Koncert. Tylko tak można określić pierwsze 20 minut w wykonaniu Sokola.
- Szczerze mówiąc, byliśmy w tej części bezradni. Nie pamiętam, żeby w sezonie zdarzyła się nam taka połowa - przyznał Wojciech Żurawski, center Sportino.
Goście prowadzili tylko chwilę (2:0). Później na parkiecie istniały wyłącznie Sokoły. Gospodarze byli skoncentrowani w ataku, a przy tym pewni siebie i bardzo kreatywni.
- Taki był cel, nie dać rywalom ani centymetra wolnego boiska i szybko odskoczyć - mówił Wojciech Pisarczyk.
W obronie było jeszcze lepiej, dlatego przewaga Sokoła rosła, podobnie jak frustracja w obozie przyjezdnych. Jej skutkiem stała się krótka przepychanka na linii trener Sportino - Aleksander Lichodzijewski.
- Nic wielkiego. To są play offy, duża presja, może dojść do spięcia. Wszystko sobie wyjaśniliśmy - mówił po meczu Aleksander Krutikov.
Białoruski trener wściekał się też w II kwarcie. Już w 13. minucie poprosił o czas, bo wynik brzmiał 24:8 po fajnej penetracji Piotra Ucinka. Sokola nic nie wybijało z rytmu. Gospodarze trafiali z czystych pozycji, ale też rzuty pod presją przeciwnika. W 17. minucie tablica pokazywała wynik 33:11. Rezultat do przerwy (40:17) ustalił, sekundę przed syreną, Rafał Glapiński.
Tak, jak w I połowie pudłowały na potęgę, tak po zmianie stron obie ekipy zaczęły się przez kilka minut licytować w rzutach za 3 (Pisarczyk, Lichodzijewski, Glapiński). Kiedy dwa razy w ten sposób wycelował Krzysztof Jakóbczyk, a gospodarze zaczęli mieć problem z obroną Sportino, trener Sokoła uznał, że czas przerwać na chwilę zabawę i poprosił o time-out (48:31). Po nim Łukasz Żytko "ukradł" piłkę Jaromirowi Szurlejowi, trafił do celu i zdawało się, że może być jeszcze różnie. Na szczęście Maciej Klima i Bartosz Dubiel trafiali wolne. Gra stała się na kilka minut szarpana, ale łańcucianie dobrze na tym wyszli. Impet Sportino osłabł i po 30 minutach przewaga Sokołów nadal była wyraźna (52:36).
W kwarcie nr 4 Sportino nie dawało za wygraną, trener Krutikov rotował składem, starał się podkręcić tempo. Na próżno. To był dzień Sokoła, który nadal niszczył przeciwnika w defensywie, a pod atakowaną tablicą ponownie był konkretny .
Jeśli łańcucianie się nie zatrzymają, na koniec sezonu przypominać będą drużynę rodem z Bliskiego Wschodu.
- Zapuszczamy brody na play-off. Dopóki wygrywamy, nie golimy się. Liczę, że tak będzie do końca sezonu - podkreślił Rafał Glapiński.
SOKÓŁ ŁAŃCUT - SPORTINO INOWROCŁAW 70:48 (18:6, 22:11, 12:19, 18:12)
Stan rywalizacji 1:0 dla Sokoła
SOKÓŁ: Fortuna 12 (1x3), Pisarczyk 9 (1x3, 7 zb.), Chromicz 3, Glapiński 9 (1x3, 4 as.), Wilczek 10 (1x3, 10 zb., 6 prz.) oraz Klima 12 (7 zb.), Ucinek 5, Szurlej 6 (3 prz.), Dubiel 4, Czerwonka 0.
SPORTINO: Wierzbicki 0, Żurawski 16 (8 zb.), Żytko 11 (2x3, 4 as., 5 prz.), Sulowski 3 (1x3), Lichodzijewski 6 (1x3) oraz Jakóbczyk 10 (2x3), Kus 2, Mowlik 0, Strzelecki 0, Piotrkiewicz 0.
WIDZÓW 500.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak NAPRAWDĘ wyglądają przedramiona 68-letniej Kwaśniewskiej! Tego nie da się ukryć
- Ojciec dziecka Tomaszewskiej nie spełnia się w nowej roli? "Już jest przestraszony"
- Bliscy Murańskiego boją się mówić prawdy o jego śmierci! "I tak byście nie uwierzyli"
- Chwajoł tłumaczy się z nieprzyzwoitej kreacji na komunię. Szok, co napisała [FOTO]