Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnik czujniejszy niż inspektorzy

MARIAN STRUŚ
SANOK. Stefan Kubiak, strażnik ochrony przyrody, od kilku miesięcy walczy z firmą, która - jego zdaniem - zatruwa środowisko, spalając odpady z tworzyw sztucznych. Nie jest usatysfakcjonowany z działań służb ochrony środowiska.

Pod czujnym okiem strażnika LOP znalazła się firma "AUTOMET", zajmująca się przetwórstwem tworzyw sztucznych dla przemysłu samochodowego. - Dotarły do mnie informacje, że na terenie zakładu regularnie palone są odpady z tworzyw, a więc toksyczne. Moje obserwacje potwierdziły te doniesienia. Musiałem przystąpić do działania.

Odpady w starorzeczu Sanoczka

Interwencje w służbach ochrony środowiska w Urzędzie Miasta i Starostwie Powiatowym zaowocowały wysłaniem specjalnej komisji, jednakże właściciel firmy nie wpuścił jej na teren zakładu. W tej sytuacji Stefan Kubiak zwrócił się do jasielskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w wyniku czego doszło do kontroli. Pierwsza, przeprowadzona 13 sierpnia br., ze względu na nieobecność właściciela firmy, ograniczyła się do oględzin przyległego terenu. Generalnie potwierdziła niewłaściwą gospodarkę odpadami w "Automecie". W odległości 100 m. od zakładu, na prywatnej działce znajdował się potężny wykop (40 m x 8 m x 3 m), a w nim mnóstwo odpadów, częściowo zasypanych. W trzech miejscach stwierdzono ślady po spalaniu odpadów z włókna szklanego. W starorzeczu Sanoczka składowany był gruz budowlany, granulat, wylany beton, a obok mnóstwo pojemników różnych odpadów.

Nikły efekt kontroli

Wynik drugiej kontroli - 27 sierpnia - już na terenie zakładu - był nieco lepszy. Ale i tak stwierdzono zaleganie odpadów w starorzeczu rzeki Sanoczek, a także powstanie nowego miejsca składowania odpadów. Uporządkowane natomiast zostały ślady po paleniskach. - Ile toksycznych odpadów zostało przykrytych ziemią, tego nie wie nikt. Ile poszło z dymem, też nie wiadomo. Moim zdaniem gospodarka odpadami prowadzona w tym zakładzie jest karygodna - twierdzi Stefan Kubiak. - Na własne oczy widziałem, a było to już po jednej z kontroli inspektorów WIOŚ, jak palono tworzywa, a ogień walił na 2 metry w górę. Dzwoniłem do WIOŚ w Jaśle, informując o tym, ale na nikim nie zrobiło to wrażenia. Po kilku dniach przyjechał do Sanoka inspektor, któremu pokazałem wszystkie te miejsca.

Zabrakło kompetencji?

WIOŚ stwierdziła nieprawidłowości i ... zwróciła się z wnioskiem do burmistrza Sanoka o wszczęcie postępowania administracyjnego w sprawie złożenia przez "Automet" odpadów w miejscu do tego nie wyznaczonym.
- Po co w takim razie Inspekcja Ochrony Środowiska ? Za co biorą pieniądze? Zamiast profesjonalnie zbadać sprawę, przykładnie ukarać, oni jeżdżą, piszą protokoły, aby na końcu odbić piłeczkę do Urzędu Miasta... Nie mają kompetencji, czy zabrakło im mandatów? To jest bulwersujące - mówi Stefan Kubiak .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24