Skoki narciarskie. Dzisiejszy konkurs bez Jana Ziobry

Miejsc było pięć, kandydatów sześciu, ale tak czy inaczej trudno było spodziewać się, że szkoleniowiec kadry odstrzeli akurat zawodnika, który w konkursie na normalnej skoczni był najlepszym z Polaków. Ziobro zajął w nim 8. miejsce i snuł ambitne plany na kolejne na zawody.

Na treningach na większym obiekcie może nie błyszczał, ale...

- Co tu kryć, takiego rozwiązania się nie spodziewałem i jestem trochę zszokowany - mówił wczoraj wieczorem zawodnik ze Spytkowic. - Może nie czułem się na tej skoczni dobrze, ale już powoli zaczynałem ją opanowywać Teraz dla mnie mistrzostwa już się skończyły - dodał zrezygnowany, choć przecież w sobotę jest jeszcze konkurs drużynowy. Między wierszami dał jednak do zrozumienia, że nie liczy na wiele.

- Płakać nie będę, ale pewne myśli, który mi krążyły po głowie potwierdziły się i tyle - mówił tajemniczo. A potem tylko mnożył zagadki. - Głupio to zabrzmi, ale zrozumiałem, że trzeba radzić sobie samemu. Pewne decyzje już podjąłem, ale o co chodzi, dowiecie się później. Nie mówię jednak o rzucaniu skoków - podkreślił.

Czy to oznacza jakieś pękniecie w kadrze Kruczka? On sam szybko wczoraj zniknął ze skoczni, zdążył z nim porozmawiać tylko dziennikarz Polskiego Radia. Szkoleniowiec stwierdził, że o odstawieniu Ziobry miały decydować jego słabsza dyspozycja na dużej skoczni. Postawił na Stocha, Piotra Żyłę, Dawida Kubackiego, Aleksandra Zniszczoła i Klemensa Murańkę.

- Przegrałem przed konkursem, trudno. Ale gdybym nie był ósmy w pierwszych zawodach, to znowu mielibyście sensacje do opisywania - nie krył frustracji Ziobro.

Na wczorajszych treningach nieźle wyglądał Żyła, słabiej Stoch. - Rano mieliśmy mocniejszy trening motoryczny, więc nie było takiego czucia. Spokojnie czekam na konkurs - mówił dwukrotny mistrz olimpijski. Kwalifikacje dzisiaj o godz. 17.