- We Lwowie trzeba długo czekać na wizę, a jak się chce szybciej, to trzeba dać w łapę pośrednikom dwieście "baksów" - mówi pani Tamara, ładując zimowe obuwie do przepastnej torby. - To pojechałam do Odessy i załatwiłam wizę od ręki. Straciłam tylko 40 dolców na podróż i jedzenie.
Tropem pani Tamary podąża coraz więcej lwowiaków. Jadą do Kijowa, Łucka, Odessy. Tam nie ma problemów z wizą.
"Ruski bazar". Na prędce zbite z desek stragany. Pierwsze od wejścia wypełnione tandetnym towarem. Szwarc, mydło i powidło. Pościel, bielizna, konserwy, śruby, miotły, perfumy. Na jednym ze stoisk napis: "Szukam mieszkania". - Mam już wizę i chcę trochę pohandlować, bo na Ukrainie ciężko wyżyć - zwierza się Wołodymyr z Tarnopola. - Muszę się gdzieś "zaczepić" na miesiąc -dwa. Znasz pan może kogoś z wolnym pokojem?
Wolne stragany
Przybazarowy parking. Tylko trzy pojazdy z ukraińską rejestracją. - Ruch zamarł - niepokoi się inkasent myta. - Jedni Ukraińcy pojechali po wizy i jeszcze nie wrócili. Innym się kończy termin pobytu i wyjadą. Ich już nigdy nie będzie tyle, jak poprzednio.
Wiele straganów wolnych. Obroty spadły o połowę. W sobotę sytuację ratują trochę Polacy. Zaglądają tu całymi rodzinami i zawsze coś kupią. Pod siatką dwie, przestępujące z nogi na nogę, kobiety ze Wschodu. -"Monte Carlo", papierosy - zachęcają. Alkoholowych ofert nie słychać, jak przed wizami. Straż Miejska wpada co chwila, spisuje, przepędza. - Robimy tylko swoje - mówi niechętnie dyżurny zmiany strażników. - Mamy coraz mniej zgłoszeń o sprzedaży alkoholu ze Wschodu. Na granicy - blokada. Częstsze i dokładniejsze kontrole. Nasz alkohol tańszy. To daje efekty.
Druga strona bazarowego placu. Hurtownia obuwia. - Kupiłem buty po 70 złotych, wyprzedaję po dziesięć, bo co z nimi zrobię? Zmienia się moda, trzeba je jakoś wypchnąć - rozkłada ręce właściciel.
Po kilka dolarów
Na chodniku przy bazarze Polonii, gdzie mają stragany Polacy i Wietnamczycy, przesuwają się leniwie z miejsca na miejsce "cinkciarze". - Poprzednio nie mogliśmy się odpędzić od "babuszek", sprzedaj pan dwa dolary, pięć, dziesięć - przypomina jeden z nich. - Teraz pustki. Kto ma większe pieniądze, ten omija Przemyśl i jedzie w Polskę. "Babuszek" nie ma, bo nie stać je na wizy.
Marian, prowadzący kantor, nie martwi się. - A mnie nawet odpowiada taka sytuacja. Wpadali przybysze ze Wschodu, kupowali kilka dolarów, a kłopotów było z nimi co niemiara. Przyglądali się banknotowi z obu stron. "A daj pan noweńkyj, bo ja maju komuś widdaty". A skąd ja miałem nabrać im same nowe?
Wszystkim gorzej
- Nie widać zmian na lepsze - ubolewają w bazarowym biurze. - Ukraińców, od kiedy weszły wizy, można policzyć na palcach obu rąk. Nasz naród biednieje. Likwidują firmy. Zwalniają z pracy. Zarobki maleją. To skąd ludzie mają wziąć forsę, aby coś kupić?
Część kupców, rozgoryczonych zastojem, rezygnuje z interesu. Co miesiąc wyłączanych jest kilka straganów. Na ich miejsce "wskakuje" dwóch - trzech nowych. Liczą, że im się powiedzie. Ale po jakimś czasie przekonują się, że jest ciężko. I też rezygnują.
- Idzie coriaź goziej - mówi łamaną polszczyzną handlujący Wietnamczyk. - Ukraińcy kupowali u nas prawie wszyśko. Na razie stoimy, ale mozie trzieba będzie przenieść się do centrum Polski?
W soboty na bazarze przy Sportowej daje się zauważyć większy ruch. - Ale tylko na pozór - twierdzi pan Roman, branża obuwnicza. - Przejdzie koło straganu z 50 osób, a zaledwie jedna przymierzy buta. A co setna kupi. I to Polak.
Staszek, handlujący swetrami, nie jest specjalnie zmartwiony brakiem Ukraińców. - Oni u mnie nie kupują już od kilku lat - mówi. - Teraz sami sprowadzają swetry z Turcji. A ja mam wyłącznie polskie i biorą je nasi.
Wspólnie korzystniej
W bazarowej alejce przybyszka ze Wschodu po cichu zachęca do kupna koniaku. - Pan, teraz strach wieźć alkohol - zwierza się. - Nawet jak nie odbiorą na granicy, to starczy, że "nakryją" mnie u was. "Sztamp" w paszport i przez kilka lat nie dostanę wizy.
Obowiązek wizowy dał się we znaki także przybazarowym sklepom i hurtowniom. Przedtem turysta z Ukrainy zahandlował, zarobił trochę pieniędzy, kupił parę dolarów, a za resztę coś dla żony, dzieci bliskich, trochę jedzenia, owoców. - Jakoś to się kręciło - mówi właściciel mięsnego sklepu. - Teraz moimi klientami są wyłącznie rodacy. A im coraz trudniej o pieniądze.
W latach 90. Polacy i obywatele Wspólnoty Niepodległych Państw handlowali w Przemyślu wspólnie na jednym bazarze. Miejscowym kupcom, w odróżnieniu od klientów, to nie pasowało. Przybysze nabywali bowiem towary w polskich hurtowniach i sprzedawali je po konkurencyjnych cenach. Kiedy przy Sportowej powstał nowy, ale za to znacznie mniejszy, bazar, Ukraińców "wysiudano" na plac przy straży pożarnej. Tam utworzono "Ruski bazar".
- To był błąd - uważa pan Jerzy, handlujący na bazarze "Polonii". - Coraz więcej naszych chce, byliśmy pracowali razem. Bo jak "Rusek" coś sprzeda, to i u nas kupi.
- Jeśli będzie taka wola, to nie widzimy przeszkód - mówią w bazarowym biurze. - Miejsce jest, wolne, stragany czekają.
RAFAŁ SIWARGA kierownik bazaru przy ul. Sportowej:
- Coś się ruszyło. Głównie w sobotę, kiedy na bazar przychodzą całe rodziny. Ukraińców jest najwięcej w poniedziałek. Przyjeżdżają w niedzielę, przenocują, zrobią zakupy i wracają. Ale do normalności jeszcze daleko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Niewielu wie, że jest wnukiem Wodeckiego. Leo Stubbs już raz próbował sił w rozrywce
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice