Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliśmy motocyklową potęgą

JANUSZ PAWLAK
ARCHIWUM
Na pytania "N" odpowiada Leszek Kut z Rzeszowa, kolekcjoner zabytkowych pojazdów: - Jesteś człowiekiem bogatym...?

- Jakim?

- Przyglądając się Twojej kolekcji jeżdżących staroci: motorowery, motocykle, samochody można dostać zawrotu głowy. Zgromadziłeś imponujące eksponaty, które musiały sporo kosztować.

- Stare motocykle i samochody kupowałem zwykle w stanie totalnego rozkładu. Potem wkładałem w nie sporo własnej pracy i to dawało końcowy efekt. Pieniądze były, owszem, potrzebne ale nie najważniejsze. Są ludzie kupujący za duże kwoty gotowe starocie, ale to nie oto chyba chodzi.

- Który z eksponatów uważasz za perełkę?

- Najbardziej wartościowy jest dla mnie produkowany przed II wojną światową polski motocykl Sokół 600. Bardzo rzadki egzemplarz na rynku kolekcjonerskim.

- Gdzie go znalazłeś?

- Zakupiłem go w Gdańsku. Był kompletną ruiną. Chłopak, który był jego właścicielem postanowił go zamienić na współczesny motocykl. Zawiozłem mu "japończyka" a przywiozłem kupkę złomu. Teraz Sokół jest jednym z lepiej odrestaurowanych motocykli w kraju.

- Ma na swoim koncie parę tytułów?

- Zdobył tytuł motocykla roku w 1996 roku, jest też mistrzem kraju w rajdach pojazdów zabytkowych.

- Ile lat pracowałeś przy motocyklu aby przywrócić mu dawną świetność?

- Około czterech lat. Po odrzuceniu ze złomu przywiezionego z Gdańska części nieoryginalnych okazało się, że zostało 60 proc. motocykla. Wiele elementów musiałem "pozbierać" a inne dorobić.

- Pojazdy zabytkowe startują w zmaganiach, w których ocenia się m.in. w jakim stopniu składają się z oryginalnych części. Gdzie kolekcjonerzy je zdobywają?

- Wbrew pozorom jeżdżących staroci przybywa. Zmieniły się po prostu warunki ich zdobywania. Po otwarciu wschodnich granic wiele egzemplarzy zabytkowych polskich pojazdów mogło do nas dotrzeć. Oprócz tego osiągalne pod względem finansowym stały się dla polskiego kolekcjonera giełdy staroci w krajach Europy Zachodniej i USA. W Niemczech są moto-giełdy gdzie za 3 tys. marek można kupić zabytkowy motocykl do remontu.

- Jak komponujesz swoją kolekcję?

- Mam w niej przede wszystkim wyroby polskiej motoryzacji. Oprócz wspomnianego już Sokoła 600, jest także powojenny już Sokół 125 i tzw. czarna wdowa czyli motocykl WSK, który zmotoryzował Polskę w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Motocykl jest fabrycznie nowy. Ma zaledwie 13 km przebiegu. W idealnym stanie jest polska Syrena 104, eksploatowana przez starszego pana w ten sposób, że przejechał nią 5000 km i na tylnej kanapie jest jeszcze fabryczna folia.

- Twoja kolekcja pokazuje, że Polska nie była przed laty ułomkiem w europejskiej motoryzacji?

- Goniliśmy świat po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Mieliśmy świetnych fachowców. Tadeusz Tański w latach 20. skonstruował samochód CWST1, który był rewelacją w tamtych czasach. Inżynierowie niemieccy stwierdzili, że jest propozycją zbyt śmiałą, aby podjąć jego produkcję. Z taśm montażowych zjechało tylko 300 egzemplarzy tego pojazdu, bo wybrano do produkcji samochód licencyjny.

- W przypadku motocykli mieliśmy większe szczęście?

- Skonstruowaliśmy całą gamę własnych, udanych jednośladów. Przedwojenny Sokół 1000 stanowił nieodłączny element wyposażenia naszej armii, policji i poczty. Był wspomniany już, mój Sokół 600, a także Sokół 200, którego produkcja jeszcze się przed wojną nie rozwinęła. Było także bardzo dużo motocykli o małych pojemnościach tzw. 100-tek. Wytwarzaliśmy ich 5-6 typów. Nie wymagały od właścicieli praw jazdy i ubezpieczeń, były więc chętnie kupowane.

- Zaraz po II wojnie przypomniano sobie o motocyklach?

- W 1947 roku ruszyła produkcja traktorów i właśnie motocykli, które miały dać obywatelom namiastkę wielkiej motoryzacji. W produkcji jednośladów byliśmy potęgą, jeśli nie światową to na pewno europejską. Nasze motocykle w latach 50. a zwłaszcza 60. eksportowano do wielu krajów świata. Do Indii wysyłano np. Osy i SHL-ki. Do Anglii, która przecież przewyższała nas rozwojem myśli technicznej, eksportowaliśmy Junaka. Teraz jest nazywany polskim Harleyem.

- Junak też trafił do Twoich zbiorów?

- Jest ich mocnym punktem. Dopowiem, że sekcja Zabytkowych Pojazdów Automobilklubu Rzeszowskiego, do której należę, jest bardzo bogata w motocykle. Oprócz mnie ciekawe zbiory ma także Marek Majchrowski i Damian Iwiński. Ostatnio zaproponowano nam abyśmy przejęli kontrolę oryginalności zabytkowych motocykli na imprezach organizowanych przez PZM-ot.

- Dlaczego polski przemysł motocyklowy umarł?

- Złożyło się na to wiele czynników. Być może w grę wszedł tu podział produkcji pomiędzy krajami dawnego Bloku Wschodniego: w Rosji wytwarzano ciężkie motocykle, w Czechach lekkie a dla nas pozostały motorowery. Zakłady je wytwarzające, po latach niedoinwestowania, także zaprzestały produkcji. Kiedy pojawił się pierwszy polski samochód małolitrażowy o motocyklach mówiono jak o czymś gorszym. W tej chwili wróciła moda na motocykle. Niestety, nie wytwarzamy ich w Polsce.

- Były jednak podejmowane próby wznowienia produkcji motocykli?

- Kończyły się na etapie prototypów. Powstały np. konstrukcje nawiązujące do Junaka, ale ze słynnym poprzednikiem łączyła je tylko nazwa. W pojeździe montowano japońskie silniki, które czyniły produkt bardzo drogim. Nie mógł więc liczyć na masowego, młodzieżowego, nabywcę. Wielka szkoda, że tak się stało. Sam nadal bardzo lubię jeździć motocyklem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24