Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińcy z przygranicznych wsi nie boją się grypy. Handel nie zamarł

Krzysztof Potaczała
Grupa Ukrainek handlujących dzisiaj rano na ustrzyckim targowisku
Grupa Ukrainek handlujących dzisiaj rano na ustrzyckim targowisku Fot. Krzysztof Potaczała
Przygraniczny handel nie zamarł. Ukraińcy z wiosek położonych najbliżej polskiej granicy nic nie robią sobie z telewizyjnych komunikatów w sprawie szalejącej grypy i jeżdżą do Polski na zarobek.

Dzisiaj na zielonym rynku w Ustrzykach już od rana stały grupki Ukrainek. Oferowały słodycze, czosnek, papierosy, koniak, wódkę. I przekonywały, żeby nie bać się od nich kupować, bo nijakiej grypy nie przywlokły.

- Mieszkam siedem kilometrów od Polski, u nas nikt nie choruje - zapewnia kobieta ze Starżawy. - Grypa jest, ale we Lwowie, w Tarnopolu i trochę dalej. Więcej narobili w telewizji paniki, niż to wszystko warte.

- Pracuję w sklepie w Chyrowie, 15 km od polskiej granicy - mówi kolejna kobieta. - Ludzi tyle co zwykle, normalnie kupują i nikt nie chodzi w maskach. Mam dwie wnuczki, ale zamiast je straszyć, dobrze je odżywiam. Cebula, czosnek, dużo innych warzyw. To podstawa, by organizm był odporny.

W poniedziałek na granicy w Krościenku pogranicznicy sprawdzali, czy podróżni jadący z Ukrainy mają maseczki ochronne.

- Ale dzisiaj nikt o nie już nie pytał - twierdzą handlarki. - Na wszelki wypadek nosimy je w kieszeniach. O, proszę zobaczyć. Kupiliśmy też w waszych aptekach lekarstwa, bo na Ukrainie poszły ostatnio w górę o 300 procent.
- Ja jestem z Sambora, 45 kilometrów od granicy w Krościenku - włącza się do rozmowy kolejna kobieta. - To kilkadziesiąt kilometrów od Lwowa, ale żadnego strachu się nie zauważa. Mało kto chodzi w maskach, ludzie starają się normalnie żyć.
Jednak mieszkańcy Ustrzyk zachowują dystans i nie kupują już tak chętnie oferowanych przez sąsiadów ze Wschodu towarów.

- Zawsze brałem od nich papierosy, a we wtorek kupiłem w sklepie - przyznaje pan Andrzej. - Przepłaciłem, ale wolę to niż złapać choróbsko. Ktoś kichnie, kaszlnie i gotowe.

Nie boja się natomiast osoby żyjące z handlu ukraińskimi paliwami. Jeżdżą tankować na Ukrainę bez obaw.

- Muszę z czegoś żyć, poza tym nie podróżuję daleko, tylko tuż za szlaban, gdzie jest pierwsza stacja benzynowa - tłumaczy kierowca z Ustrzyk. - Wlewam paliwo i wracam do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24