczciwe. Społeczeństwo czuje się oszukane - oburza się Andrzej Szlachta, poseł PiS.

Podwyżka VAT to nie wszystko. Dziura w budżecie ma być też łatana zwiększonymi wpływami z prywatyzacji, odbieraniem firmom możliwości odliczenia całego VAT - przy zakupie samochodów, paliwa i nieruchomości.

- To uderzy w uczciwych przedsiębiorców i utrudni im tworzenie nowych miejsc pracy. Cena paliwa już jest wysoka. Po wzroście podatku VAT, paliwo będzie jeszcze droższe. Wzrośnie cena paliwa, wszystko podrożeje. To jest nieuniknione - mówi Dariusz Zalewski, przedsiębiorca z Rzeszowa.

Według szacunków, resort, dzięki podwyżce VAT, zyska w przyszłym roku ok. 5,5 mld zł, a rok później - 9 mld zł. Rząd zakłada, że dzięki temu deficyt budżetowy, który w przyszłym roku wyniesie 45 mld zł, do 2013 ma spaść o 15 mld zł.
Budżet państwa i tak nie zyska

- Rząd przez to posunięcie i tak wiele nie zyska, bo potrzebne są dziesiątki miliardów złotych. Nie ma cudów, podwyżkę odczują wyłącznie najubożsi mieszkańcy, którzy liczą każdy grosz - uważa Andrzej Sawicki, ekonomista z Rzeszowa.

Wtóruje mu ekonomista z Centrum im. A. Smitha.

- To rządzenie w oderwaniu od problemów najbiedniejszych ludzi. Ożywia się "turystka" między sklepami, gdzie różnica w cenie wynosi kilka groszy. To pokazuje, jak ważny jest dla nich każdy grosz - twierdzi Andrzej Sadowski.