Marek D. to kolejna osoba zamieszana w sprawę 42-letniej lekarki z Mielca, która za pieniądze wystawiała fałszywe zwolnienia. Podejrzany jest m.in. o przyjęcie korzyści majątkowej. Właśnie stracił pracę.
Sprawa lekarki Marzeny P. i urzędniczki mieleckiego inspektoratu ZUS Barbary M. rozpoczęła się w grudniu ubiegłego roku. Rzeszowski wydział do walki z korupcją przyłapał na gorącym uczynku lekarkę, która za pieniądze wypisywała fałszywe zwolnienia lekarskie. Kilka dni później zarzuty usłyszała urzędniczka ZUS, która przez 2 lata, przedstawiając nieprawdziwe zwolnienia lekarskie, wyłudziła prawie 5 tys. zł. Wśród podejrzanych jest też Janusz W. - pacjent Marzeny P. Za wystawienie tygodniowego zwolnienia zapłacił jej 50 zł.
Kolejną zamieszaną w sprawę osobą okazał się urzędnik rzeszowskiego ZUS. Miał on wypisać fałszywe zaświadczenie o odbyciu praktyk przez córkę mieleckiej urzędniczki. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, kobieta w zamian za dokument wręczyła mu butelkę alkoholu.
- Podejrzany ma postawione dwa zarzuty - wystawienia nieprawdziwego zaświadczenia i przyjęcia korzyści majątkowej. Tylko w części przyznał się do nich - mówi Marek Grela, prokurator z Tarnobrzega prowadzący postępowanie - Przesłuchaliśmy już ok. 100 świadków. Nie wykluczamy, że podejrzanych będzie więcej.
- Przy wyjaśnianiu okoliczności współpracowaliśmy z policją - mówi Małgorzata Łyszczarz-Bukała, rzecznik ZUS w Rzeszowie. - Rozwiązaliśmy również umowę o pracę z tym pracownikiem, ponieważ stawiamy na uczciwość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?