Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziesięcioro dzieci na garnuszku sióstr służebniczek w Starej Wsi. Nie wiedzą, że... państwo się ich wyrzekło

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Siostry: Wciąż zapewniamy dzieciom opiekę i finansujemy wszystko, czego potrzebują, a tymczasem między instytucjami publicznymi toczy się spór o odpowiedzialność finansową. I dlatego prosimy o pomoc premiera
Siostry: Wciąż zapewniamy dzieciom opiekę i finansujemy wszystko, czego potrzebują, a tymczasem między instytucjami publicznymi toczy się spór o odpowiedzialność finansową. I dlatego prosimy o pomoc premiera Krzysztof Kapica
W tym i tak już dramatycznym przypadku państwo jest jak tatuś, który narobił dzieci, porzucił rodzinę, a alimentów płacić nie zamierza. I państwo uparcie broni się przed alimentami, używając do tego przepisów, które samo stworzyło… do ochrony dzieci.

Najstarsze ma 15 lat, najmłodsze ledwie trzy i kompletnie nie rozumie, co się wokół niego dzieje. Starsze też nie rozumieją, a i niejeden prawnik na tej sprawie „przegrzałby sobie synapsy“. A dzieciaki już swoje w krótkim życiu przeżyły: dość wspomnieć głośną przed dwoma laty sprawę z Izdebek, wyrok sądowy dla ojca za molestowanie swoich dzieci. Wcześniej gehenna w rodzinnym domu, potem gehenna rozstania z rodzicami, następnie gehenna tułania się wśród obcych ludzi i po obcych miejscach, teraz gehenna prawna, bo państwo udaje, że dzieci… są bezpańskie.

Dom u sióstr ze Starej Wsi

Za to, co robili rodzice z dziećmi pod dachem rodzinnego domu, sąd pozbawił ich praw rodzicielskich. Dziesięciorgiem pokiereszowanych psychicznie dzieciaków nie miał się kto zająć. Trafiły tymczasowo do placówki opiekuńczej w Sanoku, stąd - też tymczasowo - do rodzin zastępczych. Ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy, skoro uznał, że rodzeństwo nie może być rozrzucone po świecie, że lepiej będzie dla nich, jeśli swoje życiowe traumy przepracują, kiedy będą razem.

W czerwcu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Krośnie zdecydował, że dziesiątka dzieciaków ma być wspólnie pod jednym dachem. Kłopot polegał na tym, by znaleźć placówkę opiekuńczą, która będzie mieć miejsce i będzie w stanie objąć opieką wszystkich dziesięcioro na raz.

PRZECZYTAJ TEŻ: Sieroty społeczne trafiły do DPS w Brzozowie prowadzonego przez siostry zakonne. Dla państwa te dzieci są niczyje, nie ma na nie pieniędzy

Sąd zapytał więc siostry służebniczki, prowadzące Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci w Starej Wsi, czy znajdzie się dla nich miejsce. Siostry miejsce znalazły, toteż dzieciarnię poczęto natychmiast zwozić do DPS w Starej Wsi. I wszyscy byli zadowoleni. Do czasu, aż w przestrzeni nie pojawił się problem: kto ma łożyć na utrzymanie dziesięciorga rodzeństwa. Bo sąd tylko znalazł dla nich miejsce, wydał decyzję, ale o kosztach utrzymania nie wspomniał.

Przecież to nie nasze dzieci

Jako że dzieci były obywatelami sołectwa Izdebki, gmina Nozdrzec, bo tu był ich dom rodzinny i adres zameldowania, siostry zwróciły się do tutejszego Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej z wnioskiem o refinansowanie kosztów opieki. GOPS w Nozdrzcu zareagował natychmiast: papiery odesłał do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brzozowie, ale zadał sobie przy tym wiele trudu, by na trzech stronach maszynopisu uzasadnić, dlaczego problem społecznych sierot z Izdebek nie jest problemem GOPS w Nozdrzcu.

A nie jest, bo: zgodnie z ustawą o pomocy społecznej odpowiedzialność finansowa w takiej sytuacji spoczywa na tym „organie gminy”, pod który podlega podmiot kierujący wniosek. Ludzkim głosem: dzieci są pod opieką sióstr służebniczek w Starej Wsi, dyrektora DPS, w którym przebywają, jest ich opiekunem prawnym. A że siostry są poddanymi Urzędu Miasta w Brzozowie, DPS też działa na terenie gminy Brzozów, dzieci mieszkają teraz w granicach administracyjnych gminy Brzozów, to niech Brzozów płaci na „swoje” dzieci.

„Dlatego też Gmina Nozdrzec nie jest właściwą w sprawie skierowania do domu pomocy społecznej w niniejszej sprawie, gdyż gminą według miejsca zamieszkania jest w tym przypadku gmina Brzozów”.

