Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szef Ósemki wygrał w swoim klubie. Niespodziewany finalista

Tomasz Ryzner
Janusz Stawarz (z lewej) wygrał finał, ale Sławomir Bratek też miał powody do satysfakcji
Janusz Stawarz (z lewej) wygrał finał, ale Sławomir Bratek też miał powody do satysfakcji Archiwum Ósemki
W finale turnieju VI turnieju „Nie lubię poniedziałków” spotkali się Janusz Stawarz oraz Sławomir Bratek, dla którego był to pierwszy raz, gdy miał możliwość zagrać o zwycięstwo w turnieju. Górą okazało się doświadczenie Janusza.

W pierwszej rundzie Janusz miał wolny los, a w drugiej zmierzył się Kazimierzem Wójcikiem. Nestor rzeszowskiego bilarda nie sprawił niespodzianki i szef Ósemki mógł się szykować do starcia z wysoko notowanym Bartoszem Szymanowski. Poradził sobie z nim, a następnie ograł Jakuba Mierzwę w ćwierćfinale i Bartłomieja Szkołuta w półfinale.

Początek turnieju nie wskazywał, że Sławek daleko zajdzie, bo już na dzień dobry przegrał z Bartoszem Drążkiem.

– Nic mi nie wychodziło, robiłem faule, Bartek powiększał przewagę i po prostu mnie zlał. Zdobyłem tylko trzy punkty – oceniał Sławek, który na lewej stronie drabinki trafił na Jerzego Goneta i na pewno nie był faworytem. - To prawda, ale, o dziwo, poszło mi całkiem dobrze i wyraźnie wygrałem – mówił „czarny koń” zawodów.

W kolejnych rundach Sławek znajdował sposób na Dariusza Bigdonia i Romana Gałuszkę. Po powrocie na prawą stronę ponownie zmierzył się z Bartkiem Drążkiem i tym razem maił więcej od niego dopowiedzenia.

– Role się odwróciły, bo teraz Bartek niewiele mógł zrobić, a ja nieźle punktowałem i raczej pewnie wygrałem – komentował Sławek, który w półfinale sprawił kolejną niespodziankę, jaką było niewątpliwie zwycięstwo nad Sebastianem Krupą. - Spodziewałem, że będzie ciężko, a znów miałem z górki. Bile dobrze się układały, nie robiłem głupich błędów i wygrałem w trzech partiach – stwierdził bohater wieczoru, który w finale był dość blisko pełnego sukcesu.

- Najpierw prowadziłem, potem Janusz mnie dogonił, w czwartej partii znów byłem na plusie, ale Janusz wbił dziewiątkę, doprowadził do remisu, a regulamin mówi, że w takiej sytuacji wygrywa goniący. Było blisko, ale i tak jestem bardzo zadowolony – podsumował bilardzista.

- Sławek dobrze grał, ale mamy teraz taką formułę, że przy odpowiedniej taktyce można uratować niemal przegrany mecz. Sławek o ten jeden raz za dużo się pomylił i udało mi się uratować grę – dodał Janusz.

W Jackpocie bez zmian – pieniężna pula wciąż czeka na tego, który zdoła skończyć dziewiątkę z kija. Tym razem szanse miał Bartek Szkołut. Przed rozbiciem ustawił białą obok bandy i stwierdził „wpadnie biała”. Słowa okazały się prorocze, biała wpadła do środkowej łuzy i było po emocjach.

Za tydzień turniej nr 7. Początek - godzina 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24