Władze Stali Rzeszów zażądały zwrotu stadionu. Miasto może stracić miliony euro

Klub z ul. Hetmańskiej przekazał miastu stadion cztery lata temu. Transakcja miała umożliwić urzędnikom zdobycie unijnego dofinansowania na budowę nowej trybuny. Początkowo zgodnie z umową Stal miała dalej zarządzać wszystkimi obiektami.

Problem z reklamami i sponsorami

W międzyczasie kurator, który rządził klubie jeszcze na początku tego roku podpisał z miastem umowę, na mocy której Stal od początku września przestanie zarządzać stadionem. Okazuje się, że przysporzy jej to kłopotów, które mogą doprowadzić nawet do upadku klubu.

- W zamian za dofinansowanie budowy trybuny, nie będziemy mogli prowadzić na stadionie działalności komercyjnej, czyli m.in. ustawiać banerów reklamowych naszych sponsorów. Piłkarze ze wszystkich grup wiekowych stracą też na rzecz trybuny boiska treningowe, a miasto twierdzi, że nie ma pieniędzy na budowę nowych - żali się Marek Poręba, wiceprezes Stali Rzeszów.

Ponieważ dodatkowo okazało się, że nowa trybuna będzie pozbawiona zaplecza sanitarnego i szatni, a na stadionie poza Stalą będą mogły grać także inne zespoły, zarząd klubu wystosował do miasta pismo, w którym domaga się zwrotu majątku.

Nie będzie trybuny?

- Rzeczywiście, taki dokument do nas dotarł, ale prezydent nie podjął w tej sprawie jeszcze decyzji. Zrobi to w ciągu dwóch tygodni. Klub musi się jednak liczyć z tym, że jeśli oddamy mu stadion, będzie musiał zwrócić miastu ok. 3 mln zł, jakie do tej pory wydaliśmy na remonty - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Ewentualny zwrot majątku oznacza też utratę 6 mln euro na budowę nowej trybuny, ponieważ dofinansowanie na ten cel może dostać tylko miasto. Może się zatem okazać, że nawet jeśli Urząd Zamówień Publicznych pozwoli podpisać umowę z wykonawcą (decyzja - formalność, zapadnie lada dzień), rozbudowa stadionu w ogóle nie ruszy.