Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolary z arabskiego eldorado

NORBERT ZIĘTAL
Bolesław Pawłowski obsługiwał równiarkę przy budowie autostrady. Polacy zarabiali kilka lub nawet kilkanaście razy więcej niż w Polsce.
Bolesław Pawłowski obsługiwał równiarkę przy budowie autostrady. Polacy zarabiali kilka lub nawet kilkanaście razy więcej niż w Polsce. ARCHIWUM
Można było nieźle zarobić, dlatego na budowy eksportowe do Iraku wyjeżdżało z naszego regionu sporo ludzi. Wśród nich ja - opowiada Bolesław Pawłowski z podprzemyskich Ruszelczyc. - Czy teraz odzyskamy szanse powrotu?

Wiele domów w okolicach Przemyśla powstało dzięki pieniądzom zarobionym w Iraku i w innych krajach Bliskiego Wschodu. Na początku lat osiemdziesiątych wyjeżdżali głównie budowlańcy i drogowcy. Z dawnego bloku państw demokracji ludowej Polska miała w Iraku najlepsze notowania. Pensje polskich robotników były tam kilka, a nawet kilkanaście razy wyższe niż w kraju.
- Zarabialiśmy ponad 100 dinarów miesięcznie. Wówczas była to mocna waluta. 1 dinar kosztował grubo ponad 3 dolary amerykańskie. Jedzenie i mieszkanie oczywiście za darmo. W porze deszczowej, przy braku robót, dostawaliśmy mniej, za to później, pracując na akord, znowu na konta w kraju szło więcej - opowiada Pawłowski.
Na początku lat osiemdziesiątych Polska podpisała kontrakt na budowę autostrad przez pustynię. Z południa od Kuwejtu, na północ do Bagdadu i w stronę Turcji. Polskich robotników wysyłało m.in. Przedsiębiorstwo Eksportu Budownictwa Komunikacyjnego "Dromex" z Warszawy. Polacy byli solidnymi wykonawcami, a w tych latach budowali więcej autostrad za granicą niż we własnym kraju.
- Z okolic Przemyśla na zarobek w tamte rejony wyjechało wtedy mnóstwo osób. Sami ochotnicy. Nie przerażała ich nawet wojna - wyjaśnia pan Bolesław.

Ulica chwaliła Husajna, propaganda również

Bolesław Pawłowski z podprzemyskich Ruszelczyc. Z mapą w ręku śledzi w dalszym ciągu wydarzenia w Iraku.
Bolesław Pawłowski z podprzemyskich Ruszelczyc. Z mapą w ręku śledzi w dalszym ciągu wydarzenia w Iraku. AUTOR

(fot. ARCHIWUM)W Iraku znalazł się pod koniec 1981 r. Właśnie mijał rok od rozpoczęcia wojny iracko - irańskiej. W Iraku do władzy dopiero co doszedł Saddam Husajn.
- Na ulicach czy w rozmowach z Arabami widać było autentyczną sympatię, aby nie powiedzieć uwielbienie dla irackiego przywódcy. To nie były tylko fałszywe gesty, jak u nas w Polsce w stosunku do ówczesnej władzy partyjnej. Telewizyjna propaganda iracka już wtedy działała pełna parą - na ekranie były tylko programy o Husajnie.
Pawłowski był operatorem ciężkiego sprzętu drogowego. Budował autostrady w pobliżu Basry i Nasiriji. Drogi, po których teraz jeżdżą amerykańskie konwoje z zaopatrzeniem dla wojska i pomocą humanitarną dla ludności irackiej.
- Pierwszy, 160-kilometrowy odcinek autostrady z Kuwejtu, budowali Niemcy. Po nich przyszliśmy my. Przy pracach fizycznych na budowach widać było tylko Europejczyków. Arabowie pełnili funkcje nadzorcze. Oni się do prac fizycznych nie pchają - opowiada mieszkaniec Ruszelczyc.
Jugosławianie budowali Irakijczykom lotniska. Rosjanie pracowali przy wydobyciu ropy. Na budowach pomagali także Japończycy. Wszędzie nadzór sprawowali Arabowie. Taki podział pracy.

