Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w sylwestrową noc. Gruzin odpowiada za zabójstwo mieszkańca Jedlicza

Ewa Gorczyca
Beka B. do krośnieńskiego sądu przyjechał z aresztu, gdzie przebywa od 4 stycznia. Grozi mu dożywocie. Dziś kolejny dzień procesu, w którym oskarżony jest o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa
Beka B. do krośnieńskiego sądu przyjechał z aresztu, gdzie przebywa od 4 stycznia. Grozi mu dożywocie. Dziś kolejny dzień procesu, w którym oskarżony jest o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa
27-letni Gruzin Beka B. odpowiada przed sądem za zabójstwo młodego mieszkańca Jedlicza i usiłowanie zabójstwa jego kolegi.

- To nie powinno się zdarzyć. Chcieliśmy spokojnie spędzić tego sylwestra. To dlatego uciekliśmy do spokojniejszej Bukowiny Tatrzańskiej z zakopiańskich Krupówek, bo ostrzegano nas, że tam może być niebezpiecznie - mówił wczoraj w sądzie Daniel G.

24-latek był w grupie młodych mieszkańców Podkarpacia, którzy w nocy z 31 grudnia 2014 na 1 stycznia tego roku bawili się w karczmie w Bukowinie Tatrzańskiej. W tym samym lokalu chciał powitać Nowy Rok, wraz z rodziną i przyjaciółmi, mieszkający w Polsce Gruzin Beka B. Scysja, do której doszło między Gruzinami a Polakami, miała tragiczny finał. Ugodzony nożem w serce 23-letni Artur S. z Jedlicza zmarł na miejscu. Jego o rok młodszy kolega z tej samej miejscowości - Jakub K. - trafił do szpitala z pięcioma ranami od noża. Na szczęście, żadna z nich nie zagroziła jego życiu.

Gruzin: nie chcieliśmy bójki, chroniłem swoja rodzinę

Zdaniem prokuratury - Beka B. chciał obu mężczyzn pozbawić życia. Postawiła ona 27-latkowi dwa ciężkie zarzuty - zabójstwa i usiłowania zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Obcokrajowiec nie przyznaje się do winy.

- Działałem w obronie koniecznej. Chroniłem siebie i swoją rodzinę - zeznawał.

Beka B. studiował na uczelni medycznej. Jest fizjoterapeutą, uprawia judo. Mieszka w Warszawie, ma żonę Polkę. To właśnie z żoną i jej siostrzeńcem przyjechali w Tatry. Dzień spędzili na nartach. Wieczorem poszli do restauracji, byli w towarzystwie przyjaciół (innego Gruzina, jego żony i córek).

- Klimat tam od początku mi się nie spodobał. Chcieliśmy się przenieść w spokojne miejsce, ale wszystkie lokale były zajęte - opowiadał Beka B.

Według jego relacji, już w drzwiach zostali wulgarnie potraktowani przez młodych mężczyzn, którzy bawili się w tym samym lokalu. Potem dwaj z nich przyszli do stolika, przy którym siedzieli Gruzini z rodzinami.

- Byli pijani, patrzyli na nas wrogo, zachowywali się agresywnie - twierdzi 27-latek.

Oskarżony przyznał, że doszło do przepychanek.

- Postanowiliśmy wyjść, bo uznałem, że robi się niebezpiecznie. Dzieci się wystraszyły. Nie chcieliśmy bójki - mówił.

Gruzinowi i jego towarzystwu nie udało się - jak twierdzi - odjechać z parkingu. Grupa młodych ludzi wybiegła za nimi.

- Słyszałem, jak uderzają o samochód - opowiadał Beka B. - Dzieci płakały, żony były zdenerwowane. Uznałem, że gdy wyjdę z auta, to skupią się na mnie, a nasze rodziny zostawią w spokoju.

Beka B. mówił, że jeden z napastników miał nóż, inny - rozbitą butelkę.

- Biegłem, oni za mną. Ten z nożem zamachnął się. Wyrwałem mu nóż i zacząłem się bronić. Nie wiem, kogo i gdzie uderzyłem. Nie wiem, jak to się stało, ale przestali mnie atakować. Wróciłem do samochodu. Na ulicy strzelały fajerwerki, była północ, dużo ludzi. Pojechaliśmy na naszą kwaterę, a potem od razu do Warszawy. Bałem się, że znowu nas zaatakują. Po drodze wyrzuciłem nóż - dodał.

Sylwia B., żona oskarżonego, powiedziała, że jej zdaniem młodzi mężczyźni szukali zaczepki.

- Jeszcze w lokalu kierowali do nas wulgarne okrzyki. Jeden z nich podniósł nóż. Na parkingu szarpali za klamkę samochodu. Dzieci były przerażone, my też. Mąż chciał ich odciągnąć od nas, biegli za nim, upadł - wspominała.

Sylwia B. twierdzi, że dopiero po powrocie do Warszawy dowiedziała się z Internetu, że w Bukowinie Tatrzańskiej zginął chłopak.

- O moim mężu pisali: nożownik. Chciałam, żebyśmy razem poszli do komendy, ale nie zdążyliśmy. Mąż jest spokojny, opanowany, nigdy by się nie targnął na czyjeś życie.

Daniel G.: wyszliśmy na zewnątrz, bu rozwiązać problem

24-letni Daniel G. (Sylwia B. rozpoznała go jako tego, który trzymał nóż w restauracji) opowiadał, że do karczmy w Bukowinie weszli spontanicznie, bo usłyszeli dobrą muzykę. Twierdzi, że to Gruzini byli agresywni - oskarżony uderzył go bez powodu w kark i ucho. Potem znów szukali zaczepki.

- Każdy ma jakiś honor. Wyszliśmy na zewnątrz, by rozwiązać problem. Zaczęła się szarpanina. Nagle ktoś krzyknął: Artur leży! Jakub trzymał się za bok. Ja chyba też dostałem - mówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24