Zabierają nam PZU

PZU włącza oddział w Białymstoku do Warszawy, oddział w Bydgoszczy do Poznania, oddział w Opolu do Katowic.

- Zmiany, które będą przeprowadzone spowodują, że PZU przestanie być zakochane w sobie, a zacznie być zakochane w kliencie - nie widzi powodów do rozpaczy Barbara Litak-Zarębska, szefowa PZU w Rzeszowie, przyszła szefowa połączonych oddziałów z Lublina i Rzeszowa.
PZU tłumaczy, że łączy oddziały, aby obniżyć koszty administracji. Zamiast dwóch będzie jeden zarząd i księgowość.
- Klienci będą lepiej obsługiwani. Punkty obsługi klienta zostaną rozbudowane - zapewniała Litak-Zarębska.
Dziennikarze pytali, dlaczego siedzibą ma być Lublin, a nie Rzeszów. - To decyzja zarządu PZU. Lublin jest położony bardziej centralnie - mówił Tomasz Fill, rzecznik firmy.
- Dla mnie to polityka. Posłowie z Lublina znowu okazali się skuteczniejsi od naszych - mówi Tadeusz Feren, prezydent Rzeszowa. - Trzeba coś robić, bić się o swoje, a niekoniecznie pisać listy i petycje.
Jego zdaniem przez ostatnie lata Rzeszów systematycznie buduje sobie prestiż i znaczenie na ścianie wschodniej, ale parlamentarzyści nie umieją tego wspomóc.
Poseł Jan Tomaka nawet się nie oburza, gdy słyszy, że z Podkarpacia nie ma żadnego liczącego się w Warszawie polityka. Po wyborach trudno komukolwiek z naszego regionu będzie się równać z wpływami Zyty Gilowskiej z Lublina.
O pracę w rzeszowskim oddziale nie muszą się martwić pracownicy z sekcji obsługi klientów, większość obecnej załogi. Z 500 zatrudnionych ok. 50 zajmuje się administracją. Nie wiadomo ile z nich straci pracę.
Szefowie PZU twierdzą, że decyzja o ulokowaniu siedziby w Lublinie ma charakter czysto biznesowy. Zaprzeczają, że zadziałał polityczny lobbing posłów z Lublina.

Andrzej Sawicki, ekonomista:

- Wprawdzie banki, kolej, gazownia przenoszą swoje centrale do Tarnowa albo Lublina, ale są to decyzje czysto polityczne. W ciągu ostatnich lat ranga Rzeszowa bardzo wzrosła, świetnie się rozwijamy gospodarczo, mamy lotnisko, Uniwersytet i mocną Politechnikę. Bez kompleksów moglibyśmy uchodzić za lidera ściany wschodniej. Niestety brakuje nam znaczących polityków, bez których niewiele znaczymy w Warszawie