Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemniczy wypadek w Rzeszowie. Uczestniczyli w nim synowie policjantów?

Andrzej Plęs
Andrzej Procyk: gdyby nie interwencja posła, nie poznałbym szczegółów śmierci syna.
Andrzej Procyk: gdyby nie interwencja posła, nie poznałbym szczegółów śmierci syna. Krzysztof Kapica
Przez tydzień Andrzej Procyk nie mógł od policji i prokuratury uzyskać informacji o okolicznościach śmierci syna. - W samochodzie, który go zabił, byli synowie policjantów - mówi.

Więcej dowiedział się od znajomych i przyjaciół zmarłego, od sąsiadów, od kolegów z lat szkolnych syna. Niemal każdy jego telefoniczny rozmówca prosił o dyskrecję.

- Bo ci, którzy siedzieli w samochodzie, który zabił mojego syna, to synowie policjantów - tłumaczy. - A oni nie chcą policji się narażać.

Śmierć utajniona

Dwójka przyjaciół poprosiła Remigiusza - od trzech miesięcy magistra Politechniki Rzeszowskiej - o pomoc w nauce przed egzaminem. Było tuż po północy 8 września. Odwozili go z Rzeszowa do domu w Budziwoju. Siedząca za kierownicą peugeota 306 Anna zatrzymała się na czerwonym świetle na skrzyżowaniu ulic Hetmańskiej i al. Powstańców Warszawy. Kiedy zaświeciło się zielone, powoli skręciła w kierunku zapory na Wisłoku.

W tym momencie w lewy bok peugota uderzył ford focus. Anna i jej narzeczony na przednim fotelu pasażera wyszli z wypadku niemal bez szwanku. Impet zderzenia wbił lewe tylne drzwi peugeota do środka. Tuż za nimi siedział Remigiusz. Zmarł godzinę później w rzeszowskim szpitalu.

Informacja o tym wydarzeniu nigdy nie trafiła do informacyjnych serwisów policji.

Walka o prawdę

O tym, że syn trafił do szpitala, pan Andrzej dowiedział się z telefonu ze szpitalnej izby przyjęć. Kilka godzin później poszedł na policję, próbował uzyskać podstawowe informację.

- Nawet nie wiedzieli, że syn zmarł - wciąż jeszcze jest zaskoczony.

Odsyłany od prokuratury do policji, przesyłany od funkcjonariusza do funkcjonariusza, doszedł do wniosku, że policja ogranicza mu dostęp do informacji.

- Kiedy rodzina na pogrzebie Remigiusza pytała mnie, co się stało, że syn nie żyje, nie byłem w tanie odpowiedzieć - opowiada pan Andrzej. - To było tydzień po jego śmierci.

Z bezsilności prosił o pomoc małopolskiego posła Jerzego Lassotę. Ten w piśmie do Prokuratury Generalnej i ministra Jarosława Gowina poddał pod wątpliwość rzetelność prowadzonego śledztwa. Wyraził obawy, że może dojść do mataczenia.

- Gdyby nie ta interwencja może nigdy nie pozwolono by mi poznać okoliczności śmierci syna, nie wiedziałbym, kto siedział w fordzie, co tak naprawdę się stało - mówi dziś, choć nie do końca wyzbył się obaw o sposób prowadzenie śledztwa. I mówi, że ma po temu powody...

Więcej w dzisiejszym Magazynie Nowin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24