Proces byłych pracowników Banku Spółdzielczego w Grębowie
Przypomnijmy, że na ławie oskarżonych zasiada sześcioosobowa zorganizowana grupa przestępcza z zarzutami dokonania wielomilionowego przekrętu i w konsekwencji doprowadzenia do bankructwa banku oraz były przewodniczący i zastępca przewodniczącego Rady Nadzorczej Banku Spółdzielczego w Grębowie, którym prokuratura zarzuca brak sprawowania należytej kontroli nad działaniem banku.
Kliknij tutaj, by poznać szczegółowe zarzuty prokuratorskie stawiane oskarżonym.
Czytaj także:
W środę przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu zakończyła składanie wyjaśnień pierwsza z przesłuchiwanych kobiet, Bożena Sz., która w banku pracowała od lat 70. do 2012, a potem w latach 2017 do 2019 (bankructwo) była członkiem Rady Nadzorczej banku. Sąd dopytywał ją, dlaczego widząc skalę przekrętów, nie zgłosiła tych nieprawidłowości do Rady Nadzorczej ani do organów ścigania. Jak przyznała wiedziała, że sprawozdania finansowe okazywane szefostwu Rady Nadzorczej są fikcyjne, wiedziała o tym także pięcioro współoskarżonych (za wyjątkiem członków Rady Nadzorczej). Mówiła, że była zastraszana przez szefową banku Janinę K., że jak wszystko się skończy to straci pracę i źródło dochodu. Podobnie zastraszane miały być inne kobiety z banku, które teraz zasiadają na ławie oskarżonych.
- Dlaczego nie zgłosiłam tych nieprawidłowości? Ja tam pracowałam 34 lata, dla mnie to było pół mojego życia, a żyliśmy tam jak w jednej rodzinie. Mam świadomość, że gdybym na zebraniu Rady Nadzorczej powiedziała, że są przekręty, to doprowadziłabym do upadku banku - wyjaśniała Bożena Sz.
Kobieta kolejny raz potwierdziła, że brała udział w procederze, na wyraźne polecenia szefowej banku Janiny K., ale to jej zdaniem nie była wcale zorganizowana grupa przestępcza. Temat podchwycił sędzia Maciej Olechowski, odwołując się do kultowego filmu wyreżyserowanego przez Francisa Forda Coppolę "Ojciec chrzestny", opowiadającego o nowojorskiej rodzinnie mafijnej, w której rządzi Don Corleone.
- Takie mam skojarzenia z tym filmem, gdy kolejny raz w pani wyjaśnieniach słyszę określenie, że w banku była jedna wielka rodzina. Patrząc pod tym kątem, to z pani wyjaśnień wynika, że w banku w Grębowie najwyżej w strukturach stałaby Janina K., byłaby odpowiednikiem ojca chrzestnego, tak? - dopytywał sędzia Maciej Olechowski.
Oskarżona potwierdziła, że to szefowa banku była niczym filmowy Don Corleone, opisując też, jakie zadania miała ona sama i poszczególne oskarżone. Przyznała również, że bez tych wzajemnych zależności, Janina K. sama nie mogłaby robić przekrętów (ktoś księgował dokumenty, przygotowywał fikcyjne, zmieniał limity debetów, potwierdzał).
- Można powiedzieć, że Janina K. to wszystko robiła naszymi rękami - dodała oskarżona.
- No cóż, Don Corleone też nie robił niczego swoimi rękami - skonkludował sędzia Olechowski.
Obrońcy części oskarżonych oraz sami oskarżeni akcentowali, że są skłonni w najbliższym czasie dobrowolnie poddać się karze, jeśli ustalą właściwy jej wymiar z prokuraturą. Sąd jednak musiał wcześniej rozstrzygnąć kwestie dalszego przedłużenia stosowania tymczasowych aresztów wobec szóstki oskarżonych. Jako pierwszy głos zabrał adwokat Bożeny Sz. Wniósł o uchylenie aresztu, ponieważ kobieta zakończyła składanie wyjaśnień, nie ma więc obawy matactwa. Powiedział, że zamiast aresztu środkiem wystarczającym będzie poręczenie majątkowe, dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Prokurator nie sprzeciwiła się takiemu rozwiązaniu, pozostawiając je do uznania sądu.
W podobnym tonie wypowiedzieli się obrońcy pozostałych aresztowanych oskarżonych. Oskarżone kobiety ze łzami w oczach mówiły, pobyt za kratkami jest dla nich największą karą, że są fizycznie i psychicznie kompletnie rozbite, że uchylenie aresztu pozwoliłoby im chciałyby wrócić do swoich bliskich - leciwych rodziców czy chorych mężów, z którymi nie mają żadnego kontaktu (także telefonicznego). Główna oskarżona Janina K. płacząc mówiła, że od dnia zatrzymania 1 lutego tego roku nie widziała się i nie rozmawiała z mężem do jego śmierci pod koniec sierpnia. Syn Janiny K., Krzysztof K. w dość aroganckim tonie wypowiadał się o stosowaniu aresztu.
- Proszę sądu, nawet moim kosztem, żeby zwolnić te starsze panie, żeby wracały do swoich rodzin do swoich wnuków - mówił Krzysztof K.
Po półtoragodzinnej przerwie sąd ogłosił decyzję. Przedłużył stosowanie aresztu wobec pięciorga oskarżonych, natomiast zwolnił z aresztu oskarżoną Bożenę Sz., podzielając argumentację adwokata kobiety. Musi ona wpłacić do końca października 60 tysięcy złotych, w przeciwnym razie wróci do aresztu.
Za tydzień ciąg dalszy procesu.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Prywatne nagranie Sary James wyciska łzy z oczu. Oddała hołd ukochanej babci
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]