Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Nalepa na drugim brzegu tęczy. Gdyby żył, 26 sierpnia skończyłby 80 lat

Jaromir Kwiatkowski
Podczas koncertu w Rzeszowie, 1987.
Podczas koncertu w Rzeszowie, 1987. Archiwum Tomasza Paulukiewicza
Nie lubił, gdy nazywano go „ojcem polskiego bluesa”. Wolał nazywać siebie muzykiem rockowym, który dobrze gra bluesa. A jednak wprowadził w ten świat całą rzeszę muzyków i fanów wychowanych na jego płytach. Gdyby żył, 26 sierpnia skończyłby 80 lat

Był rocznikiem „wojennym” (1943). Urodził się w podrzeszowskiej wsi Zgłobień. - Stamtąd pochodzili jedni i drudzy dziadkowie, tam poznali się nasi rodzice - opowiada Czesław Nalepa, młodszy brat Tadeusza.

Nie był pierworodnym synem. Starszy brat Kazimierz miał niespełna rok, kiedy zmarł na zapalenie płuc.

Zaraz po wojnie Nalepowie przenieśli się do Rzeszowa. Ojciec dostał pracę na WSK i mieszkanie służbowe przy ulicy Obrońców Stalingradu (dzisiejsza Hetmańska). – To musiało być przed wrześniem 1945 roku, bo ja urodziłem się już w Rzeszowie – sięga pamięcią Czesław Nalepa.

Kiedy byłem małym chłopcem

Muzyką pasjonował się już jako niewielki chłopak. - Tata zrobił mi kiedyś akordeon, który wydawał normalne dźwięki – wspominał podczas naszej długiej rozmowy w 2003 roku, przed jego wielkim benefisem w Rzeszowie z okazji 60. urodzin. Brat uważa, że muzyczną pasję Tadeusz odziedziczył po dziadkach, ale także po ojcu. – Obaj dziadkowie byli muzykami znanymi w Zgłobniu i okolicy. Ojciec mało grał na instrumentach, ale miał bardzo dobry słuch.

Przyszły bluesman uczył się gry na skrzypcach w szkole muzycznej w Rzeszowie. Krótko, bo instrument… rozbił na głowie chłopaka, który go zaczepiał. - Wracałem ze szkoły muzycznej i zaczepiło mnie kilku chłopaków - opowiadał. - No to przyłożyłem jednemu z nich skrzypcami.

Już jako nastolatek zaczął pasjonować się gitarą. To był bardzo „parkowy” instrument, można było szybko nauczyć się kilku chwytów i robić spore wrażenie na dziewczynach. - A dużo dziewczyn za nim biegało, bo był bardzo przystojny - wspomina młodszy brat. Tadeusz jeszcze po wielu latach potrafił wskazać miejsca w parku przy ulicy Dąbrowskiego, gdzie siadali z kolegami na ławeczkach i rzępolili południowoamerykańskie piosenki.

Jako chłopiec nie był natomiast zbyt wysportowany. - Byłem wtedy taki trochę „przytyty” – przyznał mi ze śmiechem.

Zainteresowania artystyczne Tadeusza nie ograniczały się tylko do muzyki. - Pamiętam jak brat narysował portret Stalina i Bieruta. Miałem wtedy niespełna 7 lat. Od razu ich poznałem, tak pięknie byli narysowani – opowiada Czesław Nalepa. Jego zdaniem, kiedy brat zajął się muzyką na poważnie, nie miał już czasu na rozwijanie zdolności plastycznych.

Tadeusz jako 18-latek zaczął grać na gitarze w rzeszowskiej restauracji „Parkowa”. - Moja pierwsza wypłata to było dwa razy więcej niż zarabiał wtedy mój tata. To mi się spodobało. Postanowiłem, że zostanę muzykiem – wspominał podczas naszej rozmowy.

Pomaluj moje sny

W 1965 roku założył zespół Blackout, w którym śpiewała Mira Kubasińska, pierwsza żona, i Stanisław Guzek, znany później jako Stan Borys.

