Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z ubezpieczycielem procesował sie trzy lata i wygrał

Anna Janik
– Wiem, że zanim odzyskam pieniądze minie jeszcze trochę czasu. Żałuję, że zaufałem temu człowiekowi, bo teraz mieszkałbym już w swoim mieszkaniu, a nie martwił się, kiedy i z czego oddam znajomym, u których mam dług – przyznaje 32-latek.
– Wiem, że zanim odzyskam pieniądze minie jeszcze trochę czasu. Żałuję, że zaufałem temu człowiekowi, bo teraz mieszkałbym już w swoim mieszkaniu, a nie martwił się, kiedy i z czego oddam znajomym, u których mam dług – przyznaje 32-latek. Dariusz Danek
- Myślałem, że zawieram umowę z rzetelnym agentem, bo wszystkie dokumenty podpisywałem w siedzibie firmy. Okazało się, że pieniądze trafiały na prywatne konta w Anglii. Cieszę się, że mam szansę je odzyskać - mówił po ogłoszeniu wyroku Artur Karpiński z Rzeszowa

Pan Artur z przedstawicielem dużego towarzystwa ubezpieczeniowego po raz pierwszy spotkał się w 2007 r.

- Jerzy K. przyszedł do warsztatu samochodowego, w którym pracuję i oferował polisy na 15 proc. - mówi 32-latek z Rzeszowa. - Namawiał nas wszystkich, regularnie dzwonił, zapraszał do siedziby firmy mówiąc, że to najlepszy czas na inwestowanie - wspomina.

Miał certyfikat "złotego sprzedawcy"

Pan Artur, który pracował na dwa etaty i od dawna zbierał na własne mieszkanie w końcu wybrał się do biura. Nic nie wzbudziło jego podejrzeń, bo jak się okazało 57-letni dziś Jerzy K. był kierownikiem agentów, zajmował osobne biuro, którego ściany obwieszone były certyfikatami wiarygodności. Przedstawiciel towarzystwa posługiwał się też pieczęciami i drukami z logo firmy.

Rzeszowianin wpłacił mu najpierw 20 tys. zł. Jerzy K. regularnie kontaktował się ze swoim klientem, pokazując wykresy i zestawienia rosnących zysków. Po roku pan Artur poprosił o ich wypłacenie. Bez problemu je dostał. Dopiero później okazało się, że pieniądze pochodziły z puli wyłudzonej od innych klientów. Wpłaty gotówkowe i przelewy zamiast do firmy, którą reprezentował, trafiały na prywatne konta Jerzego K. w Anglii. Tam miał też wspólnika.

Szybki zysk zachęcił pana Artura do dalszego inwestowania. Pieniądze pożyczał od znajomych i przyjaciół. W sumie wpłacił 100 tys. zł. Tych pieniędzy już nie odzyskał. Nie był jedyny, bo oszust naciągnął w ten sposób jeszcze 44 inne osoby. Wśród nich Ewę Sobierajską.

- Powierzyłam mu oszczędności całego życia, sprzedałam nawet działkę odziedziczoną po dziadku wartą 310 tys. zł - ubolewa.

- Do głowy mi nie przyszło, żeby sprawdzać agenta, który przyjmuje w firmowym biurze. Tak, jak nie sprawdzamy lekarzy pracujących w przychodni - opowiada rzeszowianka. Straty poszkodowanych sięgają w sumie miliona złotych.

Ubezpieczyciel: to nie nasza wina

Jerzy K. stanął już przed sądem. Przyznał się do zawierania umów z klientami. Za oszustwa został skazany na 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności, ale pieniądze, które wyłudził odzyskali nieliczni. Firma odcięła się od działań swojego agenta i to na niego zrzuciła odpowiedzialność za wszystkie szkody.

Jednak w sądach do dziś toczą się sprawy, jakie wytoczyli towarzystwu oszukani klienci. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie po trzech latach zapadł wreszcie pomyślny wyrok w sprawie pana Artura. Towarzystwo ma wypłacić mu 86 tys. zł z odsetkami i pokryć koszty zastępstwa procesowego.

- Sąd uznał, że Jerzy K. dokonując transakcji w siedzibie firmy, posługując się jej pieczęciami działał w imieniu towarzystwa, dlatego to ono ponosi odpowiedzialność za jego działania. Na nim spoczywa też obowiązek nadzoru nad pracownikiem - tłumaczył adwokat Andrzej Sierżęga z kancelarii Lex Control, reprezentujący pana Artura w sądzie.

Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca pozwanego towarzystwa powiedział nam, że o ewentualnym odwołaniu zdecyduje po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem decyzji sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24