Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Wina gwałciciela, nie ofiar”. Marsz milczenia w Warszawie

OPRAC.:
Andrzej Grochal
Andrzej Grochal
Ulicami Warszawy przeszedł protest przeciw przemocy wobec kobiet
Ulicami Warszawy przeszedł protest przeciw przemocy wobec kobiet Fot. PAP/Paweł Supernak
Tłumy przeszły ulicami Warszawy w marszu milczenia, aby wyrazić swój sprzeciw wobec przemocy wobec kobiet. Marsz był odpowiedzią na brutalną napaść i gwałt na młodej Białorusince, Lizie, która zmarła po kilku dniach od tragicznego wydarzenia.

Tragedia Lizy

„Miała na imię Liza, 25 lat, brązowe oczy i talent do projektowania czapek. Przyjechała do Polski jako uchodźczyni z Białorusi. Nie dowiemy się już, o czym marzyła i co planowała – w nocy, w centrum Warszawy, w ekskluzywnej dzielnicy, została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Nikt nie zareagował, nikt nie zadzwonił na 112” – napisali na Facebooku organizatorzy marszu: białoruskie feministki, Fundacja KRAINA, Fundacja Martynka, Feminoteka, Ogólnopolski Strajk Kobiet, SEMA Ukraine, Rezistanta Ukraine; zapraszając do uczestnictwa w nim.

Elizawietę znaleziono nagą i nieprzytomną. Pomimo szybkich starań medycznych zmarła, nie odzyskawszy przytomności, w szpitalu. Sprawcą, który został zatrzymany jeszcze w dniu napaści, okazał się 23-latek.

Protest przeciwko przemocy

„Miała na imię Liza” – tymi słowami zaczynała swoje przemówienie każda osoba, która brała do ręki mikrofon i wspominała zmarłą kobietę. – Ten marsz jest po to, żebyśmy na różnych poziomach zapoznali się z tym, czym jest przemoc. Przemoc tragiczna, straszliwa, jak ta, która spotkała Lisę. Ale też po to, abyśmy sobie uświadomili, że ta przemoc się buduje jako spektrum. Oraz, że jako społeczeństwo, na nią dozwalamy, wychowujemy w taki sposób nasze dzieci, przyszłe kobiety i mężczyzn, że buduje się kultura gwałtu. Nie chodzi o powszechne gwałcenie, ale o to, że przemoc jest jak powietrze, którym oddychamy – powiedziała w rozmowie Karolina Sulej, pisarka, działaczka fundacji Kraina, współorganizatorka marszu.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Podobnego zdania jest Robert Grzybek, ojciec dorosłego już syna, który – jako jeden z wielu mężczyzn, starszych i młodszych – uczestniczył w zgromadzeniu. – Przyszedłem tutaj, bo chcę wyrazić swój sprzeciw przeciwko przemocy. Przeciwko przemocy wobec kobiet, ale także przemocy w ogóle, wszechobecnej w naszym życiu, którą dziś akceptuje powszechnie i wręcz gloryfikuje poprzez media, social media, muzykę − podkreślił.

„Reagujmy, działajmy, wspierajmy”

„Miałą na imię Liza” – zaczęła przemawiać kolejna osoba, podkreślając potrzebę reakcji społeczeństwa na przemoc. – Reagujmy, działajmy, wspierajmy. Zróbmy tak, żeby ten świat był bezpieczniejszy. Nie chcemy bać się wychodzić na ulicę, nie chcemy, by bały się tego nasze córki. Nie chcemy, żeby bały się tego osoby, które przyjechały do Polski, żeby znaleźć swoje bezpieczeństwo, swoje miejsce. Liza – nie zapomnimy – powiedziała donośnie przez megafon kolejna z przemawiających.

Wśród protestujących był także Paweł Łatuszka, szef Narodowego Zarządu Antykryzysowego, zastępca szefa Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego, były minister i ambasador Białorusi, a obecnie lider diaspory białoruskiej w Polsce.

– Ważne jest także, aby nikt nie pozostał obojętny. Nie ignorujmy krzyków dobiegających zza drzwi sąsiada ani niejednoznacznych sytuacji na ulicy. Należy pamiętać, że niestety otacza nas mnóstwo przemocy ze strony osób silniejszych wobec słabszych. Mamy jednak siłę, aby się temu przeciwstawić" - zaapelował Łatuszka.

„Wina gwałciciela, nie ofiar”

Marsz zakończył się pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie ludzie nieśli transparenty z napisami m.in. „Kobieta nie jest łupem” oraz „Wina gwałciciela, nie ofiar”.

Jedna z uczestniczek marszu, Faustyna, podkreśliła, że często zarzuca się ofiarom gwałtu, że nie krzyczą, nie wzywają pomocy. – Ale pojawia się pytanie: czy gdyby krzyczały otrzymałyby pomoc? Jestem sceptyczna. Poza tym one często są sparaliżowane strachem, nie są w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Gwałt zawsze jest winą agresora. Nie można winić ofiary za to, że się źle ubrała, że sama prowokowała, że nie krzyczała… Ludzie, którzy tak mówią, nigdy pewnie nie byli w takiej sytuacji, nie wiedzą, jak sami by zareagowali – zauważyła Faustyna.

Na koniec marszu, do mikrofonu podeszła Jana Shostak, polsko-białoruska aktywistka, artystka intermedialna, feministka i wydała z siebie głośny, wibrujący, przeszywający nocne powietrze krzyk. – Krzyczałam, bo skończyło mi się miejsce na płacz, już go nie ma. Jeżeli w XXI wieku, w centrum Europy, wciąż doświadczamy przemocy rodem ze średniowiecza, powinniśmy krzyczeć, najgłośniej, jak to możliwe. I nigdy, nigdy nie być obojętni – podkreśliła z mocą.

Źródło:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Wina gwałciciela, nie ofiar”. Marsz milczenia w Warszawie - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24