Wyciąg w Puławach Górnych otwarty. Chętnych na zimowe szaleństwo nie brakuje. Na stoku tłumy [ZDJĘCIA]

Wyciąg w Puławach czynny jest w godz. 9-21, obowiązuje reżim sanitarny.

- Ośrodek otwieramy w formie protestu i zarazem apelu do władz, bo liczymy, że w końcu branża narciarska zostanie zauważona – mówi Aneta Rusnok, pracownik Ośrodka Narciarskiego KiczeraSki w Puławach Górnych. – Mamy nadzieję, że rząd zacznie z nami wreszcie rozmawiać, bo na wielokrotnie wysyłane pisma, nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Liczymy też na realną pomoc, bo nie chcemy już słuchać obietnic i pustych słów, jak dotychczas

.

Otwarcie stoków mimo obowiązującego zakazu wiąże się z licznymi konsekwencjami. To jednak nie zraża wielu przedsiębiorców w Polsce, którzy wczoraj postanowili walczyć o przetrwanie.

- Zamknięcie wyciągów jest bezzasadne, a zakaz prowadzenia działalności gospodarczej jest niezgodny z konstytucją RP – zaznacza Aneta Rusnok. – Czujemy się mocno poszkodowani. Uważamy, że w reżimie sanitarnym bezpiecznie można kontynuować sezon narciarski, ponieważ ryzyko zakażenia na stokach jest minimalne. Mamy nadzieję, że kolejne ośrodki w Polsce również dołączą do protestu.

Do Puław Górnych przyjechali stali bywalcy

W sobotę na stoku w Puławach Górnych pojawiło się mnóstwo osób spragnionych zimowych sportów. Wśród nich dominowali narciarze, ale nie brakowało również snowboardzistów i saneczkarzy.

- Przyjechałem do Puław z całą rodziną i znajomymi, bo mamy już dosyć siedzenia w domu – mówi Tomasz z Buguchwały. – Warunki na stoku są idealne, więc dlaczego mamy nie skorzystać. Poza tym, nie mogę zrozumieć, dlaczego otwierane są sklepy w galeriach handlowych, a wyciągi, na których ludzie nie mają w ogóle ze sobą styczności, muszą być zamknięte.

Z całą rodzinę pojeździć na nartach przyjechała również Karolina ze Śląska.

- Jedziemy na weekend w Bieszczady, więc po drodze wstąpiliśmy do Puław. Bardzo ucieszyła nas wiadomość, że przedsiębiorcy w końcu się zbuntowali i postanowili otworzyć stoki. Całe ferie dzieci przesiedziały w domu przy komputerze, a gdy w końcu nadarzyła się okazja, aby mogły się poruszać, bez zastanowienia spakowaliśmy walizki i przyjechaliśmy na Kiczerę. Tym bardziej, że co roku tutaj jeździmy – dodaje Karolina.