Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toksyczny barszcz Sosnowskiego wdarł się do Ustrzyk. Walka będzie trudna

Krzysztof Potaczała
FOT. KRZYSZTOF POTACZAŁA
W centrum Ustrzyk Dolnych, 200 metrów od Rynku, rośnie barszcz Sosnowskiego - niebezpieczna dla ludzi roślina.

Na razie dwa dorodne egzemplarze, ale jak nikt nie podejmie walki, za rok barszcz rozsieje się na kolejne połacie. I będziemy mieć nie lada problem.

Barszcz Sosnowskiego nazywany jest parzącą rośliną, ponieważ kontakt z nią powoduje bolesne i trudno gojące się oparzenia. Rokrocznie w Polsce dochodzi do kilkudziesięciu przypadków poparzeń i zawsze leczenie jest długotrwałe. Na skórze pojawiają się ropne bąble.

Bieszczady są jednym z niewielu obszarów, gdzie barszcz Sosnowskiego ma się nadzwyczaj dobrze. Po upadku pegeerów wiele hektarów ziemi nie zostało ponownie zagospodarowanych: nikt nie kosił łąk, nie ścinał potężnych, kilkumetrowych łodyg barszczu, które rozwijają się w szaleńczym tempie i szybko opanowują wciąż nowe tereny. Wystarczy, że nasiona rozwieje wiatr bądź przeniosą je ptaki. I kłopot gotowy.

- Przed trzema laty parząca roślina wyrosła na mojej działce u podnóża Kamiennej Laworty - opowiada emeryt z Ustrzyk. - Dla ochrony ubrałem koszulę, sweter, beret i rękawice. Ostrożnie ją skosiłem, potem spaliłem, ale na drugi rok znowu wyrosła. Po prostu zostały nasiona… Walczę tak każdego lata, lecz zawsze przegrywam.
Kto powinien zająć się eliminacją barszczu z centrum Ustrzyk? Wydział gospodarki komunalnej magistratu. Jego szef, Roman Puskarczyk: - Owszem, ale wtedy, gdy barszcz rośnie na obszarze administrowanym przez miasto, a nie na prywatnym terenie. A tak jest w przypadku rośliny zlokalizowanej przy ul. Wyzwolenia. Nie mamy prawa tam wejść.

Jej właściciel powinien wezwać straż pożarną i zapłacić za usługę wycięcia toksycznego barszczu. - Do eliminacji rośliny trzeba mieć specjalne ubranie ochronne i okulary - tłumaczy kierownik Puskarczyk. - Kiedy likwidowaliśmy barszcz na stokach Laworty, zawsze prosiliśmy o pomoc strażaków. Nawet jeśli toksyczna roślina już przekwitnie, to jego łodygi wciąż zawierają mleczko, które może poparzyć nieosłonięte ciało.
W sprawie barszczu Sosnowskiego do ministra środowiska występował Związek Bieszczadzkich Gmin Pogranicza. - Chcieliśmy, aby tę groźną roślinę można było zwalczać z urzędu, ale odpowiedź ministra była dość enigmatyczna i niczego nie wyjaśniła.

Barszcz Sosnowskiego rośnie niemal w każdej bieszczadzkiej gminie. Np. w pobliżu Ustrzyk, wzdłuż drogi Brzegi Dolne-Krościenko-Trzcianiec, są nim porośnięte ogromne połacie pól i łąk. Nikt nawet nie próbuje pozbyć się rośliny. Każdego roku jest jej więcej.

A co rośliną z ul. Wyzwolenia? - Z właścicielem w żaden sposób nie można się skontaktować. Skoro tak, to wezwiemy straż i niech to wytną - mówi burmistrz Sułuja.
Barszcz Sosnowskiego - sprowadzony do Polski z Kaukazu w latach 50. jako pasza dla zwierząt, głównie bydła. Siany powszechnie w pegeerach. Szybko rozprzestrzenił się na inne obszary, stał się rośliną degradującą środowisko przyrodnicze i zagrażającą zdrowiu ludzi. Barszcz osiąga nawet 4 metry wysokości. Przy kontakcie z nim nie tylko parzy ciało (poparzenia II i III stopnia), ale też drogi oddechowe. Zwłaszcza w słoneczne i upalne dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24