Strajk w PKS Krosno wciąż trwa

Załoga PKS zastrajkowała w środę po południu. Kierowcy zjechali do bazy i już jej nie opuścili. Dziś rano autobusy nadal stały w zajezdni. Komitet protestacyjno strajkowy ustalił całodobowe dyżury, pracownicy pilnują majątku firmy.

Krośnieńska PKS wykonuje ok. 300 kursów dziennie. Korzystający z niej pasażerowie muszą szukać innych możliwości transportu. Nadal nie wiadomo, jak długo potrwa protest. Związkowcy zapowiedzieli, że będą strajkować, dopóki ich postulaty nie zostaną spełnione.

Najważniejsze - to odwołanie prezesa Roberta Sołka, z którym kierowcy nie potrafią się porozumieć i przywrócenie do pracy przewodniczącego Solidarności. Jego zwolnienie w trybie dyscyplinarnym stało się bezpośrednią przyczyną podjęcia strajku. Chcą też zapewnienia, że nie będzie konsekwencji wobec strajkujących. - Od tych warunków nie odstąpimy - podtrzymuje Eugeniusz Szczambura, szef komitetu strajkowego.

- Wszystko wskazuje na to, że strajk jest nielegalny - uważa starosta Jan Juszczak (od maja ub. roku to waśnie powiat jest właścicielem PKS). Starosta prezesa nie odwołał, ale wczoraj wieczorem dowiedział się, że Sołek poszedł na długotrwałe zwolnienie lekarskie.

Zwołana w pilnym trybie Rada Nadzorcza zdecydowała, że obowiązki prezesa przejmie jej dotychczasowy sekretarz, Piotr Masłowski. To on dziś po południu zaczął rozmowy z komitetem strajkowym. - To dla nas sygnał, że staroście zależy jednak na tej firmie - komentuje Szczambura.

- Obie strony są skore do współpracy. Nie wykluczam, że jeszcze dziś się dogadamy - mówił nam Masłowski w przerwie pomiędzy negocjacjami. Nie padł jednak konkretny termin, kiedy autobusy wyjadą na trasy.

Kierowcy i pracownicy stacji obsługi nie dostali pensji, tylko zaliczki za czerwiec. Juszczak zapewnił dziś że zaległe wynagrodzenia będą najpóźniej w piątek. Dodał jednak, że sytuacja firmy jest dramatyczna i grozi jej upadłość.