Tydzień temu, wyjąwszy fora, Krystian stracił zaledwie jedną partię. W 9 turnieju już tak nie miażdżył konkurentów (zanotował nawet porażkę).
Ale tak po prawdzie zasłużył chyba na jeszcze większe pochwały, bo przecież wygrał turniej, w którym po dłuższej przerwie pojawiła się chluba i duma podkarpackiego bilarda się, czyli sam wielki Tomasz Kapłan (jeśli czyta to ktoś niezorientowany, to przypominamy, że to rekordzista Polski w ilości złotych medali MP, a także pierwszy Polak, który zdobyło tytuł na czempionacie Europy).
Krystian wpadł na Tomka w ćwierćfinale (grano w odmianę 9-bil). Mega faworyt dawał fora 1:0, więc na jakiś błąd mógł sobie pozwolić. Popełnił jednak o jeden za dużo i sensacyjny wynik 3:0 stał się faktem.
- Tomek walnął się dwa razy, a ja po prostu to wykorzystałem - oceniał skromnie Krystian.
W półfinale Krystian trafił na Janusza Stawarza. Szef Ósemki nie przestraszył się wcześniejszego wyczynu rywala i dzielnie walczył o swoje (prowadził 2:1). Ostatecznie przegrał, ale wynik 2:3 to żaden wstyd.
- Daleko zaszedłem, biorąc pod uwagę, brak ogrania. Wbijam chwilami sporo, ale nagle przychodzi moment, strzelam babola i wygrane partie uciekają. W ten sposób przegrałem pierwsza partię z Tomkiem Kapłanem. Była niespodzianka, bo dawał mi fora dwa do zera - zaznacza Janusz.
Po kilku słabszych występach do finału dotarł także, dawno w nim niewidziany Adam Wisz. Wprawdzie już na dzień dobry przegrał z Mariuszem Kołakowskim (2:3), ale nie zginął na lewej stronie drabinki (3:2 z Arkadiuszem Nawojskim, 3:1 z Mateuszem Marczydło), a potem pokonał w ćwierćfinale 3:1 czyniącego stałe postępy Szymona Szyszkę ("Szosz" sensacyjnie wysłał na lewą stronę Krystiana).
W półfinale Adam ograł zawsze groźnego Pawła "Czaczera" Plisia i mógł się szykować do głównej rozgrywki. W niej walka była nawet zacięta, ale zawodnicy nie napinali się przesadnie.
- To był taki friendly mecz. Wygrałem, ale gdyby zrobił to Adam, nie narzekałbym - ocenia Krystian, dla którego było to w sumie trzecie zwycięstwo w II edycji.
Komentarza Adama nie zamieścimy. Autor tekstu tym razem nie doczekał do końca rywalizacji, a we wtorkowe przedpołudnie do Adama nie udało mu się dodzwonić. Kto wie, być może ma to jakiś związek z faktem, iż już po turnieju grupa zawodników udała się z wizytą do zaprzyjaźnionego Irish Pubu.
O wypowiedź poprosiliśmy za to "czarnego konia" sprzed tygodnia, Grzegorza Butryna. W 8 turnieju był w finale, w 9 musiał się zadowolić 5 lokatą. W ćwierćfinale uległ 2:3 Plisiowi.
- Ktoś coś pomylił, bo ja sobie nie przypominam, żeby wygrał choć jedną partię tym meczu. Ogólnie do tego meczu grało mi się nieźle - mówi Grzegorz, który w 9 turnieju miał na rozkładzie Arkadiusza Nawojskiego (3:2) i znacznie węższego w pasie, niż zimą Sebastiana Ziębę (3:0).
Dziewiąty turniej był ostatnim w Ii edycji. Teraz czas na wielkie Grand Prix, w którym zagra najlepsza szesnastka klasyfikacji generalnej. W niej najwięcej punktów - po 122 - zebrało trio: Wisz, Tanasiewicz i Krzysztof Śliwiński. Występ w stylu "prawa-lewa", spowodował, że Jakub Dobrowolski, spadł w "generalce" na 4 miejsce (120 pkt).
Turniej GP już w najbliższy poniedziałek. Początek tradycyjnie o 18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?