Dokument pstrzy się od paragrafów i cytatów z orzeczeń sądów administracyjnych, o dobru dzieci nie ma w nim ani słowa.

Siostry resztkami nadziei raz jeszcze napisały, kilka dni później, do GOPS w Nozdrzcu, przypominając, że dzieci znalazły się u nich z wyroku sądu, a miesięczny koszt utrzymania dziecka w ich DPS to 3 tys. 800 zł. GOPS i ten papier natychmiast odesłał do MOPS w Brzozowie, zaznaczając: to „w związku z mylnie przesłaną informacją”. W domyśle: informacja prawdziwa, tylko adresat mylny. A siostry wciąż utrzymywały dzieciarnię na koszt własny.

Burmistrz Brzozowa też uznał, że problem dziesięciorga sierot społecznych to nie problem jego gminy. Natychmiast zwrócił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Krośnie z wnioskiem o rozstrzygnięcie, kto winien wziąć na siebie finansowanie rodzeństwa. Argumentów miał moc, a i one poparte paragrafami i cytatami z orzeczeń WSA. Te mówiły, że finansować dzieciarnię winien organ gminy, na terenie którego mieszkały dzieci, w chwili, kiedy kierowane były do DPS. Czyli gmina Nozdrzec, gdzie zameldowane były dzieci. Albo - podpowiadał burmistrz Brzozowa - miasto Sanok, bo tam dzieci mieszkały tymczasowo, nim trafiły pod opiekę sióstr. O dziwo: tak argumentując swoje stanowisko, burmistrz Brzozowa powoływał się na tę samą ustawę o pomocy społecznej, na którą wcześniej powoływał się wójt Nozdrzca.

Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Krośnie po tym wszystkim rozłożyło ręce i odmówiło rozstrzygnięcia sporu między gminami. Ale znalazło inne rozwiązanie: jest ustawa o pieczy zastępczej, a ta podpowiada, że w takich sytuacjach odpowiedzialność za dzieciarnię winien wziąć na siebie powiat. Brzozowski w tym przypadku. Władze gminy Nozdrzec i miasta Brzozów odetchnęły z ulgą, zaczęło się poruszenie w brzozowskim starostwie. Cichutkie: starostwo udawało, że „nie ma sprawy”, w końcu stanowisko SKO to nie nakaz płatniczy. I płacić nie zamierzało.

A rodzeństwo wciąż było na wyłącznym utrzymaniu sióstr.

Dzieci państwowo niczyje

Mijały miesiące, Nozdrzec z Brzozowem poczuły się stanowiskiem SKO zwolnione z łożenia na dzieciarnię, a powiat nie czuł się zobligowany. Znikąd pomocy i znikąd nawet grosza, więc siostry zwróciły się do Wydziału Polityki Społecznej Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie z prośbą o interwencję. Z opisem sytuacji. I wnioskiem:

„Do tej pory nikt nie opłacił pobytu 10 dzieci w naszej placówce, która utrzymuje się jedynie z odpłatności za pobyt swoich mieszkańców. Koszty utrzymania wygenerowały już do tej pory deficyt w wysokości ponad 80 000 zł. Nie mamy możliwości utrzymania 10 dzieci bez środków finansowych”.

Urząd wojewódzki długo się nie zastanawiał, powołał się na stanowisko SKO i siostry odesłał pod drzwi starostwa w Brzozowie. To siostry napisały do starosty brzozowskiego, załączyły stanowisko urzędu wojewódzkiego i rachunki za pobyt dzieci. Na odpowiedź długo nie czekały: „Niniejszym informuję, że przedmiotowe wezwanie jest bezzasadne i nie ma oparcia w obowiązujących przepisach prawa” - zgasił je starosta.

Co poparł kolejnymi trzeba stronami paragrafów, cytatów z paragrafów i interpretacji paragrafów, żeby jasno dać do zrozumienia, że płacić na dzieci nie będzie: „Wskazując na powyższe Powiat Brzozowski odmawia ponoszenia kosztów pobytu rodzeństwa umieszczonych w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Starej Wsi”.

A kiedy odmawiał, siostry i ich DPS były już prawie 130 tys. zł „pod kreską”, co zaczęło zagrażać stabilności finansowej placówki.

Rzecznik żąda sprawozdań

Pomocy nie uzyskały ani u państwa szczebla gminnego, ani szczebla miejskiego, ani państwa szczebla powiatowego, szczebla wojewódzkiego też nie, ulokowały nadzieję w szczeblu państwowym.

