Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dynowska spółdzielnia inwalidów w likwidacji

Wojciech Tatara
K.Kapica
Pracę w dynowskiej spółdzielni straciło 20 osób, kolejne 29 wkrótce otrzyma wypowiedzenia. To był jedyny ratunek, by nie zamykać zakładu.

Spółdzielnia Inwalidów im. Jana Kilińskiego w Dynowie istnieje od 1952 roku. Jest największym pracodawcą w miasteczku i jego okolicach. Jeszcze do sierpnia zatrudniała około 150 osób. W większości byli to pracownicy z orzeczeniami o stopniu niepełnosprawności. Teraz jest w stanie likwidacji, choć sama załoga i likwidator mają nadzieję, że spółdzielnia wyjdzie na prostą.

Kłopoty spółdzielni zaczęły się w 2013 r. Kontrahenci nie zapłacili za wyprodukowaną odzież, ogłaszając upadłość. Ówczesny zarząd, na którego czele stała Małgorzata Kochman, musiał wybrać - albo zapłacić rachunki i pensje, albo składki ZUS. Zdecydowano się na pierwsze rozwiązanie, ustalając z dyrekcją ZUS, że zaległości będą regulowane w miarę możliwości. Podpisano też porozumienie na mocy, którego wspomniane zaległości wobec ZUS są spłacane. Nie miało to znaczenia dla fiskusa, który w ub. roku kontrolował zakład. Urzędnicy o zaległościach poinformowali Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). Ten nakazał spółdzielni zwrot pobranych od nich składek za okres, kiedy nie były regulowane w ZUS. Dzisiaj w sumie ta kwota wraz z odsetkami wynosi ponad 2 mln zł.

Żądanej sumy nie udało się spłacić, dlatego walne zgromadzenie spółdzielni odwołało w czerwcu zarząd, na czele którego stała Małgorzata Kochman, i powołało dwuosobowe kierownictwo. Nowe władze zwróciły się do Krajowej Rady Spółdzielczości o przeprowadzenie analizy stanu spółdzielni przez biegłego lustratora. Ten zdecydował, że spółdzielnię można zrestrukturyzować jedynie przez wprowadzenie jej w stan likwidacji. - Rozmawiałyśmy z wieloma kandydatami, aż trafiłyśmy na tę właściwą osobę -mówi Alicja Kopacka, kierownik produkcji i członek zarządu. W ten sposób do spółdzielni trafił likwidator.

-Nie lubię słowa likwidator. Moim celem nie jest całkowita likwidacja spółdzielni, a przywrócenie jej do życia. Wprowadzenie w stan likwidacji przyspiesza wszystkie procedury i ułatwia kierowanie oraz porozumiewanie się z instytucjami - mówi Stanisław Paściak, likwidator spółdzielni.

Do tej pory ze spółdzielni musiało odejść 20 osób, kolejne 29 dostanie wypowiedzenia.

-Jesteśmy zmuszeni zmniejszyć zatrudnienie, ale w pierwszej kolejności odchodzą od nas osoby z prawami do emerytury lub do zasiłku przedemerytalnego. Cały czas mamy zamówienia i realizujemy kontrakty. Chcemy zdobyć nowe zamówienia. Żałuję, że nie zyskała aprobaty ustawa o całkowitym umorzeniu długów w przypadku takich sytuacji jak nasza. Teraz możliwe jest rozłożenie płatności na 10 lat. To jest miesięcznie 20 tys. zł dodatkowych płatności, a trzeba pamiętać o codziennej działalności - podkreśla Stanisław Paściak.

W kwietniu pomoc spółdzielni deklarowały posłanki Józefa Hrynkiewicz i Krystyna Wróblewska, które spotkały się z załogą.

- Sytuacja w Dynowie jest bardzo trudna. Na sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny udało się wprowadzić przepis, aby w takich sytuacjach ja ta w Dynowie, można było rozłożyć spłatę długów na 10 lat, co daje szansę na przetrwanie spółdzielni - mówi Krystyna Wróblewska, posłanka PiS.- Staram się pomóc jak tylko się da, ponieważ w Dynowie mam swoje biuro i zależy mi na pracownicach tej spółdzielni - dodaje Wróblewska. Do sprawy wrócimy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24