Stal Stalowa Wola o włos od wygranej

Z kolei wśród rywali mieli pojawić się dwaj nowi: Amerykanin Daryl Green i Litwin Vitalius Stanevicius. I zadebiutowali. W głównej roli wśród gospodarzy wystąpił jednak amerykański obrońca Theodore Scott, który zdobył aż 31 punktów dla swojej drużyny. Chociaż spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych, potem miał "wejście smoka". Mimo wygranej trener gospodarzy nie był jednak do końca zadowolony.

O wyniku przesądziła III kwarta; miejscowi trafili w niej aż 7 "trójek", a stalowowolanie byli na bakier ze skutecznością. I chociaż w ostatniej odsłonie nasi wzięli się za odrabianie strat, nie udało się doprowadzić do szczęśliwego finału. W końcówce po osobistych Loyda było 79:78, a rywale nie zdołali przeprowadzić skutecznej akcji. Stal miała jeszcze kilka sekund, z własnej połowy zdecydował się rzucać Maciej Klima, ale nie trafił i gospodarze mogli fetować pierwszą wygraną w sezonie.

- Trzecia kwarta okazała się kluczowa, ale tym, co zaważyło o naszej przegranej, nie były seryjnie trafiane trójki przez Sportino - Michał Gabiński, skrzydłowy Stali. - To my raziliśmy niemocą w ataku. W klubie z Inowrocławia jest fajna atmosfera, ładna hala, sympatyczni ludzie dookoła. Jednym słowem bardzo dobre miejsce do gry w koszykówkę. Sam występowałem tu dwa lata, a ten drugi rok, w którym wywalczyliśmy awans do ekstraklasy, jak dotychczas był dla mnie najlepszy w karierze

SPORTINO INOWROCŁAW - STAL STALOWA WOLA 79:78 (20:20, 18:20, 30:14, 11:24).

SPORTINO: Arabas 12 (2x3), Anderson 8, Bogavac 8 (2x3), Greene 7 (1x3), Bigus 6 oraz Scott 31 (4x3), Łuszczewski 2, Ibrahim 5, Raczyński 0, Żytko 0, Ansley 0, Stanevicius 0.

STAL: Loyd 15 (3x3), Gabiński 14, Godbold 12 (1x3), Partyka 10, Andrzejewski 6 oraz Klima 8, Miszczuk 5 (1x3), Kasilevicius 4 (1x3), Jarecki 2, Malczyk 2.
WIDZÓW: 1000.