MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomni z szałasu nad Wisłokiem

Małgorzata Froń
Pani Bożena razem z przyjacielem i czterema psami mieszka nad rzeszowskim zalewem. – Przeżyliśmy tu już kilka zim, to i tę przeżyjemy – mówi kobieta.
Pani Bożena razem z przyjacielem i czterema psami mieszka nad rzeszowskim zalewem. – Przeżyliśmy tu już kilka zim, to i tę przeżyjemy – mówi kobieta. Krzysztof Łokaj
Pani Bożena mieszka w szałasie nad rzeszowskim zalewem od 8 lat. Pan Wiesiek dołączył do niej 3 lata temu. W lecie jest łatwo, w zimie gorzej, bo ziąb i mróz.

- Na mróz najlepsze dwie kołdry i herbata z cytryną - mówi kobieta.

Jest bezdomną od 10 lat. Nie narzeka na warunki, jest pogodna, pełna optymizmu.

- Mam tu wiernych przyjaciół, cztery psy: Kuba, Diana, Sunia i Maja. Wiesiek zajmuje się zaopatrzeniem, zbiera puszki, przynosi jedzenie - opowiada kobieta. - Ja sobie tutaj siedzę z pieskami i czytam. Wiesiek mi dużo książek ze śmietnika przynosi - wyciąga z torby nowiutkie dwa egzemplarze. - Niech pani patrzy, co ludzie wyrzucają, a książki przecież teraz bardzo drogie.

Wiemy, jaka będzie pogoda, bo mamy radio

Szałas nad Wisłokiem w Rzeszowie zrobili z gałęzi i jakichś rurek. Pokryty jest grubą warstwą folii i czegoś w rodzaju linoleum. W środku są ubrania, kołdry, buty, wszystko, co jest im niezbędne do życia.

- Mamy radio na baterie, to wiemy, jaka będzie pogoda. Nam kilkanaście stopni poniżej zera nie jest straszne. Opatulimy się kołdrami, pieski się do nas przytulą i jakoś przetrwamy - śmieje się pani Bożena.

- Trzeba tylko pamiętać, żeby zabezpieczyć dokładnie wejście kocami i przed snem napić się gorącej herbaty z cytryną - dodaje.

Wodę grzeją na butli gazowej i wlewają do termosów. Przed szałasem pali się ognisko, przy którym się grzeją.

Do schroniska nie pójdziemy

W rzeszowskich schroniskach są miejsca dla bezdomnych, ale pani Bożena i jej towarzysz nie chcą tam iść.

- No, ja byłem, ale długo nie wytrzymałem, wszystko na czas, żadnej wolności - ocenia pan Wiesław. - Na śniadanie dali jedną parówkę, gdzie się taki chłop jak ja, naje jedną parówką. Tutaj jemy, kiedy chcemy, robimy co chcemy. I tak jest dobrze - zapewnia.

Żyje im się ciężko, ale starają się sami na siebie zarobić.

- Zbieramy puszki, sprzedajemy, za to kupujemy jedzenie. Czasem, ktoś coś podrzuci, w śmietnikach można znaleźć dosłownie wszystko - zapewniają. - Przychodzi tu jeden pan, który nam chleb przynosi, chyba w piekarni pracuje. Czasami zagląda straż miejska albo policja, pewnie sprawdzają, czy jeszcze żyjemy - śmieją się oboje.

Psy stoją przy pełnych miskach, ale nie jedzą, obserwują obcych. Kiedy odchodzimy, żegnają nas szczekaniem. Pewnie nie lubią przybyszów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24