Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Marut: Wolałem waletować w akademiku, niż mieszkać na stancji [ROZMOWA]

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Tadeusz Marut rozpoczynał kierowanie Domem Studenckim „Laura” w czasach, gdy sam był studentem
Tadeusz Marut rozpoczynał kierowanie Domem Studenckim „Laura” w czasach, gdy sam był studentem Krzysztof Kapica
Kiedyś mieliśmy w akademiku żłobek. Dzieci ładnie się chowały w otoczeniu tylu cioć i wujków - wspomina Tadeusz Marut, szef Rejonu Cicha na Uniwersytecie Rzeszowskim, od blisko 37 lat kierownik Domu Studenckiego „Laura” w Rzeszowie

Mieszkałem u pana od 1990 do 1996 roku, z przerwą na rok w Filonie.
I jak pan wspomina ten okres?

Z rozrzewnieniem. Piękny czas, choć na samym początku, gdy nie miał pan dla mnie pokoju, przez dwa tygodnie musiałem waletować. Mieszkałem na doczepkę w trójce.
Dziś nie do pomyślenia. Waletów już u nas nie ma, trójek zresztą też.

Jak to?
Wyginęli. Przez lata w akademiku było 810 miejsc, a do takiej liczby studentów trzeba było doliczyć ponad stu waletów. Ustanowiliśmy nawet karty „legalnego waleta”. Taki student miał wstęp do akademika, ponosił jakieś 30 procent kosztów utrzymania.

A gdzie się podziały trzyosobowe pokoje?
Na połowie pięter zamieniły się w dwójki, a dwójki w jedynki. Druga połowa pięter to tylko dwuosobowe pokoje. Tym samym mamy 566 miejsc. Kiedyś czteropokojowy segment miał dwa wejścia, za nimi dwie umywalki, a wszystko łączyło przejście z prysznicem i ubikacją. Teraz korytarzyk sanitarny nie jest już przechodni.

Komfort rośnie, ale integracja chyba na tym cierpi.
Zgadza się, ale czasy się zmieniły, a z nimi wymagania studentów. Oczekują mniejszej integracji, a większej ciszy, lepszych warunków mieszkaniowych. Wychodzimy temu naprzeciw. W przedpokojach mamy dziś aneks kuchenny, w nim kuchnię indukcyjną, lodówkę, czajnik, w pokojach telewizory.

Korzystałem z telewizora przy portierni, z telefonu na żetony, a po zakwaterowaniu szabrowałem po pustych segmentach, żeby znaleźć do pokoju jakiś regał na książki, albo krzesło do stolika. Trzy lata spałem na łóżku sprężynowym. Demontowaliśmy dwa, robiliśmy z nich piętrowe i było więcej miejsca w pokoju.
Tak to wtedy wyglądało. Metalowe łóżka skrzypiały w każdym pokoju. W porównaniu z dzisiejszymi czasami było biednie, brakowało sprzętu. Na wyposażeniu pokoi nie mieliśmy elektrycznych urządzeń, lodówką była zwykle reklamówka za oknem. Na ścianie wisiał jedynie głośnik radiowęzła Fenix. Powoli to się zmieniało. Od lat studenci śpią tylko na tapczanikach. Myślę, że dziś połowie akademika spokojnie można by przyznać dwie gwiazdki, a pozostałej części jedną.

Pokój kosztował coś koło stu tysięcy złotych na miesiąc, ale stypendium socjalne, moje i wielu moich kolegów, koleżanek, długo kręciło się koło miliona złotych.
Dziś średnia opłata za pokój wynosi 500 złotych. Jedynka kosztuje 690 złotych. Rektorskie stypendium to 1400 złotych. Socjalne też jest wyższe od opłaty za akademik. Najtaniej nie jest, ale stancje też podrożały.

Cena ceną, jednak akademik ma wartość dodaną, energię miejsca. Można poznawać ludzi, poszerzać horyzonty, nie wspominając o bardziej wesołych sposobach integracji.
Niby tak, ale trochę się pozmieniało.

Studenci uczą się dziś od rana do wieczora?
Nie wiem, czy aż tak, ale akademik ma dziś inny klimat. Zrobiło się ciszej, spokojniej, tak w pokojach, jak i na korytarzach. Kiedyś było głośno, może czasem aż za bardzo, dziś poszło to w drugą stronę. Ludzie zaczynają się zamykać w czterech ścianach.

Dlaczego tak się dzieje? Internet?
Świat w tym kierunku idzie nie od dziś. W latach osiemdziesiątych kwaterowaliśmy ludzi z USA, którzy przyjeżdżali na festiwal polonijny. Miewaliśmy przypadki, że osoba z tej grupy chciała być sama w całym segmencie, mieć prysznic na wyłączność. Dla nas było to wtedy wydziwianie, bo przecież w segmencie mieszkało dziesięciu studentów i nie narzekali.

