Te drzewa trzeba wyciąć, bo kiedyś znów zapłaczemy

Mieszkańcy domów w sąsiedztwie wałów odgradzających Jasiołkę od ul. Szajnochy, po każdym podniesieniu się wód śpią niespokojnie. Trudno się dziwić - za nic w świecie nie chcieliby znów przeżyć takiego dramatu, jaki dotknął ich podczas powodzi w 2010 r.

Boimy się!W gronie ludzi zamieszkujących ten rejon jest Jerzy Iwański, emerytowany leśnik z ul. Bohaterów Monte Cassino. I jego po ulewnych opadach deszczu wielokrotnie gnębiły nerwy i bez upewnienia się, czy woda na Jasiołce nie jest przypadkiem powodem do niepokoju, nie mógł zasnąć. Na co dzień martwi go jednak co innego - obojętność lokalnych władz względem drzew ciągnących się po międzywale Jasiołki wzdłuż ul. Szajnochy. Mężczyzna podkreśla, że w przypadku wyjścia rzeki z koryta każdorazowo zwiększają one ryzyko szybkiego przelania się wody przez wał. Cały ambaras w tym, że bardzo grube pnie drzew znacząco utrudniają swobodny jej przepływ.

- Drzewa na międzywale rzeki Jasiołki, znajdujące się na kilku działkach Skarbu Państwa w zarządzie burmistrza Jasła, zagrażają przelaniem się przez wały wody katastrofalnej! Tych drzew dawno już nie powinno tam być, zwłaszcza, że ich korzenie, tak jak chwasty, podniosły poziom międzywala i nadal się rozrastają - zmniejszając tym samym pojemność na wodę. Sam wał też nie jest właściwie utrzymany, tak jak i międzywale. Burmistrz, jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo przeciwpowodziowe, na bieżąco musi dbać o przepustowość wód na międzywale rzeki, w tym usuwać przeszkody wstrzymujące przepływ wód. Wycięcie drzew jest koniecznie pilne! - mówi pan Jerzy.

Nasz rozmówca podkreśla, że nie raz interweniował u władz, prosił, by zgodnie z prawem zajęły się drzewami. - Apelowałem o to zarówno u poprzedniego jak i obecnego burmistrza, pana starosty. Bez rezultatu. Przed dwoma laty sprawą zajął się przewodniczący samorządu mieszkańców os. Mickiewicza. W związku z ich żalami wystąpił do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie, burmistrza Jasła oraz starosty jasielskiego - również nic nie osiągnął i drzewa dalej się rozrastają. Dwa lata temu drwale określili niską cenę ich usunięcia. Obecnie byłaby aż dwadzieścia razy wyższa, bo konieczne byłoby już użycie sprzętu specjalistycznego. Władze szukają kruczków prawnych, by nic nie robić. Ale przede wszystkim brakuje im świadomości, czym jest bezpieczeństwo ludzi. My, czyli ci, których woda zalała na ponad dwa metry, nie bez winy władz, zdajemy sobie z tego sprawę - wyznaje J. Iwański.

Miasto dementujeJakie zdanie ma o tym wszystkim jasielski magistrat? - Sprawa ewentualnej wycinki drzew na działkach 176/3, 176/4, 165/2 i 109 obręb 86 Zachód, była już rozpatrywana przez miasto kilka lat temu. Jednak działki te są własnością Skarbu Państwa, którego reprezentantem na naszym terenie jest starosta jasielski. Podana zatem informacja, że gmina miasto Jasło jest zarządcą tych działek jest błędna. Jednakże miasto chce i stara się zrealizować kompleksowe usuniecie drzew i krzewów (wraz z ich systemem korzeniowym) w międzywałach przepływających przez jego teren rzek. Wymaga to szeregu uzgodnień właścicieli tych terenów (RZGW, Starostwo Powiatowe, Miasto Jasło) i znaczących środków finansowych - mówi Agata Koba, rzecznik ratusza.

Pomożemy!Pan Jerzy w obliczu bezsilności poprosił nas, byśmy powalczyli o decyzję nakazową w sprawie wycięcia drzew. - RZGW po wizji napisał, by zwrócić się do właścicieli działek na których rosną o uporządkowanie terenu. Ale to nic nie dało. Może wam się uda - kończy J. Iwański. Spróbujemy!