Iracka sympatia do Polaków

Przemyślanie z Irakijczykami rozmawiali swobodnie po... polsku. Okazuje się, że w zamian za naszych robotników pracujących na pustyniach, iraccy studenci mogli studiować w Polsce, m.in. na Politechnice Rzeszowskiej. Po powrocie ze studiów, młodzi Irakijczycy bardzo szybko awansowali u siebie. Byli i są tam cenionymi fachowcami.
- Atmosfera w Iraku jest o wiele przyjemniejsza niż np. w Libii, gdzie również pracowałem na budowach. W obu krajach kobiety chodzą ubrane na czarno, lecz w Iraku bez szczelnego zakrywania głowy. Luźniejsza jest również dyscyplina. Uczniowie już od najmłodszych lat uczą się języka angielskiego.
W Libii alkohol jest zabroniony, w kraju Husajna można go swobodnie kupić. Nietrudno spotkać tam nietrzeźwego Irakijczyka. A po kilku piwach łatwiej nawiązać rozmowę...
- Irakijczycy do Polaków czuli sympatię. Nie nalatywali na Amerykanów, chociaż w sklepach nie można było spotkać artykułów z tego kraju (raczej francuskie, chińskie i japońskie). Przyjacielsko odnosili się nawet do Kuwejtu, który 10 lat później zaatakowali. Nienawiść czuli za to do Kurdów, którzy starali się o własne państwo - opowiada Pawłowski.
Polacy mieszkali na tzw. campach, czyli w obozowiskach wydzielonych tylko dla nich. Po pracy, albo w dniach wolnych, mogli oni jednak swobodnie podróżować po Iraku czy nawet wyjechać do sąsiedniego Kuwejtu. - Wtedy u nas w kraju był kryzys, a tam sklepy pełne towarów, więc kupowaliśmy i wysyłaliśmy do Polski.
Zdanie Pawłowskiego irackie miasta są zaniedbane i brudne. Tak je zapamiętał. - Po ulicach kierowcy jeżdżą z zawrotną szybkością luksusowymi samochodami zachodnimi, głównie japońskimi. Zajeżdżali je zresztą do upadłego, a potem porzucali w rowach za miastem.

Demokracji nie będzie

[obrazek4] Bolesław Pawłowski z podprzemyskich Ruszelczyc. Z mapą w ręku śledzi w dalszym ciągu wydarzenia w Iraku. (fot. AUTOR)Pawłowski mógł osobiście się przekonać o mobilności irackiej armii. Akurat mijał rok od rozpoczęcia wojny z Iranem.
- Byliśmy świadkami mobilizacji. Wyglądało to jak łapanka. Na jakąś ulicę zajeżdżał samochód i pakowano do niego przypadkowo napotkanych chłopców. W 1981 r. widzieliśmy żołnierzy 18, 19 -letnich. W drugim roku wojny karabiny nosili już nawet 14-latkowie w mundurach.
Przewidywania pana Bolesława, że wojna USA z Irakiem będzie bardzo trudna sprawdziły się. Chociaż Amerykanie ogłosili jej zakończenie, to zanim przestaną tam ginąć ludzie, sporo jeszcze piasku przesypie wiatr na pustyni. - Wprowadzanie nowych porządków minie się z celem - uważa pan Bolesław - Demokracja na wzór europejski czy amerykański nigdy tam nie zaistnieje. Dlaczego? Wytłumaczenie jest proste - w demokracji trzeba ciężko harować, a Arabowie wolą niespieszne handlowanie lub przesiadywanie całymi dniami na ulicach. Dziwili się nam, że tak chętnie pracujemy. Podejrzewali, że jesteśmy do tego zmuszani jako... więźniowie.

Niszczą jego autostrady

Od pierwszego dnia wojny z uwagą śledził telewizyjne relacje z frontu. Poznawał miejsca, w których był przed laty. Serce szybciej mu biło, gdy widział "swoje" autostrady. Teraz pełnią ważne funkcje dla zaopatrzenia wojsk amerykańsko - brytyjskich. Te, które zostały zniszczone, ktoś będzie musiał odbudowywać. Czy będą to Polacy?
Wielu z tych, którzy młode lata spędzili pracując w Iraku, tęskni do tamtych miejsc, do wąskich uliczek w miasteczkach, do wschodniej egzotyki. Już nawet o morderczych upałach nie chcą pamiętać. A przecież w słońcu jest tam nawet 65 stopni. - W nocy zaś jest tak zimno, że nad ranem zdrapywaliśmy szron z samochodów - wspomina pan Bolesław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24