Turniej otworzył czwartą edycję zawodów, które w Ósemce zawsze rozpoczynają się o 18 w pierwszy dzień tygodnia. Na starcie turnieju nr 1 (będzie ich 10 plus wieńczący wszystko Masters) stanęło 22 zawodników.
Brakło m. in. Jacka Pańczaka, który wygrał Masters III edycji, ale pojawiło się kilka nowych twarzy, a także bilardziści, których dawno nie widziano w akcji. Do tych ostatnich należał Waldemar Witowski, jedna z legend drużyny Ósemki, która w latach 90-tych zdobywała tytuły mistrza Polski. Witos, choć grywa rzadko, nie "zardzewiał" i ciągle sporo potrafi. Dotarł do ćwierćfinału, gdzie musiał uznać wyższość (1:3) Tanasiewicza.
Ten ostatni dzień wcześniej trochę cieniował w turnieju rozegranym w "Kuli" (9 lokata), ale w Ósemce czuje się, jak w domu, toteż do finału szedł w miarę pewnym krokiem.
- Brzydko mówiąc w Kuli grałem "kupę", ale też ostatnio dużo czasu zajmuje mi praca i trenuję niewiele - wyjaśnia Krystian. - W Ósemce do finału straciłem jedną partię w meczu z Januszem Stawarzem. Mogłem przegrać i wylądować na lewej stronie drabinki turniejowej, ale Janusz nie wbił dziewiątki i wygrałem 3:2.
Po wspomnianym spotkaniu Krystian pokonał Witowskiego, a w półfinale Marcina Wójciaka (3:1). Droga Mariusza Frącka do głównej rozgrywki była daleko ciekawsza, a co za tym idzie o niebo trudniejsza.
Dwa razy toczył zażarte boje z nieobliczalnym Grzegorzem Butrynem (co ciekawe, ten ostatni już na dzień dobry omal nie przegrał z Łukaszem, 10-etnim synem Mariusza). Za pierwszym razem przegrał 2:3 i wylądował na lewej stronie. Tam nie bez problemów pokonał Macieja Przybyła (3:2), a potem odprawiał z kwitkiem Roberta Peckę (3:1) i Janusza Stawarza (3:1).
- Żaden mecz nie był spacerkiem. Z Robertem było o tyle łatwiej, że na 3:1 trafiłem dziewiątkę z rozbicia - ocenia triumfator zawodów.
W ćwierćfinale Mariusz trafił ponownie na Grzegorza. Znów nikt łatwo nie oddawał pola, ale tym razem to Mariusz był lepszy o tę jedna partię. W półfinale pokonał 3:1 Mateusza Marczydło i mógł się szykować do meczu z Krystianem.
- Dawałem fora, Mariusz szybko poprawił na 2:0, ale udało mi się wyrównać. W piątej partii przy rozbiciu nic mi nie wpadło, Mariusz zagrał kombi i było po wszystkim - komentuje Krystian.
O kombi warto jeszcze wspomnieć, bo nie było wcale takie oczywiste.
- Grałem na jedynkę, która miała uderzyć w szóstkę, a ta w dziewiątkę. Po drodze było jeszcze zagranie o bandę. Łatwe to nie było, ale wpadło tak, jak chciałem, więc nie powiem, że wygrałem fartem - zapewnia Mariusz.
Do niespodzianek I turnieju na pewno należy zaliczyć dzielną postawę Mariusza Śledzianowskiego, który dotarł aż do ćwierćfinału (ograł m. in. Piotra Kolka), w którym musiał uznać wyższość Mateusza Marczydło (1:3).
Nadal rośnie pula Jack Pota. Tym razem okazję do rozbicia banku (ponad 1200 złotych) posiadał Piotr Kolek. Miał udane rozbicie, ale dość szybko zrobił błąd i musiał się obejść smakiem. Za tydzień ktoś znów będzie miał szansę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Golec posyła gorące spojrzenia rozgogolonej Roksanie Węgiel. Mina jego żony to hit!
- Andrzej Sołtysik przeszedł na islam! Oto, co potem zrobił z chrztem własnego dziecka
- Co się dzieje z Margaret? Oko czerwone, krzyż na piersi... Niepokojące!
- Ukochany Mariusza Szczygła nie żyje. Dziennikarz opowiedział o swojej tragedii