Kiedy waletowałem, było nas w trójce sześciu. Ciasno się mieszkało, za to było wesoło.
Student wymaga dziś komfortu, ciszy. Nie wiem, czy można to nazwać roszczeniowością, izolowaniem się, ale w takim kierunku to idzie. Choć trzeba też dodać, że obecnie bardziej widać i słychać w akademiku studentów z Erasmusa. To oni teraz przypominają mi zachowanie studentów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Różnie jest więc z tymi obyczajami i otwartością.

Rozumiem, że wszystko się zmienia, ale trochę smutno mi się słucha pana opowieści.
Takie czasy. Kiedyś mieliśmy mnóstwo odwiedzin, kręcili się tu studenci z innych uczelni, znajomi, koledzy. Dziś do Laury dziennie zagląda dziesięć, dwadzieścia osób z zewnątrz, a mieszka tu przecież ponad pół tysiąca ludzi. Jest jeden wyjątek. Kiedyś było raczej nie do pomyślenia, aby student przyjechał do akademika z rodzicami. Teraz to niemal standard i właściwie to rodzice chcą ze mną rozmawiać, a nie dziecko.

Młodzi odważni są w sieci, ale boją się rozmowy na żywo i do kierownika wysyłają mamę czy tatę?
Niekoniecznie. To jest ta dzisiejsza nadopiekuńczość rodziców. Młodzi też do mnie przychodzą z problemami, ale te bywają inne niż dawniej. Na przykład słyszę skargi na to, że ktoś w pokoju na górze zbyt głośno przesuwa krzesła, szura stołem wieczorami. Bywa, że student prosi o interwencję, bo dziewczyna stuka mu nad głową wysokimi obcasami.

Młodzi, ale już jakby starzy.
Takie mam interwencje. Wczoraj przyszedł do mnie student i zapowiedział, że będzie wzywał policję, bo piętro wyżej ludzie głośno imprezują do późna w nocy. Poszedłem do tych pokoi. Okazało się, że mieszkają tam cztery dziewczyny z kierunku muzycznego. Zapewniały, że imprez nie urządzają, tylko czasami siedzą dłużej i rozmawiają. Wrażliwość bardzo wzrosła.

Raczej drażliwość. A pamiętam, że można było o dwunastej w nocy zapukać do dowolnego numeru, poprosić o kilka papierosów, o chleb i raczej nikt robił z tego problemu.
Miałem sytuację, był to rok 1983, że wieczorem do pokoju wparował nam pijany student. Wymamrotał tylko, że Lech Wałęsa dostał właśnie nagrodę Nobla i zasnął na podłodze. Byliśmy w szoku, ale nikt go nie wyrzucił. Ludzie byli przyzwyczajeni, że akademik żyje, że dookoła coś się dzieje. Nie reagowali tak alergicznie. Pamiętam nie tylko zwykłe imprezy, ale na przykład sylwestry, andrzejki urządzane przy windach. Dziś to się prawie nie zdarza.

Bywało wesoło, ale czasem aż za bardzo. Kojarzę studenta polonistyki, który będąc pod wpływem, odpalił gaśnicę i „pomalował” ściany na jednym z pięter. Podobno wyleciał z akademika.
Wyrzucaliśmy kogoś od czasu do czasu. Nie mam tylko dobrych wspomnień. Baliśmy się kiedyś takich dni jak sylwester czy andrzejki. Powiem tak, kiedyś policja nie miała wejścia do akademika, a czasami chciała interweniować. Dziś mamy podpisaną umowę, że policja może do nas wejść, ale nie jest to potrzebne. Ostatnia interwencja była jakieś cztery lata temu. Studentów nie wyrzucamy, bo nie broją przesadnie, nie dewastują niczego i nie ma powodu do sankcji.

A jak wygląda temat używek?
Jeśli ktoś lubi coś zapalić, to to jednak czuć dookoła, więc sąsiedzi zgłaszają temat, protestują i delikwent musi zmienić zwyczaje. W latach 80., 90. miewaliśmy meliny w akademikach, ale to też zamierzchła historia.

Rada mieszkańców nadal działa?
Kiedyś działała bardzo prężnie. Robiono kronikę akademików, organizowano eventy. Dziś rolę rady przejął samorząd studentów. On się zajmuje na przykład wprowadzaniem zmian w regulaminie. Oddolnej inicjatywy, by reaktywować radę, nie ma. Ludzie są odizolowani jeden od drugiego, przyjeżdżają tu właściwie tylko spać, siedzieć w pokoju. Życie kulturalne, ten ruch, studencki gwar zniknął.

Pamiętam dzieci w Laurze. To również już historia?
Właściwie tak, choć teraz się cieszę, bo okazało się, że dwie studentki spodziewają się dziecka. No ale to nie ta skala co dawniej. W latach osiemdziesiątych mieliśmy nawet żłobek. Mój syn też początkowo chował się w akademiku i nie jest to złe dla dziecka. Szybciej się rozwija, gdy ma dookoła tyle cioć i wujków. Polecam taką sytuację, choć nie wiem, czy sąsiedzi wytrzymaliby dziś długo płacz dziecka. Wtedy nikomu to nie przeszkadzało.