Czesław Nalepa wspomina, jak w tym pokoju, w którym z nim rozmawiałem, brat ćwiczył wokal ze Staszkiem Guzkiem, próbując przygotować jakieś piosenki. – Kiepsko to wychodziło, nie podobało się zwłaszcza mojej żonie – przyznaje. Tadeusz był innego zdania, uważał, że Guzek ma piękny głos, skalę i że będzie z niego kiedyś dobry piosenkarz. - Okazało się, że to brat miał rację – przyznaje Czesław.
Grupa zadebiutowała we wrześniu 1965 roku w rzeszowskim klubie „Łącznościowiec”. Do dziś po Rzeszowie krążą na ten temat legendy.
- Na naszym pierwszym występie wcale dużo ludzi nie było – opowiadał mi Tadeusz. - Ale rozeszła się po nim taka fama, że na drugim była już „rewolucja”. Powybijano szyby, i to nie były wcale chuligańskie wybryki, lecz „nalot na pocztę”. Mój ojciec, który wracał wtedy z jakiegoś zebrania, nie wiedział, co się dzieje, bo nie można było przebić się ani samochodem, ani pieszo. Od razu staliśmy się ulubieńcami Rzeszowa.

Stanisław Guzek poznał Nalepę z Bogdanem Loeblem, który przyjechał do Rzeszowa w 1964 roku, by zorganizować tu środowisko literackie. Któregoś dnia Loebl, choć wolał jazzowe klimaty, dał się Guzkowi namówić na pójście na próbę Blackoutów. I… spodobało mu się. Szybko zostali przyjaciółmi i stworzyli jedną z najbardziej niezwykłych spółek autorskich w polskiej muzyce. To była nowa jakość, także jeżeli chodzi o tematykę tekstów.

Jeszcze w czasach grupy Blackout Nalepa z Mirą Kubasińską wyjechali do Warszawy. Tadeusz wierzył w sukces ich muzyki, choć na przykład perkusista Józef Hajdasz miał obawy, czy zespół poradzi sobie na szerszych wodach. No i… początki były trudne. - Mieszkali w wynajętych mieszkaniach. Ich syn Piotr został w Rzeszowie i moja mama wychowywała go przez trzy lata. Dopiero potem wzięli go do siebie - wspomina Czesław Nalepa.

Jednak byli coraz bardziej popularni. W końcu przyszła propozycja nagrania pierwszego longplaya. I poszło!
Gdybym był wichrem

Na początku 1968 roku grupa zmieniła nazwę na Breakout (Wyłamanie) i w sensie dosłownym wyłamała się z konwencji obowiązujących wówczas na polskiej estradzie, przeszczepiając na polski grunt bluesa. - Na zmianę brzmienia miało wpływ przede wszystkim to, że rozstałem się ze Staszkiem Guzkiem – wspominał Nalepa. - Choć nie mówię, że to, co grał Blackout, było złe.
Grupa wyjechała na koncerty do Holandii. Kilka miesięcy występów w tamtejszych klubach pozwoliło na zakup wysokiej klasy sprzętu nagłaśniającego i instrumentów.

Na początku 1971 roku Breakout nagrał płytę „Blues” - jedną z najwybitniejszych w historii polskiego rocka. Na jej sukces artystyczny złożyły się świeże kompozycje Nalepy, sugestywne teksty Bogdana Loebla, znakomita okładka Marka Karewicza i wspaniała gra na gitarze Darka Kozakiewicza.

Przed nagraniem tej płyty Kozakiewicz miał dołączyć do zespołu w roli basisty. – Kiedy Tadeusz złożył mi taką propozycję, bez mgnienia oka ruszyłem do Rzeszowa na przesłuchanie. Było mi wszystko jedno, czy będę grał na basie czy na gitarze – wspomina. – To było niesamowite, że ten małolat, zafascynowany Breakoutami, ich muzyką, wyglądem muzyków, powiewem świata, miał nagle wystąpić z Tadeuszem na jednej scenie.

