Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota żyje. Modliła się o to cała wieś

Norbert Ziętal, Janusz Motyka
Józef i Dorota Czwakiel są skromni, nie chcą rozgłosu. Są bardzo wdzięczni mieszkańcom za pomoc i modlitwy.
Józef i Dorota Czwakiel są skromni, nie chcą rozgłosu. Są bardzo wdzięczni mieszkańcom za pomoc i modlitwy. Janusz Motyka
Matka pięciorga dzieci znajdowała się w stanie krytycznym. O jej zdrowie modliła się cała wieś... i nagle nastąpił przełom.

Stan zdrowia Doroty Czwakiel był beznadziejny. Lekarze jej mężowi dawali do zrozumienia, że to już koniec. A jednak, wbrew opinii specjalistów, kobieta wyzdrowiała.

- Tutaj musiał zadziałać czynnik pozamedyczny - nie ma wątpliwości prof. Andrzej Skręt, wojewódzki konsultant z zakresu ginekologii. Czy to był cud?

W październiku ub. roku pani Dorota z Gorzyc, wioski niedaleko Tryńczy, była w ósmym miesiącu ciąży. Lada dzień miało urodzić się jej piąte dziecko. Nagle poczuła gwałtowny ból, jakby kolkę w nerkach. Trafiła do szpitala w Przeworsku. Stan pacjentki był bardzo poważny.

Przetoczono jej 16 litrów krwi

Lekarze walczyli o życie matki i nienarodzonego dziecka. Marysia urodziła się przez cesarskie cięcie. Życie pani Doroty zawisło na krawędzi. Tuż po cesarce, przeprowadzono pierwszą operację usunięcia macicy, później była następna. Przetoczono jej 16 litrów krwi. Mimo tych zabiegów, kobieta gasła w oczach.

Przeworscy lekarze doszli do momentu, w którym wiedzieli, że nie są w stanie nic więcej zrobić. Zadzwonili po pomoc do prof. Andrzeja Skręta, wojewódzkiego konsultanta w zakresie ginekologii. Ten zabrał pacjentkę do szpitala w Rzeszowie.

Modliłem się do Jana Pawła II

Dramatyczne chwile przeżywał pan Józef, mąż Doroty.

- Widząc, jak gaśnie życie mojej żony, zacząłem prosić Ojca Świętego Jana Pawła II o pomoc. Widziałem, że stan żony jest tak fatalny, że tylko moc boża może coś zdziałać - wspomina pan Józef.

O tragicznej sytuacji pani Doroty wiedziała już cała wieś. Także o złych rokowaniach dla jej nowonarodzonej córeczki Marysi, która otrzymała zaledwie 1 pkt. w skali Apgar. Tak niską ocenę dostają noworodki, którym nie daje się żadnych szans na przeżycie. Mieszkańcy Gorzyc współczuli Czwakielom.

Upiekła dla uczniów 300 kremówek

- Wszyscy ich lubią. Oboje bardzo pomagają szkole. Kilka dni przed chorobą pani Czwakiel mieliśmy u nas uroczystości z okazji rocznicy pontyfikatu papieża. Było przedstawienie, na którym jednym z rekwizytów miała być kremówka papieska. Poprosiliśmy panią Dorotę, aby upiekła jedną, bo nikt tak nie potrafi. A ona przyniosła ponad 300, dla całej szkoły - doskonale pamięta Andrzej Swatek, dyr. Zespołu Szkół w Gorzycach.

Całą noc wspólnie odmawiali różaniec

Pan Józef w środę wieczorem wrócił z Rzeszowa. W czwartek pani Dorota miała być operowana. Pojechał do kościoła w Gorzycach. Padł krzyżem na posadzce. Dzisiaj pamięta, że za sobą słyszał szlochanie ludzi. Przyrzekł wtedy, że jak Bóg pozwoli dalej żyć jego żonie, to on już nigdy nie wypije alkoholu.

- Poszedłem pod szkołę. Stanąłem przed pomnikiem Jana Pawła II i zacząłem się modlić - wspomina pan Józef.

Niespodziewanie tuż obok niego zaczęli się zbierać ludzie. Z każdą godziną coraz więcej. Przez całą mroźną noc wspólnie odmawiali różaniec.

- W pewnym momencie powiedziałem ludziom, że jutro zdarzy się cud. Nie pamiętam, jak zareagowali - wspomina pan Józef.

W modlitwie przed pomnikiem towarzyszyli mu także dwaj miejscowi księża, w tym proboszcz Marian Jagieła.

- To była chłodna, październikowa noc. Kilka stopni mrozu. Ja byłem tam gdzieś do pierwszej w nocy, a pan Józef do rana - mówi ks. proboszcz.

W intencji pani Doroty modliła się cała wieś. Dzieci ze szkoły, z inicjatywy rodziców i pod opieką nauczycieli, codziennie szły się modlić do kościoła. Po południu jeszcze raz, a wraz z nimi rodzice. Każdego dnia świątynia była pełna.

- To było coś niesamowitego. Zwykle na rekolekcjach trudno nad dziećmi zapanować. Rozrabiają, kręcą. się. A tutaj spokój, skupienie, modlitwa. Prosiły o życie dla mamy swoich koleżanek - opowiada siostra Magdalena Kowalczyk.

Nie pamiętam, co się działo przez dwa tygodnie

- Cztery do pięciu godzin trwała skomplikowana operacja ginekologiczna i urologiczna. Życie Doroty zawisło na włosku. Pacjentka była w przewlekłym wstrząsie krwotocznym. Anestezjolodzy powątpiewali, czy dalsze nasze interwencje coś dadzą - mówi prof. Skręt.

Operacja się udała. Pani Dorota szybko zdrowiała. Jest dość nieśmiała, mało mówi. Tuli do siebie Marysię. Siedmiomiesięczna dziewczynka jest zdrowa i radosna. Jak każdy niemowlak w jej wieku uśmiechem odpowiada na zaczepki obcych, radośnie wymachuje rączkami i nóżkami, rzuca grzechotkę na ziemię. W niczym nie przypomina tego dziecka z jednym punktem w skali Apgar.

- Ja w ogóle nie pamiętam tych wydarzeń. Po prostu na dwa tygodnie straciłam świadomość. Znam to tylko z opowieści innych - dodaje pani Dorota.

Czy to był cud? Czy pomogły modlitwy ludzi?

- Nie chcę używać wielkich słów. Jeżeli już, to Bóg wysłuchał próśb tych dzieci, które się tak żarliwie modliły - mówi pan Józef.

- Pan Bóg widząc to, co się dzieje, nie miał wyjścia. Musiał uzdrowić Dorotę - jest pewny dyr. Swatek.

- Można upatrywać innych, pozamedycznych czynników. My lekarze robimy co możemy, ale jesteśmy tylko narzędziami w rękach Boga - mówi prof. dr.hab. n.med. Andrzej Skręt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24