- Zwróciły się o ratunek do Rzecznika Praw Dziecka - precyzuje mec. Ludwik Skurzak, który stara się siostrom pomóc prawnie. - Odpisał, że „życzy sobie szczegółowych informacji o funkcjonowaniu małoletnich”. Nie pomógł, nie przyczynił się do tego, żeby rozwiązać problem, a żądał sprawozdań, jakby dawał siostrom do zrozumienia: „już nie zawracajcie mi głowy, bo będziecie musiały pisać dodatkowe sprawozdania”.

Wojewoda też nie może

Mecenas Skurzak jest członkiem Stowarzyszenia Europa Tradycja, do którego z początkiem stycznia w akcie rozpaczy zwróciły się siostry. Stowarzyszenie z końcem stycznia br. również napisało do Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego, by ten - w trybie nadzoru na samorządami - rozwiązał ten węzeł gordyjski. Albo może wojewoda z rezerwy finansowej pokryłby dotychczasowe koszty pobytu dzieci u sióstr.

Odpowiedź, bogato umotywowana, była ta sama: wojewoda nie ma kompetencji, by rozstrzygać spory między samorządami. I proszę się o finansowanie zwrócić do starostwa w Brzozowie. A pieniądze dla dzieci? „Z uwagi na ww. regulacje ustawowe brak jest możliwości pozytywnego ustosunkowania się do wniosku i skierowania do Domu Pomocy Społecznej w Starej Wsi środków na utrzymanie rodzeństwa”.

- Okazuje się, że państwo nie zna swoich obowiązków - komentuje Ryszard Skotniczny, prezes Stowarzyszenia Europa Tradycja. - Rozgrywa się ping-pong pomiędzy władzami samorządowymi, starostą, wójtem, burmistrzem. Kosztem dzieci. Dlatego zdecydowaliśmy się wystąpił z pismem do ostatniej instancji, czyli pana premiera, bo jest to dla nas sprawa kuriozalna, która nie miała prawa wydarzyć się w XXI wieku, w cywilizowanym kraju.

Tymczasem siostry z budżetu DPS wydały dotychczas na opiekę nad dziesięciorgiem dzieci ok. 300 tys. zł. Ekonomicznie zaczyna być groźnie.

- Jeśli dłużej to potrwa, siostry nie będą miały czym zapłacić rachunków za prąd lub inne stałe świadczenia - alarmuje mec. Skurzak. - I nim administracja publiczna ustali wreszcie między sobą, kto ma łożyć na dzieci, to może do sióstr przyjść komornik. I nie będzie chciał słuchać tłumaczeń, że państwo nam mocno niedomaga.

Może premier pomoże

Dzieci nie mają pojęcia, że państwo się ich wyrzekło, że samorządy „wypierają się ojcostwa” finansowego, że z sierot społecznych stały się także sierotami państwowymi.

- Dzieci są pod dobrą opieką, wykonują swój obowiązek szkolny, albo przedszkolny - uspokaja siostra Ewa. - Niemniej jednak, skoro instytucja państwa skierowała je do nas, to państwo powinno również wziąć za nie odpowiedzialność finansową. Wciąż zapewniamy im opiekę i finansujemy wszystko, czego potrzebują, a tymczasem między instytucjami publicznymi toczy się spór o tę odpowiedzialność. I dlatego prosimy pana premiera o pomoc.

Nim premier zareaguje, nim zareaguje państwo, pochylające się ostatnio szczególnie nisko nad dolą nienarodzonych, siostry mają nadzieję, że dobrzy ludzie ulitują się nad dziesięciorgiem już narodzonych dzieci, do których państwo się nie przyznaje. I dobrych ludzi proszą o datki na tymczasowe utrzymanie rodzeństwa. Z siostrami można się kontaktować poprzez stronę www.dpsdzieci.przemysl.opoka.org.pl

* * * * *

Machina urzędnicza ruszy?

Po opublikowaniu artykułu na ten temat na portalu nowiny24 dostaliśmy informację od prezesa Stowarzyszenia Europa i Tradycja. Jak czytamy w piśmie, siostry uzyskały informację z Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie, że „Urząd widzi możliwość zapłacenia zaległych kwot, jednakże niezbędne jest wystąpienie z wnioskiem w tej sprawie Powiatu Brzozowskiego o uruchomienie stosownych środków na podstawie art. 115 ustawy o pomocy społecznej“.

Okazje

Szukasz prezentu dla dziewczyny, partnerki, żony?

Szukasz prezentu dla chłopaka, partnera, męża?

Słodki prezent sprawdzi się na pewno

A może coś bardziej szalonego?

Książka w prezencie? Świetny pomysł

Zmysłowe perfumy w dobrych cenach

Materiały promocyjne partnera

Odrobina relaksu należy się każdemu

Materiały promocyjne partnera
od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24