10-centymetrowy odłamek szkła utkwił mu w szyi. To cud, że żyje

- Miał dużo szczęścia, od śmierci dzieliły go milimetry - mówią chirurdzy z jasielskiego szpitala o mężczyźnie, który trafił do nich z 10-centymetrowym kawałkiem szyby wbitym w szyję.

Dziś mężczyzna, któremu jasielscy lekarze uratowali życie, powoli dochodzi do zdrowia w tamtejszej lecznicy.

Kiedy w sobotę późnym wieczorem świętował z rodziną swoje imieniny, nawet nie przypuszczał, że impreza może dla niego skończyć się dramatycznie.

Wychodząc z pokoju niepewnym krokiem, potknął się i całym ciężarem ciała wpadł na oszklone drzwi.

Szyba natychmiast się roztrzaskała, a jej 10-centymetrowy odłamek utkwił w szyi solenizanta. Krew z rany sączyła się coraz bardziej, domownicy wezwali pogotowie.

Zawdzięcza im życie

Z rany na szyi nic nie wystawało, można było przypuszczać, że to tylko powierzchowna rana. Na szczęście ratownicy medyczni jej nie zlekceważyli i założyli mężczyźnie kołnierz usztywniający. To był pierwszy ratujący mu życie moment. Gdyby nie to, przy najmniejszym ruchu głową, podczas transportu do szpitala, odłamek mógł się przemieścić i przebić tętnicę szyjną.

- Po badaniach tomograficznych okazało się, że w szyi tkwi 10-centymetrowy odłamek szkła - wyjaśnia Mariusz Wesecki, chirurg z jasielskiego szpitala.

Nie było czasu do stracenia, życie pacjenta było zagrożone. Mężczyzna natychmiast trafił na stół operacyjny.

- Kawałek szkła znajdował się w okolicy tętnic szyjnych, jednym końcem tkwił w tarczycy, co powodowało realne zagrożenie utraty życia - dodaje Wesecki.

Milimetry od tragedii

- Operowany przez nas pacjent może mówić o wielkim szczęściu, bo odłamek szkła ominął najważniejsze struktury naczyniowe i dzięki temu mężczyzna nie zginął na miejscu - dodaje chirurg Jarosław Gawior. - Szyja to obszar, gdzie przy takich urazach decydują milimetry.

Chirurdzy podkreślają, że podobne urazy zdarzają się rzadko, ale jeśli już do nich dojdzie, to zazwyczaj poszkodowani nie mają tyle szczęścia.