Kozakiewicz zagrał na „Bluesie”, ale nie na basie. Kiedy bowiem Nalepa zobaczył, jak młody muzyk rozgrzewa się grając na gitarze, tak mu się to spodobało, że stwierdził, iż…dalej szuka basisty. Kozakiewicz ściągnął wtedy z Warszawy swojego kolegę Jerzego Goleniewskiego, który zagrał w Breakoutach na kilku płytach.

Współpraca Kozakiewicza z Nalepą trwała krócej – zakończyła się po płycie „Blues”. – Z mojego powodu – zastrzega gitarzysta. Złożyły się na to względy osobiste oraz to, że coraz bardziej ciągnęło go w kierunku hard rocka (którego próbkę zostawił w nagraniach grupy Test).

Breakout grał mnóstwo koncertów. - To było straszne - przyznawał Nalepa. Także dlatego, że nie szła za tym satysfakcja finansowa. Dopiero po latach mógł grać tyle koncertów, ile chciał, za tyle, ile uzgodnił.

Nie lubił, gdy mówili o nim „ojciec polskiego bluesa”. Wolał nazywać siebie muzykiem rockowym, który dobrze gra bluesa. Powtarzał, że jeżeli blues ma oznaczać niechlujny ubiór, dziurawe buty, łażenie po knajpach i spijanie piwa z cudzych szklanek, to taki „styl życia” go nigdy nie interesował. Podkreślał też, że swoje słynne długie włosy z okresu Breakoutów nie tylko zawsze lubił, ale i zawsze miał wymyte.

Nie zgadzał się ze stereotypem, że aktywność koncertowa wymaga wspomagania w postaci alkoholu czy narkotyków. - Alkoholu powąchałem bardzo późno, między trzydziestką a czterdziestką. A wszystko przez wyjazdy do ZSRR. Tam piło się „zawodowo”. Niektórzy uważali, że bez tego nie da się tam przeżyć. Wie pan, wszystko jest dla ludzi i nie zaprzeczam, że lubię dobre alkohole – opowiadał i dodawał: - Nie uważam, że wszyscy bluesmani się narkotyzują, ale u nas ruch hippisowski, a czasami i bluesowy był pod tym względem chory.

Poszłabym za tobą

W latach 70. aktywność Breakoutów poszła dwoma torami. Takie płyty jak „Blues” czy „Karate” (nagrane bez Kubasińskiej) wyznaczały główny nurt działalności zespołu. Nagrania z Kubasińską („Mira”, „Ogień”) stały się nurtem pobocznym, co nie oznacza, że nie było na nich znakomitych utworów. Nalepa był zdania, że Mira powinna zająć się wychowaniem ich syna Piotra, a on by zarabiał pieniądze na utrzymanie rodziny. - Ale Mira nie chciała się pożegnać ze sceną. Postanowiłem więc, że ja będę grał bluesa, a Mirze - by nie czuła się pokrzywdzona - będę pod szyldem Breakoutów robił płyty z muzyczką, jaką lubi – podkreślał.

Breakout zamilkł w 1981 roku. Nalepa dementował jednak, jakoby kiedykolwiek zawiesił działalność grupy. Oburzał się, gdy recenzenci pisali, że z Breakoutami nagrał kilka ważnych dla polskiego rocka albumów: - Z żadnym zespołem Breakout nie nagrywałem, bo Breakout to ja. Jestem hegemonem w pracy. Ode mnie zależy skład zespołu, kolejność utworów na płycie, tytuł płyty, czy to, kto mi napisze teksty. Od początku do końca wszystko robię ja. Żebym ja grał z Breakoutem, to nie pamiętam. To oni grali u mnie.