Zgaduję, że nie jest pan z Rzeszowa.
Pochodzę z Leska. W 1983 roku przyjechałem do Rzeszowa i zacząłem studiować matematykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Na początek zakwaterowałem się w Filonie.

Dobrze się panu mieszkało?
Wtedy człowiek cieszył się, że ma dach nad głową. Było ciasno, ale gdy się budziłem, nie czułem, że jest mi źle. Zdarzyło się, że na trzecim roku nie dostałem akademika i wynająłem stancję, na której mieszkałem sam. Wytrzymałem tam miesiąc. Wróciłem do akademika i waletowałem. Ciągnęło mnie do ludzi.

Jak matematyk został kierownikiem akademika?
Udzielałem się przy tworzeniu „Klubu Przewiązka”. W 1987 roku, akurat podczas juwenaliów, mieliśmy powódź. Zalało piwnice, parter, było dużo zniszczeń. Poprzedni kierownik nie wytrzymał nerwowo, zrezygnował i uczelnia szukała następcy. Przez kilka miesięcy nie było chętnych. Takie to były czasy, że nikt się nie palił na to kierownicze stanowisko. Dziś nie do pomyślenia. W końcu podjąłem wyzwanie.

W sporcie młody trener nie ma lekko, bo zawodnicy bywają jego rówieśnikami i o szacunek w grupie niełatwo. Pan zaczął pracę jeszcze jako student.
Nie była to prosta sprawa. Stałem na takiej kruchej linii między studentami a administracją uczelni. Zawsze starałem się być bliżej studentów, próbowałem stwarzać im jak najlepsze warunki, bo sam tu też mieszkałem i wiedziałem, jakie są potrzeby.

W akademiku znalazł pan żonę?
Owszem i mogę powiedzieć, że żyjemy szczęśliwie razem już trzydziesty pierwszy rok. Mamy syna i córkę. Syn próbuje robić karierę jako wokalista rockowy grupy VOID. Córka studiuje psychologię.

W jaki sposób odpoczywa pan od studentów?
Gram w brydża. Jako AZS Uniwersytet Rzeszowski zdobyliśmy ostatnio brązowy medal akademickich mistrzostw Polski. Jeśli mam gdzieś wyjechać na urlop, to zawsze wolę góry niż morze, choć bardzo dobrze pływam.

Chciałbym jeszcze spytać o kultowe postaci Laury i Filona. Pamiętam sympatycznego pana, który naprawiał różne usterki, a przy tym podśpiewywał sobie na korytarzach.
Pan Edziu, hydraulik, złota rączka. Pracował w czasach, gdy brakowało różnych części, ale swoimi sposobami potrafił prawie wszystko zreperować. Do symboli akademika należał też pan Gustek, przez lata portier w Laurze, czy pani Helena, która rządziła na recepcji w Filonie. Z kolei legendarnym sklepem i barem w Przewiązce przez lata zawiadowała pani Zosia.

A pani Iza. Pamiętam, że tak miała na imię kierowniczka Filona.
Pani Iza Winiarska ma się dobrze i nadal kieruje Filonem.

Akademiki konkurują między sobą?
Nie ma czegoś takiego. Zmiany przebiegają równolegle w Laurze i Filonie.

W obu akademikach działały sklepiki, prowadzone zwykle przez studentów. Żaden się nie zachował?
Nie przetrwały. Tak samo jak i klub Tuptuś w Laurze. W okolicy pojawiła się konkurencja na rynku spożywczym.

Efekt Fraca?
Raczej Biedronki. Frac jest za drogim sklepem dla sporej grupy studentów.

Pamięta pan studentów, którzy później zrobili kariery, stali się znani?
Było sporo muzyków, na przykład z grupy Pectus. Mieszkał u nas Kortez.

Rozmawiamy w listopadzie. Studenci dawno się zakwaterowali, więc kierownik ma pewnie święty spokój w pracy.
Chciałbym, żeby tak było, ale zwykle jest mnóstwo papierkowej roboty, bycia na bieżąco z przepisami. Akurat teraz mam sprawy projektowe związane z wymaganiami ze strony straży pożarnej.

Co się w przyszłości zmieni na Cichej?
Wszystko zależy od dotacji, a z nimi było ostatnio było krucho. Mówiłem, że studenci nie są już tak towarzyscy jak dawniej bywało, ale mnie ten spokój, poszanowanie mienia nie martwi przecież. Jest ciszej i jeśli ludziom to pasuje, to niech tak zostanie.

Piszę głównie o sporcie. Tam ludzie często zmieniają pracę, kluby. Miał pan takie możliwości?
Miałem, ale nie skorzystałem z oferty. Nie żałuję. Bardzo lubię swoje zajęcie.

Tadeusz Marut rozpoczynał kierowanie Domem Studenckim „Laura” w czasach, gdy sam był studentem

Tadeusz Marut: Wolałem waletować w akademiku, niż mieszkać n...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24