Ujawniamy nowe fakty o tragedii w Widaczowie. Jola była w ciąży

Jak informowaliśmy w Nowinach, w ub. tygodniu płetwonurkowie wyłowili ze stawu rybnego zwłoki 18 - letniej Joli z Manasterza oraz jej rówieśnika, Andrzeja z Huciska Jawornickiego. Śledczy ustalili, że poszli na brzeg zbiornika jeszcze z jedną osobą, która przebywała z nimi tylko przez chwilę.

- Trudno określić, kiedy doszło do tragedii. Ślady po ognisku pozwalają przypuszczać, że młodzi ludzie przebywali tam jedną noc. Nie jest to jednak takie pewne. Po analizie billingów telefonów będziemy mieli większą wiedzę na ten temat - wyjaśnia Mariusz Tworek, prokurator rejonowy w Przeworsku.

Po ułożeniu zwłok w stawie, śledczy przyjmują wersję, że Jola zaczęła się topić, a Andrzej rzucił się jej na ratunek. W efekcie oboje utonęli. Tragedia była więc raczej nieszczęśliwym wypadkiem.

- Wykluczamy udział osób trzecich. Sekcja zwłok nie wykazała żadnych obrażeń na ciałach. Jest to wersja bardzo prawdopodobna. Pełny obraz będziemy mieli dopiero po dodatkowych badaniach. - podkreśla prokurator.

Sekcja zwłok ujawniła, że dziewczyna była w ciąży.

- Nie ustalono, ile miesięcy miał płód. Musimy jednak sprawdzić, czy z tego powodu ich związek nie przechodził jakiegoś kryzysu - dodaje Tworek.

Śmierć młodych ludzi w stawie rybnym we wrześniu, gdzie niska temperatury wody nie zachęca do kąpieli, jest zagadkowa. Zbiornik mieści się na obrzeżach Widaczowa. By do niego dotrzeć, trzeba pokonać ok. 2 km drogą przez pola i łąki. Na przebywanie w tym miejscu, trzeba mieć zgodę właściciela stawu. Młodzież rzadko więc pojawiała się w tej części wioski.