Podobnie irytowały go krytyczne oceny późniejszych dokonań, nagranych już bez szyldu Breakout. - Kto to są krytycy? To niedouczeni muzycy, którym się nie udało w życiu. Ja swoje późniejsze płyty uważam za lepsze.

Nie był łatwy, ale miał charyzmę prawdziwego lidera. - Był bardzo wymagający, miał zdolności przywódcze, podporządkowywał sobie kolegów, był wśród nich „generałem” – podkreśla Czesław Nalepa.

- Rzeczywiście, był wymagający, lubił porządek – potwierdza Dariusz Kozakiewicz. – Był trochę dystans pomiędzy nami, pewnie dlatego, że Tadeusz był starszy, bardziej doświadczony. Ale nie mieliśmy żadnych spięć. Często razem jedliśmy posiłki, podróżowaliśmy tym samym pojazdem. Lubił opowiadać kawały i bardzo często się śmiał. Nie był odosobnionym mrukiem, który wyłącznie czegoś wymagał.

Rzeka dzieciństwa

Mały chłopiec na okładce płyty „Blues” to właśnie Piotr, syn Nalepy i Kubasińskiej (rocznik 1965). - To była prorocza okładka – powiedział mi przed laty Tadeusz. I rzeczywiście, Piotr poszedł w ślady ojca – został muzykiem. Nie ma jednak ambicji muzycznego lidera. Za to z wielkim pietyzmem prezentuje od lat muzykę ojca w projekcie Piotr Nalepa Breakout Tour czy podczas festiwalu Breakout Days, którego kolejna edycja odbędzie się w połowie września w Rzeszowie.

W ostatnich latach życia Tadeusz wydawał się być człowiekiem spełnionym i zadowolonym z tego, co osiągnął. Mieszkał w Józefowie pod Warszawą. Ciągle myślał o nowych płytach, nagraniach i piosenkach. Niestety, kłopoty ze zdrowiem coraz bardziej ograniczały jego aktywność koncertową.

Brat podkreśla, że Tadeusz do końca życia czuł się rzeszowianinem. Kibicował tutejszym drużynom sportowym. Mówił, że wszystko zawdzięcza Rzeszowowi. Że tu nauczył się żyć i grać. Regularnie odwiedzał rodzinne strony: cmentarz w Zgłobniu, gdzie są pochowani jego rodzice, i mieszkanie brata w Rzeszowie.

- Tadeusz kochał tę okolicę. Powtarzał, że tu są takie piękne pagórki, a na Mazowszu tylko równina. Kiedy był starszy, przyjeżdżał do Rzeszowa często, nawet dwa razy w miesiącu. Chodziliśmy po mieście, powtarzał, że Rzeszów jest coraz ładniejszy. Jeszcze kilka lat przed śmiercią mówił, że chciałby być pochowany w Zgłobniu. Choć przed samą śmiercią już do tego nie wracał – opowiada Czesław Nalepa. Tadeusz Nalepa zmarł 4 marca 2007 roku. Spoczął na starych Powązkach w Warszawie.

Główny deptak Rzeszowa – ulicę 3 Maja – zdobi pomnik Nalepy idącego z gitarą w ręce. Tradycją Breakout Days jest wspólne wykonanie przez kilkudziesięciu gitarzystów i wokalistów przy tym pomniku hitu grupy Breakout „Kiedy byłem małym chłopcem”. Podczas tegorocznej edycji imprezy na bloku przy ulicy Hetmańskiej, gdzie mieszkali Nalepowie, zostanie odsłonięty mural przedstawiający słynnego muzyka. A w sobotę, 26 sierpnia, w rodzinnym Zgłobniu, w parku noszącym jego imię, odbędzie się wielki festyn, podczas którego zostanie odsłonięty pamiątkowy obelisk. Puntem kulminacyjnym będzie widowisko „To nasz blues”, podczas którego będzie można usłyszeć utwory Nalepy wykonane w najróżniejszych, często bardzo oryginalnych stylach.

- On ciągle ze mną jest – przyznaje Czesław Nalepa.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24