Autostrada wybudowana, ale kasy za robotę nie ma

Od miesięcy ponad 20 przedsiębiorców bezskutecznie stara się od odzyskanie należności za prace ziemne, wykonywane przy budowie odcinka autostrady Radymno - Korczowa. Wszyscy byli podwykonawcami jarosławskiej firmy Tech-Max Budownictwo. Prezes firmy do niedawna zapewniał ich, że on sam nie dostał pieniędzy za wykonane przy autostradzie prace i odsyłał po należności do głównego inwestora - Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Rzeszowie.

GDDKiA twierdzi, że to firma wykonawcza J&P AVAX zatrudniła do budowy Tech-Max i to Avax powinien płacić. Tymczasem dokumenty mówią, że Avax przelał już gotówkę na konto Tech-Max i nie ma żadnych przeszkód, by firma z Jarosławia wypłaciła swoich usługodawcom w sumie ponad 1 mln zł.

- Interweniowaliśmy w GDDKiA, że pan Bogumił Wojciechowski, prezes Tech-Max nam nie płaci - mówi Krzysztof Szałaj, właściciel jednej z firm - wierzycieli. - Otrzymaliśmy pismo z GDDKiA, że pod koniec listopada Tech-Max dostał 475 tysięcy od Avax, mamy wyciągi bankowe, mamy potwierdzenie przelewu, mamy dowody, że Tech-Max pieniądze za naszą robotę dostał. Nie wiadomo więc, dlaczego nie chce nam zapłacić. Jeśli nie otrzymam swoich należności, moja firma padnie.

Podobny los spotka "Usługowca" Marcina Krzysztana z Woli Węgierskiej, taki sam koniec dla swojej firmy przewiduje Stanisław Arciszewski z Tyczyna. Ten ostatni z grupą wierzycieli Tech-Maxa złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

- Przestępstwa gospodarczego - precyzuje Arciszewski, którego trzy koparki z obsługą pracowały na zlecenie z Tech-Maxu, a który nie może odzyskać z tej firmy ok. 50 tys. zł. - Wiemy, że za wykonaną przez nas pracę dostał pieniądze, ale nikomu nie zapłacił. Mnie to wygląda na wyłudzenie. W podobnej, jak ja sytuacji, jest jeszcze 24 przedsiębiorców.

Prezes jarosławskiej firmy nie odbiera telefonów, czego od tygodni doświadczają jego wierzyciele. Jeden z nich ma nagranie swojej rozmowy z dłużnikiem. Właściciel Tech-Maxu tłumaczy, że żadnych pieniędzy ani przelewu z Avaxu nie dostał.

Jest zaskoczony, że jego rozmówca dysponuje potwierdzeniem bankowego przelewu z firmy Avax na konto jarosławskiej firmy. Twierdzi, że nic o tym przelewie nie wie. I wciąż odsyła rozmówcę do GDDKiA. Niech mu Generalna Dyrekcja zapłaci.

Rzeszowski oddział GDDKiA potwierdza, że wierzyciele Tech - Maxu interweniowali u nich w sprawie swoich należności i otrzymali taką pomoc, jaka była możliwa. Nawet udostępniono im przelewy między Avax a jarosławska firmą. Także kopię pisma, jaką GDDKiA wysłała do właściciela Tech-Maxu. Można w nim wyczytać, że..."Zamawiający oczekuje od firmy TECH - MAX, aby po otrzymaniu wpłaty od firmy J&P Avax, uregulowała również własne zaległości wobec dalszych podmiotów gospodarczych", wymieniając cztery z 24 firm - wierzycieli.

- Ten pan pieniądze dostał, ale się tego wypiera - potwierdzają nieoficjalnie w GDDKiA. - Wszystkich w koło nazywa kłamcami, oszustami, tymczasem wychodzi na to, że to on jest nieuczciwy.
Dla właścicieli poszkodowanych firm niewiele to zmienia.

- Możemy starać się w sądzie cywilnym o odzyskanie tych pieniędzy, może nawet kiedyś by się to udało, choć to mało prawdopodobne - prognozuje Szałaj. - Ich brak w tej chwili to koniec większości naszych firm.

Próbowali uzyskać zgodę GDDKiA na organizację protestacyjnej blokady "czwórki" w okolicach Radymna, co okazało się niemożliwe. W akcie desperacji na dziś zapowiedzieli pikietę przed prywatnym domem właściciela Tech - Maxu w Tuczempach.

Od kilku dni usiłowaliśmy się dodzwonić do prezesa jarosławskiej firmy. Nie odbiera telefonu.