Z Sieniawy jedzie rowerem dookoła świata

Podróż ma trwać prawie dwa lata, w tym czasie rowerzysta chce przejechać 35 tys. km.

- Przemek obecnie mieszka w Warszawie, jest informatykiem. Ale pochodzi z Sieniawy. Tutaj nadal mieszkają jego rodzice, prowadzą aptekę. Rodzice początkowo nie bardzo wierzyli, że ich synowi uda się zrealizować tę inicjatywę, ale teraz bardzo mu kibicują. Właśnie z Sieniawy Przemek wyruszył w wyprawę swojego życia - mówi Henryk Majcher z Urzędu Miasta i Gminy w Sieniawie.

Przygotowania do tej niezwykłej eskapady trały rok. Oprócz tych typowo podróżniczych, trzeba było załatwić wiele innych spraw, choćby wizy wjazdowe, m.in. do Azerbejdżanu, Iranu, Tadżykistanu.

Z Sianiawy podróżnik ruszył na południe. W ciągu 6 dni, przez Słowację i Węgry dotarł do Rumunii. Następnie Bułgaria, Turcja, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan. Kłopoty pojawiły się przy próbie wjazdu do Iranu.

- Na granicy strażnik zwrócił mi uwagę, że noszenie długich spodni to obowiązek w jego kraju. Potem czepił się mojej koszuli, a następnie orzekł, że nie mogę wjechać rowerem do Iranu. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło - wspomina pan Przemysław.

Regularnie prowadzi bloga w internecie, w którym relacjonuje postępy wyprawy. Zamieszcza sporo zdjęć. Z wpisów można się dowiedzieć, że obecnie jest w Chinach, w prowincji Xinjiang.

- Dociąłem do Qiemo. Straszna monotonia. Trzy dni pustyni a później góry. Tutaj używają ujgurskiego, nawet młodzi nie znają angielskiego czy rosyjskiego.

Komunikacja kuleje. Jedzenie, super taniość. Jeżeli da się wejść do kuchni to pokazuję paluchem, jeżeli zobaczę u kogoś coś ciekawego (na talerzu - przyp. nz), to analogicznie. Ostatnio zacząłem nawet czytać jadąc do rowerze - pisze na sowim blogu pan Przemysław.