W Pruchniku bili Judasza

Po drodze ciągniętą przez chłopców kukłę okładały kijami dzieci. Żywot uszytej z worków postaci przypominającej najsławniejszego w dziejach ludzkości zdrajcę zakończył się na moście. Obcięto mu tam głowę, która posłuży w następnym roku, a podpaloną resztę wrzucono do rzeki.

Wielkopiątkowe widowisko jest jednym z nielicznych tego rodzaju w Polsce. Po kilkuletniej przerwie wróciło do tradycji miasteczka w ubiegłym roku. Z tą różnicą, że teraz jest przygotowywane po cichu. Tylko sprawujący rolę kata mężczyzna rzuca się w oczy.

Podczas wcześniejszych sądów nad Judaszem pojawiały się protesty.

Doszukiwano się podtekstów antyżydowskich. Zwracano uwagę no udział dzieci w symbolicznym karaniu Judasza.

Od kiedy pamiętam bili w Pruchniku Judasza traktując to bardziej jako tradycję związaną z religią a nie skierowaną przeciw komukolwiek. Zdradził, to musi by ukarany. Tylko tyle. Ci, którzy sami przed laty uczestniczyli w tym widowisku teraz przyprowadzają swoje dzieci.

Co w tym złego? - pyta starsza mieszkanka Pruchnika, która przyszła popatrzeć na ceremonię.

W tym roku uczestniczyło w symbolicznym karaniu Judasza więcej osób niż rok wcześniej.

- Wrócił zwyczaj kultywowany przez naszych dziadków. Znowu zaczynają przyjeżdżać z okolicy by zobaczyć, co czeka zdrajcę - stwierdza mężczyzna w średnim wieku.